wystarczy cię dotknąć żebyś ożył
mój piękny
ilekroć piszę o tobie to dlatego że tęsknię
i przywołuję z dalekiej pamięci
twoje oczy zmrużone i kosmyk
włosów na piersi - w którym latem
mieszkał słońce
a ja radosną dłonią spędzałam słońce
i cień - pochłaniałam ustami
żebyś mój był - do dnia
zaszeptała noc: dobranoc
zaszeleściła
a w gałęziach dzikiego bzu
spały cicho zwinięte pąki
nie budźmy ich - powiedziałeś ciszej
od pomruków wiatru
drzemiącego nad łąką
nie budźmy ich - szepnęłam
i dałam ci znak powiekami
że pocałunki właśnie wzeszły
na świeżo zamiecionym niebie
Zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodz jeszcze
jego ciepla ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepcze
życie
- jak gdyby życie bylo kochankiem
który chce odejść -
wieszam mu się na szyi
krzyczę
umre jeśli odejdziesz.
Znalezć ciebie - spojrzeć na ciebie - to zaledwie przedsionek wyobrazni - ale już niedostępny moim oślepionym przez żal zmysłom.Nie potrafię przypomnieć rysów twojej twarzy - zatarły się w rozpaczy jak słowo w plamie atramentu.Twój głos nie śpiewa we mnie - we mnie która byłam najlepszym rezonatorem tego głosu. Nie śpiewa bo krzyk samotności zagłuszył cierpliwe wyrazy wypowiadane twoimi ustami.
I ręce twoje pogubiłam i usta i wszystko to co było tobą odeszło - żeby zrodzić się na nowo w nagłym ostrym bólu po tobie.
a może chcesz być białym niedźwiedziem
białe niedźwiedzie mlaszczą po obiedzie
wycierają wąsy w palce
w palce u nóg
drażniąc wargi zgiętym paznokciem
uśmiechają się do siebie mądrze
uśmiechem dotykają ciała brzóz
czochrają futra
o zgięte białe brzóz łokcie
bałwochwalczo skupione
na czterech kolanach
zasypiają
mrucząc
o jednej takiej miłości
która krąży
ostrożnie
w srebrnych kłakach drzemiącego futra