Wiersze - Leopold Staff strona 30

Tajemnica chleba i wina

 


I

Stałem na polnej drodze koło Męki Bożej:
Jedna ręka odbita od nagiego ciała,
Nad tłumem, co się w lęku u stóp krzyża korzy,
Groźnie na rdzawym gwoździu w powietrzu się chwiała.

I pieśń, która rzuciwszy na świat klątwę, trwoży
Bezlitosnymi sądy i zemstą tchnie cała,
Płynęła z beznadziejną krwią zachodniej zorzy,
Z której, jak z krwawej chusty, śmierć patrzyła biało.

O, nie takim Cię, Mistrzu, kocham i czczę Ciebie,
Coś nie niższy miłością niż słońce na niebie:
Świeci, wszystkim, nikogo gniewnie nie przeklina.

Pszeniczne, złote łany i słodkie winnice
Piękniej mi objawiają Twoje tajemnice
W darach życia, w postaci Twej chleba i wina.



II

Nie! Nie do sprawiedliwych, co na śmierć cię żeną,
Lecz do cię przebaczenia Mistrz przyszedł, o, łotrze,
Któremu usta Jego, konając, najsłodsze
Słowo rzekły miłości, spłaconej krwi ceną.

Nie do bogatych pychą zimnej cnoty, jeno
Do ciebie, nierządnico, której nikt nie otrze
Dziś łez, jak włosy twoje, od pajęczyn wiotsze,
Otarły Jego blade stopy, Magdaleno.

Pogardzonych ukochał ten święty wyrzutek,
Co nie znał złych ni winnych, jeno serca smutek
I łzy, którymi każda zakwita godzina.

I marzył wśród Wieczerzy Ostatniej Rozpaczy,
By, nie mogąc łez zleczyć, choćby ten prostaczy,
Najprostszy pozostawić dar chleba i wina.



III

W domu pogardzonegoś wieczerzał celnika,
Od nieczystej niewiasty wodę piłeś z dzbanka,
Nierządnicyś odpuścił grzechy i kochanka,
A łotrwiś dał słowo, które raj odmyka.

Łotr, nierządnica, celnik i Samarytanka
To najcudniejsze róże Twojego kwietnika,
Grona winnicy, kędyś zrównał robotnika
Ostatniego z tym, który pracował od ranka.

O, bo Ty wiesz, że głębsza niż wina i cnota
Jest tajnia duszy ludzkiej i serca tęsknota,
Ku której z dalaś przyszedł jak dobra nowina.

I że serc prawdę, miłość, tylko miłość rodzi,
Jak słońce z ziemi prochu i próchna wywodzi
Najcudniejszy, radosny dar chleba i wina.

Tak. Bóg opuścił ziemię

 
 
Tak. Bóg opuścił ziemię naszą!
Spadł na nią klątwy jego gniew.
Dni gorzkie bolą, noce straszą,
Szaleje pożar, płynie krew.

Bóg zginął z bólu i pogardy,
Rozbiwszy swojej łaski dzban
W skrzące odruzgi, w gwiazd miliardy,
Liczne jak ćwieki Jego ran.

A ludzka bestia hula dzika,
Zhańbiwszy w sobie boży czyn,
Brudna jak ucho spowiednika,
Pełna występków, zbrodni, win.

Lecz chociaż rozpacz pierś oniemia
I ginie świat od klęsk i kar,
Błogosławiona jest ta ziemia,
Gdzie Bóg urodził się i zmarł.

Tęsknota

 
 

I
Jesteś cicha jak śnieg,
Który pada na kwiaty jesienne...
Dłonie twoje, jak lek,
Koją usta pragnieniem bezsenne...

Lecz mi nie pić z twych łask...
Dusza siedmkroć tęsknotą otruta
Ociemniała na blask...
Noc ma każda ciężka jak pokuta...

Szczęście wątłe, jak mgły,
Wicher mi stargał... jako mgły rozwiejne...
Najpiękniejsze me sny
Czyż być muszą zawsze beznadziejne?

II
Śpiewam o tobie co dzień długo w noc...
A gdy nad ranem zasnę,
Mam w śnie swym słońce i radość, i moc,
I twoje oczy jasne...

Lecz gdy się zbudzę, nie widzę twych rąk,
Co pierś mi chcą ogrzewać...
I wiecznie musze żyć tak sam wśród mąk,
Bym mógł o tobie śpiewać...

Trącam o ciebie, struno...

Trącam o ciebie, struno bolesna pamięci,

Grająca ciszę zmierzchu, wonią sianożęci.



We wspomnieniu dom biały, dwa klonowe drzewa,

Wieczór letni, w gałęziach ptak, co słodko śpiewa.



To wszystko, co zostało po was, szczęścia chwile:

Dwa drzewa, ptak, co śpiewa... nic... a tyle... tyle...

Upiór

Oni śpią w swoich izbach spokojni jak wczora,
A ja biadam i serce mi młotem się tłucze,
Bo dziś wieczór zamknąłem świątynię - i klucze
Z nieostrożnej mej dłoni wpadły w głąb jeziora...

Skroń swą ustroję liściem ogromnym łopucha,
Twarz natrę sobie mąką, aby była blada,
Ściągnę płaszcz wystrzępiony z żebraczego dziada
I pójdę między ludzi, w świat... udawać ducha...

Wiatr mi podarty łachman wydmie niby skrzydło
Nietoperza... W milczeniu północy ponurem
Będę pod ciche chaty skradał się, kosturem
Bijąc w uśpione okna, jak trupie straszydło...

Przerażę ich! Niech wyją i krzyczą na trwogę,
Byłem zgłuszył swe serce, co tłucze się młotem!
Niech ich skroń także zwilży się śmiertelnym potem!
Niech nie śpią tak spokojnie, gdy ja spać nie mogę...

‹‹ 1 2 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ››