Wiersze - Rainer Maria Rilke strona 12

Rilke do Lou Andreas-Salome w Berlinie-Westend

 
Jak ktoś, kto wypłynął na obce morza,
jestem przy tych wiecznie zadomowionych,
pełne dni jak misy leżą na ich stołach,
mnie zaś pociąga dal pełna barw i kształtów.
 
Cały świat zagląda w moje oczy.
może tak bezludny jak księżyc-
lecz oni nie widzą nigdzie gwiazd samotnych
i nawet słowa ich są zamieszkałe.
 
I wszystkie rzeczy, którem zabrał ze sobą,
tak dziwnie wyglądają - zastygłe w swojskości,
w ich dalekiej ojczyźnie są niczym zwierzęta,
a teraz powstrzymują oddech w zawstydzeniu.
                                                                     

Rilke do Lou Andreas-Salome w Schmargendorfie

                                                                                                                [przypuszczalnie wkrótce po 26 II 1901r.]
 
                                                  I
 
Jak oślepiony stoję w mroku-
Już nie znajduje Ciebie wzrok mój-
Ciężar zbłąkanych moich dni
Zasłoną tylko, za nią jesteś Ty.
Czyż nie podniesie się-zdrętwiały czekam skrycie-
Owa zasłona, za którą żyje moje życie,
Najwyższe przykazanie, sama życia treść,
A oto teraz-moja śmierć.
 
                                                    II
 
Objęłaś mnie ramieniem, przecież nie na drwinę,
Ale jak kształtująca dłoń, co muska glinę,
Dłoń, w której leży Stwórcy siła-
Już postać jakąś ulepić marzyła,
Lecz wnet opadła ze znużeniem
I pozwoliła mi roztrzaskać się o ziemię.
 
                                                   III
 
Byłaś najbardziej macierzyńską z kobiet
I przyjacielem byłaś mi, niczym mężczyzna,
Kobietą, oczy wszystkich ciągnącą ku sobie,
I często dzieckiem bywałaś, dziś wyznam.
Najczulszą z istot, jakie napotkałem,
I jak stal twardą, gdyś walkę podjęła-
Błogosławieństwem byłaś, wzniosłym ideałem,
I stałaś się przepaścią, co mnie pochłonęła.
 

Rycerz

Rycerz wyrusza odziany w stal
na koniu w szumiący świat;
a w świecie jest wszystko: jest dzień i jest dal,
jest wróg i jest druh i jest bal wśród sal
i jest maj i dziewczyna, jest las i jest Graal
i Boga pełen jest każdy cal
i wszędy Jego jest ślad.

Ale pośrodku zbroi rycerza,
za najciemniejszym pierścieniem,
czyha i myśli Śmierć zza pancerza:
Kiedyż przejasnym mgnieniem
na stal tę runie klinga, co mści,
klinga niosąca zaranie,
co mnie dobedzie stąd jak lew,
gdzie sromotnego gnicia
tyle spędziłam dni, -
bym się podniosla z ukrycia
na granie
na śpiew.

(tł. Witold Hulewicz)

Śmierć ukochanej

O śmierci wiedział, co wszystkim wiadomo:
że nas zabiera i wtrąca w milczenie.
Lecz kiedy ona, nie wydarta z domu,
nie, z jego oczu zdjęta cichym cieniem,

odeszła między nieznajome mary
i kiedy czuł, że tam w umarłych kraju
dziewczęcy uśmiech jej jak księżyc mają
i z jej dobroci biorą miary,

wtedy mu bliskie stały się mogiły:
jakby z cieniami wszedł w związki rodzinne
dzięki niej, nie dbał o mniemania inne,

nie wierzył i nazywał kraj ów miłym,
słodkim wieczyście, o klimacie błogim -
i w mroku go wypieścił pod jej nogi.

W czwartek o świcie.

...Pragnąłbym utkać zasłony z purpury,
Po całej ziemi wzdłuż i wszerz
Wonne balsamy lać ze złotych dzbanów,
Napełnić lamki kwiatów aż po wierzch.
 
Niechby płonęły długo wszystkie razem,
Gdy nas oślepi dnia krwawego blask,
Wśród bladej nocy rozpoznamy siebie,
A nasze dusze ulecą do gwiazd.
 

‹‹ 1 2 9 10 11 12 13 14 15 16 ››