Wiersze - Stanisław Wyspiański strona 3

Kochany Panie Redaktorze!

Nienawidzę - więc daru przyjąć nie mogę, jako daru.
W zamian gdyby choć parę gałązek
znad brzegu Wilii lub z brzegów Wilejki,
gdyby choć jaki strzęp, z głowy zawiązek,
jaki Litwinki noszą lub Rutejki,
gdyby choć kostur ledwo ociosany,
na wzór kostura owego Lizdejki,
gdyby kamyczek ze ścian owej wieży,
gdyby garść piasku, lecz byle z tej ziemi,
gdzieśmy przysięgli w jedności żyć z niemi.
Lecz z dalsza nic.



Stanisław Wyspiański
dnia 17-ego marca 1905
Kraków

1. Gdy przyjdzie mi ten świat porzucić,
na jakąż nutę będę nucić
melodię zgonu mą wyprawną?
Rzuciłem przecież go już dawno.

2. Już dawno się przestałem smucić
o rzeczy miłe mnie stracone.
Miałyżby smutki jeszcze wrócić,
kraść, co już dawno ukradzione.

3. Przecież już dawno się wyzbyłem
marzeń o utraconym raju.
Żyję, by zwało się, że żyłem ...
nad jakąś rzeką, w jakimś kraju...

4. Nad jakąś rzeką, w jakimś mieście,
gdzie-ślubowałem ślub niewieście,
gdzie dom stworzyłem jej i sobie
z myślą o jednym wspólnym grobie.

5. A na tym grobie, wspólnym domie,
niechże mi wichr gałązki łomie,
gałązki zeschłe, zwiędłe, kruche
w jesienną deszczną zawieruchę.

6. Tak samo będę słuchał w grobie,
jak deszcz po świecie pluszcze sobie,
jak słucham deszczu za tą ścianą - -
i wiem, że znów się zbudzę rano.

7. Niechże mi rano słońce świeci,
niech świeci jasno, mocno grzeje.
Nad grób niech moje przyjdą dzieci
i niech się jedno z nich zaśmieje.

Stanisław Wyspiański
dnia 7-ego lipca 1903. Rymanów

Hej, las rymanowski za mgłą,
a mnie dzisiaj jechać do Krakowa
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
czemuż mi to oczy zaszły łzą,
czemuż słońce za chmury się chowa?
Hej, gospodarz myje powóz na drogę,
spakowane koszyska już stoją,
jeno rozpierzchłych myśli sprząc nie mogę
ni w podróżny tobołek związać żałość moją.
Jeden mi się podobał ten las, jako ściana
stał przede mną posępny, dumny, tajemniczy,
była weń uroczystość set-letnia chowana,
milczał, a mnie zdawało się, że pieśnią krzyczy.
Że tam stały w stal zbroic rycerze zakute,
ślepcy, króle i giermki, i lirni, i dziady,
że kniaź Kiejstut, gdy swoją poimał Birutę,
tak mnogie może wodził w orszaku gromady -
Czemuż stoją i patrzą, i za mną się wleką,
Chór tajemny, ponury, przeszłości przeklętej,
czego chcą - ?! - Boże - czegoż łzy po twarzy cieką -
ja nie rozumiem ich - nie jestem święty.
Bądźcie zdrowe, przeszłości uroczyste cienie,
wszak żywym jest świat żywy, a Sztuką świat myśli.
I kniaź, i zbrojne roty - - to było marzenie - - -
- - - - - - - - - - - -
Tak wszelką wielkość duszy cenzor mały skryśli.



dnia 24-ego sierpnia, 1901, Rymanów

Kochany Panie.

I ciągle widzę ich twarze,
ustawnie w oczy ich patrzę -
ich nie ma - myślę i marzę,
widzę ich w duszy teatrze.

Teatr mój widzę ogromny,
wielkie powietrzne przestrzenie,
ludzie je pełnią i cienie,
ja jestem grze ich przytomny.

Ich sztuka jest sztuką moją,
melodię słyszę choralną,
jak rosną w burzę nawalną,
w gromy i wichry się zbroją.

W gromach i wichrze szaleją
i gasną w gromach i wichrze -
w mroku mdlejące i cichsze -
już ledwo, ledwo widnieją -
znów wstają - wracają ogromne,
olbrzymie, żyjące - przytomne.

Grają - tragedię mąk duszy
w tragicznym teatru skłonie,
żar święty w trójnogach płonie
i flet zawodzi pastuszy.

Ja słucham, słucham i patrzę -
poznaję - znane mi twarze,
ich nie ma - myślę i marzę,
widzę ich w duszy teatrze!

Jeśli kto nie rozumie czego,
jest bowiem zbyt zawiłe,
a chciałby coś pochwycić z tego,
by w duchu skrzepić siłę -
powiada, że przez analogię
uznaje całość za trylogię.

Natychmiast, nie wiem jakim cudem,
rozumie naraz, o co chodzi,
przestał już o tym myśleć z trudem,
wie, że trylogia mu nie szkodzi.

"Trylogia" bowiem, jako taka,
przedstawia sprawy załatwione,
staje się miłą dla Polaka,
gdy rzeczy daje mu skończone.

Śniadanie, obiad i kolacja
w trylogię także się zamyka;
ergo i w tej też leży racja
w duchu Nietzschego Fryderyka.

15 sierpnia 1904 St. Wyspiański

‹‹ 1 2 3 4 5 6 10 11 ››