Wiersze - Edward Stachura strona 22

Piosenka dla każdej prawdziwej Guliwerki

PIOSENKA DLA KAŻDEJ PRAWDZIWEJ GULIWIERKI
(Najmniejsza wśród najmniejszych - ta oczywiście jest największą
Guliwerką)

Jak ten wiatr, co lata
- i z pasją i spokojnie
Wszechstronnie a bezstronnie
Polećże, maleńka
Poleć samiuteńka
Aż na koniec świata:
W głębiny własne i przepastne.

Znajdziesz się naraz w okrutnej biedzie
Droga jest ciemna, samo - potrzasków pełna
Z nikąd do nikąd pozornie wiedzie
Nieraz potopem zaleją cię łzy
Będziesz rwać włosy z głowy niemocy, rwij
Będziesz z rozpaczy wyć w niebogłosy, wyj.

Lecz spróbuj ponad tym
Ponad obłędną kolistą ramą
Uważną być prawdziwą damą
(Wszystkie cię rodzą cnoty
Z nieba uwagi lotnej
Uważną ponad każdy stan
Uważną poprzez każdą z ran
od ciosów otrzymanych
A także zadawanych
Zobacz siebie nie w lustrach upiększonych
Oczu partnerów w ciebie jak w obraz zapatrzonych
Lecz w oczach czystych
Lazuru, co go ni wymaluj ni wypisz
Taki przejrzysty

Ujrzawszy siebie, ujrzysz pole
Nieskończenie wolne
Nieskończenie schludne
Nieskończenie cudne
Ujrzawszy pole ujrzysz siewcę przecudnego
Słońcem pierwszodziennym i rosą drugonocną
Twe piersi zapłoną
Nigdy nie uwierzysz

Wiecznie młodonarzeczonego
Wiecznie młodą będziesz narzeczoną.

Piosenka dla piosenki

W zachwycie dziewiczym
Dzień przebywszy ten
To teraz wędrowcze
Żeń się z nocką
Żeń

Przy nagim ognisku
Weź wyciągnij się
I miłuj się z ogniem
Dokładając drew

Już woda w kociołku
Durli durli wrze
Ach święta wieczerza
Też cudowna rzecz

Nad głową wiatr szumi
Wiecznie nową pieśń
A w tobie cichutko
I dlatego wiesz
Żeś jej źródłem jest

Ona twoim też

Piosenka dla Rafała Urbana

Założe z każdym się, Ojcze Rafale,
O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe,
Że sobie jesteś teraz w Śląskim raju
Doradcą ogrodnika w boskim gaju.
 
 
Usynowiłeś mnie, włóczęgę,
Niech ci tam więcej przestrzennie będzie,
Tu, w tym Meksyku, w Monterrey,
Nostalgia mi za tobą wykrzywiła gębę,
Płaczę, jak bóbr, lecz ty się śmiej!
 
 
Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale,
Etymologie, śpiew i bumstararę,
I śliczną a prześliczną kompaniję,
Herbatę z rumem oraz Potiszilem.
 
 
Mówiłeś do mnie: Ed, kiedy ja umrę,
To ty już dobrze wiesz, jaką mi trumnę,
I rakiem zajechała tratwo-sanna,
Powiozła tam cię, gdzie się kłania ściana.
 
 
Założe z każdym się, Ojcze Rafale,
O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe,
Że hucznie z Potęgową tam balujesz,
Pośrodku sadów tam, w niebieskiej tancbudzie.
 
 
Usynowiłeś mnie, włóczęgę,
Niech ci tam więcej przestrzennie będzie,
Tu, w tym Meksyku, w Monterrey,
Nostalgia mi za tobą wykrzywiła gębę,
Płaczę, jak bóbr, lecz ty się śmiej!
Lecz ty się śmiej!
Lecz ty się śmiej!

Piosenka dla zapowietrzonego

Cudownie jest:
Powietrze jest!
Dwoe ręce mam,
Dwie nogi mam!

W chlebaku chleb,
Do chleba ser,
Do picia deszcz.
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
Nadchodzi noc
I zimno z nią.
Mam rece dwie,
Obejmę się.

Ukryję się,
Utulę się
We własna sierść.
-----------------------------------------------------
-----------------------------------------------------
Daleko świt,
Nie widać nic.
Dwie nogi mam,
Dojdziemy tam.

Szczekają psy!
Fruwają mgły!
Niech pani śpi!
-----------------------------------------------------
-----------------------------------------------------
Powietrze jest:
Cudownie jest!

Piosenka dla Żorża Beya

W Damaszku centrum spadłem z gromu
Na domosceński twardy bruk
Na serca pysk bez spadochronu
Z miłosnych, niebotycznych gór.

Spotkałem ciebie, Żorż Bey
I chociaż nie pisnąłem słówka
Że moja radość życia krucha
Zauważyłeś to, Żorż Bey
Ty mądry, stary Syryjczyku
Chodź ze mną, rzekłeś, rozweselisz się
Skoczymy tam, gdzie trochę krzyku

Dawnego siebie cieniem byłem
Nie poznawałem prawie się
Przegubów gryzłem sine żyły
Czy żyję jeszcze, czy już nie

Spotkałem ciebie, Żorż Bey
I chociaż nie pisnąłem słówka
Że moja radość życia krucha
Zauważyłeś to, Żorż Bey
Ty mądry, stary Syryjczyku
Chodź ze mną, rzekłeś, rozweselisz się
Skoczymy tam, gdzie trochę krzyku
Gdzie "Masar, masar!" - krzyczą - "Jeszcze, jeszcze!"
Gdy piękna Suzi zwinna jak ta bestia
Odwraca niebo tańcem brzucha
Pocieszny to widok dla strąconego z wyżyn ducha

Z kochanej dłoni kto nie zginął
Nie życzę tego nigdy mu
A ten, co zginął, lecz nie zginął
Niech długo żyje, głosząc cud

‹‹ 1 2 19 20 21 22 23 24 25 29 30 ››