Wiersze - Stanisław Wyspiański strona 5

Przy wielkim czynie i przy wielkim dziele
podłość paść musi jak szkodliwe ziele,
które z korzeniem z grudy się wyrywa.
Niech własnym mianem każdy się nazywa.

"Wiszary"? znany wyraz, powszechnie zużyty,
Artur Górski, Miciński karmią się nim co dzień.
"Królewna"? - Walewskiego pomysł znakomity
albo Friedberga - i każdy przechodzień,
co dwa dni ledwo w Zakopanem bawił,
już nad dolą "królewny" oczu dwoje łzawił.
"Okiść", ach, znam tę okiść z śpiewu Tetmajera
Kazimierza - gdy w BÓL ją serdeczny ubiera,
i znam, jak potem poszła w usługi podlotków,
od cyzelerów cierpiąc i cierpiąc od młotków
temuż cyzelunkowi służących. - W okiście
Pan Pietrzycki też stroił się i w czarne liście
zadumy. Wszystko poza bardzo szczera.
Widzę, jak się ta okiść w sztuce poniewiera.
Ach, "rycerz skamieniały"! sam kiedyś szukałem
w Tatrach tego rycerza, bo wrócić mu chciałem
życie - i klątwę zdjąć. - Wróciłem żywy,
zostawiłem za sobą Tatry i skał grzywy.
"Szklanna góra"!!?? Przez Boga, Sarnecki się zdziwi,
że tak wrósł w pierś narodu - że myśl czyją krzywi
jego koncept o szklannej górze, i mgłach z waty,
które szły ku Królewnie z wosku - jako swaty
od Sarneckiego - i przyniosły wtedy
tantiemy teatralne, plon dosyć bogaty.
"Szklannej góry" użyłeś chyba tylko z biedy,
również "Czarnoksiężnika", za złe ci to biorę,
to są niezdrowe myśli, dziwaczne i chore.
Pan Spasowicz mnie za to zburczał i zwymyślał,
com w poemacie pisał - o zaklętym w skały
Bolesławowym śnie - rzekł, że nieudały
ten wiersz, i kazał, bym tak już nie myślał.
Najwięcej jeszcze drżenia [?] i oddźwięku duszy
ma ten wiersz, gdzie o "limbie" mówisz i kosówce:
przyznaję, że czterowiersz ten kogo poruszy,
choć przypomina rytmem Pana Tadeusza
i lepiej by pasował do czasów kontusza
niż dzisiejszych - czterowiersz ten zdaje się dobry
lecz znikła w nim "królewna", "szklanna góra", "Chrobry",
a pozostał Tetmajer. - Znamy Tetmajera,
jak Ból po górach nosi i w dźwięk słów przybiera.
Czterowiersz ten wspomina Pana Tadeusza,
co mię do powiedzenia niniejszym [?] przymusza:
w tym sensie pisze Laskowski "ciąg dalszy",
gdzie będzie Pan Tadeusz lepszy, okazalszy,
co Mickiewicz przeoczył, napisze Laskowski,
te same wiążąc słowa i rymy, i zgłoski.
Gdzie Mickiewicz jednego użył porównania,
on da porównań dziesięć dla łatwości pióra,
której nie miał Mickiewicz - stąd wzięła się dziura
w pomyśle Tadeusza - w Laskowskiego głowie,
aż krzyknął: To poemat zaledwo w połowie.
I gdy Hosick ogłosił w "Kraju", że ja szyję
[. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .]

[SIŁ TYSIĄC TRZEBA I MOCY STU CZARÓW

wieczorem 22 kwietnia 1905. Kraków.

Sił tysiąc trzeba i mocy stu czarów,
by rzucić pomost nad wielką otchłanią,
by konstruktywnie ogarnąć ten parów,
który tę przyjmie myśl, co będzie - panią,
będącą kunsztem, co bóstw razi oczy,
lecz nim most runie - już armia przekroczy.
Armia - dbać dla niej trzeba o prowianty,
dostaw, popasy trzeba przewidywać;
przed myślą naprzód słać myśli wolanty;
gdy zwyciężają tu - owdzie wygrywać,
gdzie jeszcze wczasów śpiewają kuranty,
stare zegary po zapadłych kątach
i nie przeczuwa nikt, że ukazywać
mają się złote w niebiosach rydwany,
którymi będzie duch siłą porwany.
Śpią ludzie w jugach, koń stąpa w chomątach,
nim myśl, puszczony wolant, tam przyleci,
jadąca oklep ogniem się rozświeci.
Potem już będą poglądać w tę stronę,
gdzie zgasły gwiazdy promienie stracone,
i będą wierzyć, że w tym ich okolu
ma być zwycięstwo święcone na polu.
A jeszcze armia przed mostem - daleko,
jeszcze - tajemnic nie odkryte wieko.



SW

Tu była przerwa - burza już ucichła -
późno już wieczór - właśnie usłyszałem
relację wczorajszego dnia w radzie Komisji.
Jak to nużąca walka, jaka drobna.
Tak drobna, że aż prawie nic niewarta,
a czasem tak olbrzymia w wyobraźni
i tak znacząca. W poniedziałek będzie
stanowcze posiedzenie Rady, głosowanie.
Mam nadzieję, że mi się teatr nie dostanie.



St. Wyspiański
12 kwietnia 1905

22 wieczór 1905, kwiecień.

W czyichże rękach byłem manekinem
dotychczas, jeźli kiedy nim mam zostać?
Czyli myśl czyja, gdy znaczy się czynem,
nie może wolą tegoż dziełu sprostać,
i mam się, jąwszy czyn, spłonić rubinem
wstydu, żem wziął na się cudzą postać?
Czyliż tak wszyscy cudzym kształtem żyją,
że już nie wierzą w nic, co w sobie kryją.
Może w nich nie ma nic i mówią przeto,
o ilem im podobny, że to mnie zaletą?



SW

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 10 11 ››