Wiersze - Władysław Broniewski strona 23

Dąb

Idę sobie zamaszyście
i opada ze mnie życie jak jesienne liście.
Jakie liście? - dębu, brzozy, topoli,
ale to boli.
 
No cóż? było kilka miłości
i trwoga, i noce bezsenne,
było dużo tkliwości i złości,
wszystko zmienne.
 
No i lecą liście, liście,
a każde: imię.
Powiedz je uroczyście,
wymień.
 
Ach, nie! To już nagie gałęzie
chwytliwe.
Kiedy serce i myśl na uwięzi,
jak być szczęśliwym?
 
I ostał się pień nagi,
nad nim zamieci kłąb.
Odwagi!
To ja - dąb.

Do Anki w Paryżu

Na ulicy Vaugirard pewnie deszcz i mgła,
grudzień.
A ja myślę sobie, że Tyś tamtędy szła,
przez odludzie.

Pójdziesz przez Mont-Parnasse, przez Boulmiche,
staniesz na przystanku...
Proszę, żeby jedna dobra, ciepła myśl
o ojcu, najstarszym kochanku.

Wiesz, na Quai St. Michel mój cień
ma już ćwierć wieku,
ale Ty go nie widzisz w dzień,
w nocy - daleko.

Popatrz na Żoliborz, Kujbyszew i na wszystko inne
w nurt Sekwany...
Twój tata taki sam, tak samo dziecinny,
zakochany/

Do towarzysza-więźnia

Drzwi zamknięte, okute drzwi,
w wąskim oknie żelazna krata...
Tutaj mina najlepsze dni,
mina miesiące i lata.

Trzeba zęby zacisnąć i trwać,
łamiąc w sercu słabość więzienną.
Czemu nocą nie możesz spać,
towarzyszu więziony wraz ze mną,

czemu puścić nie mogą krat
twe ściśnięte kurczowo palce?
Tam, za oknem, walczący świat,
czemuż ciebie nie ma w tej walce?

Tam, za oknem, wzywa cię dal,
w która śmiało trzeba się rzucić...
Słychać, słychać już trzaski salw,
słychać twardy krok rewolucji.

Towarzyszu więzienny, trwaj,
więcej woli, nadziei, hartu,
z tobą cały walczący kraj,
z tobą masy robocze i partia.

W arsenałach jeszcze broni dość,
wiele gazów, dynamitu, stali,
ale idzie, ale musi dojść
do przepaści dziejów kapitalizm.

Przyjdzie wiosna, cała we krwi,
wyścielemy jej most piersiami.
Drzwi zamknięte, okute drzwi
otworzymy na oścież, sami!

Do towarzyszy broni

Umiecie umierać na frontach,
umiecie zdobywać Belweder,
lecz w zwycięski wasz śpiew się wplątał
ten krzyk, co przez kraty się przedarł.

Sześć tysięcy zamkniętych w więzieniach
woła dziś do was: "Otwórzcie!",
przywołajcie niedawne wspomnienia,
więźniowie w Szczypiornie i w Huszcie.

Nie dostaliście Polski za darmo,
krwią spłaciliście wolność i sławę,
wy spod kopyt carskim żandarmom
wydzieraliście wolną Warszawę.

Odpędziliście orły dwugłowe,
zagłuszyliście brzęki kajdan,
kajdanami dziś dzwoni znowu
w defensywach komisarz Kajdan.

Dziś Warszawa zuchwała, prawdziwa
znów się budzi w trzasku mitraliez.
Dlaczego dziś znowu przy was
krwią się tuczą te same kanalie?

Płynie krew, płynie krew majowa
na ulicach w szarżach policji...
Słuchajcie: to do was, to do was
wołają deptani i bici!

Bagnetami w te mury, śmiało!
Bramy więzienne na ościerz!
Warszawo w ogniu wystrzałów,
gorący zapachu wolności!

Do umarłej

Marychna!
Modlę się do Ciebie.
Jesteś w jakimś moim bezwyznaniowym niebie,
a ja sobie tu chodzę po tym życiu, po tym życiu,
kocham się w mojej żonie,
płaczę w ukryciu
i do niej -
nie! nie tylko do niej -
piszę listy,
jak pisał Cyprian Kamil: "...piszę
pamiętnik artysty,
zagryzmolony i w siebie pochylon,
obłędny, ależ wielce rzeczywisty."

‹‹ 1 2 20 21 22 23 24 25 26 40 41 ››