Allen Ginsberg - Wiersz miłosny na motywie Whitmana
Wejdę po cichu do sypialni i położę się
między panną młodą i panem młodym,
ich ciałami spadłymi z nieba wyciągniętymi
nago i oczekującymi niepokoju,
rękoma osłaniając oczy w ciemności,
zagłębię twarz w ich ramionach i piersiach
wdychając woń ich skóry,
głaszcząc i całując szyję i usta,
rozchylając pośladki,
Nogi zgięte i uniesione by przyjąć,
kutas w ciemnościach rozogniony
i nacierający,
uniesiony od tyłka po zwieńczenie,
ciała sczepione, nagie i drżące,
gorące biodra i pośladki przydupione
do siebie
i oczy, oczy lśniące pełne uroku,
rozszerzone spojrzeniami i oddaniem,
jęki poruszeń, głosy, ręce w powietrzu,
ręce między udami,
ręce wilgotne na miękkich biodrach,
pulsujący spazm brzuchów,
aż biała ciecz spływa na skłębione
prześcieradła,
panna młoda błaga o wybaczenie, pan młody
zroszony łzami uczucia i współczucia,
a ja wstaję z łoża wypełniony ostatnimi
intymnymi gestami i pocałunkami
na pożegnanie — —
to wszystko nim umysł przebudzi się poza
zasłonami i zamkniętymi drzwiami
w zaciemnionym domu,
gdzie mieszkańcy krążą w nocy nie
zaspokojeni,
a nagie duchy poszukują się w milczeniu.
Allen Ginsberg - Wiersz o Ameryce
Ameryka jest jak Rosja.
Akis i Galatea siedzą nad źródłem.
My także mamy proletariat.
Akis i Galatea siedzą nad źródłem.
Wersiłow wkłada włosienicę,
śni klasyczne obrazy.
Aleje, zakłady farbiarskie,
zadymiona Mill Street,
melancholia barów,
smutek nie kończących się autostrad,
Murzyni wspinający się nad rzeką
na zardzewiały dźwigar,
kąpielowy basen ukryty
za przędzalnią jedwabiu,
zasilany fabrycznymi rurami;
wszystkie te obrazy nosimy w sobie,
obrazy lat trzydziestych,
depresję i klasową świadomość
wyższą niż wszelkie politykowanie,
pełną ognia
na podobieństwo Boga.
Allen Ginsberg - Złotogłów
O drogie słodkie z lekka pijane
ulotne pożądanie
...i żal, że odmienić nie można
szaleństwa złotogłowiu
wypieszczonego, widzialnej
rzeczywistości...
i skóra trwoży się pod dotknięciem
płatków — prawdziwe natchnienie
tak leżeć w gościnnym
pokoju pijany i nagi
w marzeniu, w nieobecności
elektrycznych napięć...
i jeszcze i jeszcze ssać korzeń
złotogłowiu
smętny los...
wylegujące się pokolenie
na kwietnej otomanie
niby na brzegu rzeki w Ardenach —
będę dziś w nocy zabawiał się ze swą różą
w rozkoszy własnej nagości.
An asphodel
O dear sweet rosy
Unattainable desire
...How sad, no way
To change The mad
Cultivated asphodel, The
Visible reality…
And skin’s appalling
Petals - How inspired
To be so lying In The living
Room drunk naked
And dreaming, In The absence
Of electricity…
Over and over heating The low Root
Of The asphodel,
Gray fate…
Rolling In generation
on The flowery couch
As on a bank In Arden -
My Orly rose tonight’ s The treat
Of my own nudity.
Asfodel
O drogie słodkie różane
nieosiągalne pragnienie
. . . jak smutno, iż żadnej szansy
by zmienić szalenie
wyhodowany asfodel,
widzialną rzeczywistość
i skórą przerażające
płatki-jak inspirująco
jest tak leżeć w dużym
pokoju pijanym nagim
i śniącym, pod nieobecność
elektryczności . . .
i wciąż na nowo zjadając dolny korzeń
asfodelu,
szarego losu . . .
wtaczająca się generacja
na kwiatowym posłaniu
jak nad brzegiem w Arden-
moja jedyna róża dziś wieczorem to uczta
mej własnej nagości.