Wiersze - Leopold Staff strona 34

Zniszczenie pomnika Chopina w Warszawie

 
 
Wyrażał ciebie nie brąz, lecz powietrze
Drżące dźwiękami, co od marzeń letsze
Plotą się z sobą jak aniołów ręce
W niebiańskich chórów harmonijne wieńce.
Choć cię, wolnego już, jak nas nie gniecie
Bezmiar podłości w ukochanym świecie,
Tyś znał na ducha swego wysokości
Stokrotnie sroższą męczarnię boskości
I skromny spiż twój taka kryła chwała,
Że godnie tykać go jedynie śmiała
Muzyką blasków swych Różnopalca.
Aż się targnęła dzika dłoń zuchwalca
Na twój majestat. Zbir, wściekłością ślepy,
Rozbił twą niemą postać na czerepy.
Rozkaz przedśmiertny obarczył mordercę.
- Jeżeli umrę, przebijcie mi serce,
Aby żywego mnie nie pogrzebano -
Rzekłeś. I jesteś dzisiaj jedną raną.
Ostatnia wola twa się dokonała,
Bo twoim sercem jest twa ziemia cała,
Którą przebito skroś. I jesteś żywy.
Nie pogrzebany, w otchłani burzliwej
Chmur gromów, grając - o, bogom podobny! -
Nieszczęściu świata Wielki Marsz Żałobny.

Żuraw

Wyższy nad strzechy chałup, wśród sadów i muraw.
Drewniany strażnik studni, skąd człek i chudoba
Piją, na jednej nodze stoi chudy żuraw.

Wideł, w których kołysze się, skrzydła wzniósł oba
I jakby z pól wyglądał ludzi, pręży szyję,
Dzierżąc gotowe wiadro w długim kiju dzioba.

Na rozkaz ludzki schyla kark i z głębi pije,
A czując na swym grzbiecie głaz ciężki jak praca.
Czerpie jedyne dobro wszystkich i niczyje;

Rychło do góry z pełnym czerpakiem powraca
I obficie rozdziela słodkie skarby wody,
Bo wie sam, czym znój-ciężar i ochłoda-płaca

On, zgodna, równa waga trudu i nagrody.

Przewodniczka

Idę z Tobą przez ciemnych skał turnie... Wiatr miota
Zimnym deszczem... Drżę z trwogi... Ty mnie nie odpędzasz,
Bo wiesz, że ja - bezsilny, biedny, słaby nędzarz -
Na przewodniczkę swego wziąłem Cię żywota...
Czyż duszą mą? Czyś moim niecofnionym losem?...
Wiedź mnie! Ominiem skały, lodowców gołoledę
I przepaści, gdzie serce musi łkać i boleć...
Przed rozbiciem ostrzeżesz mnie proroczym głosem...
Patrz! Otośmy przybyli na błędne rozstaje...
Jak tu straszno... jak dziko... Wiedź mnie w dal, w zacisze...
Noc schodzi i rozpaczne całunki rozdaje...
Zaciskasz usta... Przemów! Niech twój szept usłyszę...
Czemu błądzisz przed sobą rękami obiema?...
Przebóg! O, przewodniczko, tyś ślepa i niema!
 
 

Mitologia

Nie pamiętam gór. Dawno ich już nie widziałem.
Pewnie znikły i pono wyschły wielkie morza.
W niskich bagnach odbija się zachodnia zorza
I oświeca mrok klęski, co stała się ciałem.

Konają pola, rodzą się tylko cmentarze,
Pioruny zamieniły w gruz świątynie miasta,
Modlitwy szept w przekleństwo rozpaczy urasta,
A w kostnicy pijani śmieją się grabarze.

Zdejmijcie wędzidła świętym rumakom. Powrozem
Spętane, nie pogonią ? skubiąc trawę w rowie.
Wyłupiono bogini mądre oczy sowie
I ogień na ołtarzu zgaszono nawozem.

Na drodze ciemne błoto. W niebie szara chmura
A gościńcem, skazany na żywot tułaczki,
Idzie kulawy anioł wlokąc ciężkie taczki,
W których leżą wydarte z jego skrzydeł pióra.

z tomu ?Martwa pogoda?, 1946

Prometeusz

Wstawszy raz lewą nogą z łóżka Jowisz srogi
Zwołał na zgromadzenie olimpijskie bogi
I rzekł: "Mam tego dosyć! Niech Herkules rusza
I wyzwoli natychmiast z pęt Prometeusza,
Bo czy się wam podoba to, czy nie podoba,
Obrzydła mi już tego pyszałka wątroba
I ten orzeł, co mu ją wieczyście wyżera,
I łańcuchy, i dzikie skały, et cetera."
I poszedł, aby rozkuć go, Herkules z młotem,
Lecz Prometeusz na to: "Ani mowy o tem,
Nie tykaj kajdan, niech ci się nawet nie marzy!
Czy nie widzisz, jak mi z tym Kaukazem do twarzy?"

ze zbioru "Dziewięć Muz" (1958)

‹‹ 1 2 31 32 33 34 35 ››