Sypie śnieg
Pogrzebów przybywa
coraz gęściej i gęściej
jak drogowskazów
im bliżej miasta.
Wzrok tysięcy ludzi
w kraju długich cieni.
Powoli
buduje się most
prosto w kosmos.
Syros
W porcie Syros porzucone statki handlowe stoją bezczynnie.
Rzędem, jeden przy drugim. Na kotwicy od lat.
Caperion z Monrovii,
Kritos z Andros,
Scotia z Panamy.
Ciemne malowidła na wodzie, zawieszone na uboczu,
jak zabawki z dzieciństwa, wyolbrzymiałe,
które przypominają nam o wszystkim, czym nie zostaliśmy nigdy,
Kelatros z Piruesu,
Cassiopea z Monrovii, ocean nie sprawdza ich więcej.
Ale kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Syros, w nocy,
i zobaczyliśmy cały ich rząd w świetle księżyca, myśleliśmy:
jaka potężna flota, jakie wspaniałe koneksje!
Szczyty
Windy z westchnieniem ruszają do góry
w wieżowcach kruchych jak porcelana.
Zapowiada się upalny dzień tam, na asfalcie.
Znaki drogowe opuściły powieki.
Krajobraz wspina się do nieba.
Szczyt za szczytem, żadnego cienia.
Szukając Ciebie, lecimy wciąż w dal
przez panoramiczne lato.
A wieczorem przybijam jak statek
z wygaszonymi światłami, oddalony w sam raz
od rzeczywistości, gdy załoga
zabawia się w parkach tam na lądzie.
Sześć zim
1
w czarnym hotelu śpi dziecko.
A na zewnątrz noc zimowa:
toczą się wielkookie kostki.
2
Elita umarłych skamieniała
na cmentarzu św. Katarzyny:
wiatr trzęsie się w arktycznej zbroi.
3
W czasie wojny, gdy leżałem chory,
wyrósł ogromny sopel za oknem.
Sąsiad i harpun. Wspomnienie bez wyjaśnienia.
4
Lód zwisa z krawędzi dachu.
Sople: gotyk do góry nogami.
Abstrakcyjne bydło, wymiona ze szkła.
5
Na bocznym torze pusty wagon kolejowy.
Nieruchomy. Heraldyczny.
Z podróżami w szponach.
6
Wieczorem śnieżna poświata. Świetlista meduza
wynurza się przed nami. Nasze uśmiechy
w drodze do domu. Zaklęty szpaler.
Szkic z 1844 roku
Twarz Williama Turnera ogorzała od wiatru
Rozkłada sztalugi aż w kipieli.
Zanurzamy się w głębiny wraz zielonosrebrną liną.
On brnie w płyciznę królestwa śmierci.
Pociąg wtacza się. Zbliż się.
Deszcz, deszcz przeciąga nad nami.
grudzien 1992