Wiersze - Rainer Maria Rilke strona 6

Niepokój

W zwiędłym lesie jest ptaków wołanie,
wołanie bez powodu w zwiędłym lesie.
Lecz to okrągłe ptaków wołanie
spoczywa w chwili, co mu dała trwanie
wielkie jak niebo na zwiędłym lesie.
Posłusznie wszystko układa się w krzyk:
Krajobraz jakby leżał w jego dłoni,
gwałtowny jakby przylegał do niej,
a chwila, która chce z siebie wyjść,
jest blada, niema, jakby znała ciszę
rzeczy, od których musi umrzeć każdy,
kto z tego krzyku wyszedł.

Noc księżycowa

    Noc południowa, w blasku zgasłych zórz
szeroka, slodka jak bajek refreny.
Z wieży padają ciężkich godzin treny
w jej wielkie głębie, jak w otchłanie mórz, -
a potem szum i rondy zew stłumiony;
przez chwilę puste milczenie się wrzyna,
a potem skrzypce (Bóg wie z jakiej strony)
zbudzone mówią powoli:
                                              Blondyna...

(tł. Witold Hulewicz)

Ostatni wiersz Rilkego

Komm du, du letzter, den ich anerkenne,
heilloser Schmerz im leiblichen Geweb:
wie ich im Geiste brannte, sieh, ich brenne
in dir; das Holz hat lange widerstrebt,
der Flamme, die du loderst, zu zustimmen,
nun aber nähr’ ich und brenn in dir.
Mein hiesig Mildsein wird in deinem Grimmen
ein Grimm der Hölle nicht von hier.
ganz rein, ganz planlos frei von Zukunft stieg
ich auf des Leidens wirren Scheiterhaufen,
so sicher nirgend Künftiges zu kaufen
um dieses Herz,darinder Vorrat schwieg.
Bin ich es noch, der da unkenntlich brennt?
Erinnerungen reissich nicht herein.
O Leben, Lebe: Draussensein.
Und ich in Lohe. Niemand der mich kennt.




Przyjdź, ty ostatnie cierpienie, doświadczone,
nieuleczalne w tkaninie ciała:
patrz, jak płonąłem w duchu, tak dziś płonę
w tobie; długo się drewno opierało
pojednaniu z twym płomieniem ciemnym,
teraz cię żywię sobą, w tobie płonę.
W twej zawziętości mój łagodny byt tuziemny
otwiera okrucieństwo piekła nie z tej ziemi.
Zbyt czysty, bez projektów, bez przyszłości
wszedłem na ten spiętrzony stos cierpienia,
pewny, że nigdzie nie kupię przyszłości
sercu, którego zasób pełen jest milczenia.
Czy to ja jeszcze płonę bezimiennie?
Nie wciągam do mojego wnętrza wspomnień.
O życie, życie: byt zewnątrz, beze mnie.
Ja w ogniu. Nikt nie wie o mnie.
(tł. M. Jastrun)

Pozdrowienie na Zielone Świątki !

[Monachium, 6 czerwca 1897] Niedziela Zielonych Świątek
 
Pozdrowienie na Zielone Świątki !
Nie przeto, że dziś dzwony dźwięczą
Świątecznym echem przez wsie i miasta,
Lecz że ta wiosna dla mnie będzie
Wiosną na wszystkie moje dni,
 
Pozdrawiam dziasiaj święto róż
I Tę, co mi je w darze wniosła
I bezdomnemu wędrowcowi
Wyjęła z dłoni kij pielgrzymi.
 
O Ty, Najlepsza,
Przed blaskiem Twej wielkości
Klęka w pokorze
Dusza moja cała.
 
Wybaw ją, Pani,
Zawróćz z ciemnych dróg,
I w miłosierdziu swym
Na wielki przykuj ją do siebie.
 
O Pani, pomyśl:
Rozkwita w Twoim maju,
Więc obdarz ją
Swą słodką niewolą.
                 *
Jeszczem nie odczuł żadnej wiosny,
Że tak przedziwnie może dźwięczeć świat:
Ten maj przenika każdą chwilę,
Każda godzina jego pieśnią tętni.
 
Wszystkie śpiewają aż po słońca zmierzch
Swe szczęście wielkie, szczęście ciche,
W tanecznych rytmach im oddzwania
Życzliwe echo długo w noc.
 
 
 

Przed deszczem letnim

Nagle z zieleni parku odebrano
coś, nie wiadomo co, prawie się słyszy,
jak park podchodzi pod okna i w ciszy
zatrzymał się. Lecz z siłą niewstrzymaną

śpiew siewki z gaju rozbrzmiewa, z zarośli,
i przypomina się święty Hieronim:
tak bardzo zapał i samotność rośnie
z tego jednego głosu, który dzwoni

słyszalny dla ulewy. Ściany sali
odeszły od nas z swymi obrazami,
jakby im słuchać naszych słów wzbroniono,

i odbijają wyblakłymi tapetami
światłość tych popołudni przytłumioną,
gdyśmy się niegdyś, w dzieciństwie, lękali.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 9 15 16 ››