Włóczęga jestem...
* * *
Włóczęga jestem
co późną nocą
gwiazdy wykrada
i rozdaje ubogim
włóczęga jestem
bez czapki
z długimi włosami
w których noc się bawi z gwiazdami
stary drelich mam na plecach
i spodnie wytarte na tyłku
Dobre duchy - w mych kieszeniach
no i księżyc
największa złotówka
Więc gwiżdżę, gwiżdżę na bogatych
i razem ze mną wiatr gwiżdże na nich
Bo to przecież xiężyc mi strącił
xiężycową złotówkę -
z wysokiej topoli
Ja żem tylko
kieszeń nadstawił.
Wstęp Do
Jak ja cię witam- siostro miłosierna
ty nie nazywaj mnie czarna niewdzięczność
jak ja cię słyszę- siostro miłosierna
nawet kiedy tak mówisz nawet gdy mnie oczerniasz
tkliwość mnie wielka miękko rozsypuje
oddech mój jasny milkną jego dzwonki
uszy mi tylko sterczą na padole
jak ja cię witam- siostro miłosierna
ty nie nazywaj mnie czarna niewdzięczność
nie byłem ja wcale w lasach tych zbawiennych
gdzie się harcuje z promykami słońc
ani też byłem w środku kwiatostanów
w środku słynnego miesiąca majowego
kiedy się duszą w domach panowie i damy
śmiesząc straszliwie chłopca bezdomnego
nie byłem też w dziedzinach błękitu
na wolnym powietrzu cicho rozciągnięty
na rękach wiewnych wolturnów zefirów
na trawach skromnych na cudnych manowcach
nie byłem też- siostro miłosierna
nie byłem też- gdzie ja nie byłem
Za dalą dal
Ja wiem,
Wiem,
Że gór tych
Siedem jest.
Wiem też,
Wiem,
Przejść muszę
Siedem rzek!
I ciągle dal,
Za dalą dal
Zawieje, snieżyce i żar, i kurz.
I nie wiem nawet już,
Czy tam gdzieś
Będzie kres.
Już w żadnych
Oczach
Nie będę
Mieszkać mógł.
Już w każdych
Włosach
Zobaczę
Wstęgę dróg!
I ciągle dal,
Za dalą dal
Zawieje, śnieżyce i żar, i kurz.
I nie wiem nawet już,
Czy tam gdzieś
Będzie kres.
Ja wiem
Czemu
Zaszumiał
Nagle wiatr.
Słyszę,
Mówi,
Że w drogę
Na mnie czas?
I ciągle dal,
Za dalą dal,
Zawieje, śnieżyce i żar, i kurz.
I nie wiem nawet już,
Czy tam gdzieś
Będzie kres.
Zachód słońca w Prowansji
Mój ojciec zabijał królika
sprawiedliwie i tuż za uszami
a jakże powolniej umierały
wysmukłe świeczniki drzew tujowych
i zbocza łagodne
jak oczy mongolskich nałożnic
Ulatywały z dymem
Tulipany snutych zachwytów
dopóki księżyc...
o, księżyc
jak podrzucona wysoko łapka królika
Zapach wosku...
Zapach wosku
miała tylko moja żona
i deszcz różany
który mi obiecali aniołowie
o palcach smukłych
jak szyje niektórych jeleni
zarzynanych
w odpowiedniej porze królestwa
albo księżyca