Na ulicy Spraw Ostatecznych Hamlet spotyka staruszkę
na ulicy Spraw Ostatecznych
spotkał Hamlet drżącą staruszkę
i gdy patrzył długo w jej oczy
dwie gasnące żarówki matowe
to wyczytał że jest potomkiem
niejakiego Szymona z Cyreny
chwycił wówczas staruszkę z rękę
dał jej trochę energii i wiary
gdy stąpała po szczeblach drabiny
nieporadnie
niepewnie
nieśmiało
potem patrzył jak dusza jej świeża
przesiąkała przez taflę lustra
patrzył
trzymał dłoń - filiżankę
aż w niej życie do reszty ostygło
aż wypite zostało do końca
jak cykuta
wzleciała do słońca
Nasi znajomi z zaświatów
zaglądają przez dziurkę od klucza
nasłuchują długo przy ścianie
bezszelestnie chodzą na palcach
gdy zapala się światło znikają
nic nie mówią
nie kaszlą
i oddech
mają taki że wcale nie słychać
są a jednak ich nie zobaczysz
nie powiedzą ci nic
gdy zapytasz
pamiętają dobrze te miejsca
w których niegdyś często bywali
znają każdą nogę od krzesła
każdy rondel
kubek
czy talerz
i czasami
by dowieść nieufnym
że są formą bożego bytu
zapychają nocą zlew w kuchni
lub rzucają sprzętami na strychu
Nie w porę
Gdy mąż kona, biedna żona
martwi się szalenie,
bo do wczoraj trumny były
w promocyjnej cenie.
Nie wiń Apollina
nie złorzecz
nie wiń Apollina
że ten z Marsjasza obdarł skórę
bóg mocny jest
i bóg jest bogiem
a ten kto bogiem ma naturę
srogiego wichru
wód wzburzonych
ognia błyskawic
i płomieni
słońca
a człowiek to jest człowiek
i źle gdy na ubitej ziemi
staje do walki ze swym panem
który chociażby nut nie czytał
i nie miał słuchu
był pniem głuchym
to człowiek winien mu w zachwytach
pokłony niskie u stóp składać
zaś swoją lirę złożyć w skrzyni
nie złorzecz
nie wiń Apollina
bóg chociaż winny
jest bez winy
Moja Apokalipsa
Widzę wielkie, bezkresne ognia oceany,
nie wiem kiedy zachodzi, kiedy wschodzi słońce,
jestem sam jak rozbitek, dokoła orkany,
patrzę na pożegnalny mego świata koncert.
A świat tańczy jak okręt, gdy wśród sztormu tonie
lub jak motyl schwytany w gęstą sieć pajęczą.
W geście pełnym rozpaczy unoszę me dłonie,
moje oczy i ręce głośniej niż głos jęczą.
Lecz ich dźwięk niknie w szumie ognistych piorunów,
które niebo rozdarły na strzępów tysiące.
Pośród zgliszczy, dymów i płomieni szumów
zakończyłem ze światem życia mego koncert.