Wiersze - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska strona 79

Życie

Życie jest tak gwałtowne! Przerywa, nie słucha,
napada, krzyczy, tupie, męczy, zmienia maskę,
że aż sen ma gorączkę, śpiąc w różowych puchach
i bladym skrzydłem mocno bije o posadzkę.

Potrzeba tylko słowa, tylko gestu, listu,
by się złote pierścienie wygięły, skręciły,
by spłonęły tęsknoty, jak suknie z batystu,
i pękło serce z wielkiej słabości i siły.


Maria Pawlikowska - Jasnorzewska
"Bluszcz" 1924 nr 16

SZKICOWNIK POETYCKI (37)

Żywot nasz, jak łąka nieustannie przez nas samych ścinana, rośnie
nam równocześnie za plecami aromatycznym, siennym stosem.
Odurzający śnie, który nas czekasz kiedyś po skoszeniu całej tej łąki
zielonej! Z głową ukrytą w kopcu tego barwnego siana.
Zsypią nam się na oczy kwiaty naszych dni i nie palące już pokrzywy
naszych trosk. Będzie w tym stogu rezygnacja i pogoda równa może tym,
które rozjaśniają złocącą się już śmiertelnie, zgrabioną trawę na klombie
przede mną.
Nie ma goryczy, fermentu, nie ma śladubutowniczości pośmiertnej w
tych ściętych ziołach, o czym świadczy piękny ich zapach: namiętny i
lekkomyślny.

SZKICOWNIK POETYCKI (4)

   O miły robaczku, czarna perło owalna, dlaczego udajesz przede mną nieżywego? Skąd wiesz, że to odstrasza, że na widok nieszczęścia każdy ucieknie, mając po uszy własnych zmartwień? Podziwiam cię. Złość - uważasz - ostyga na widok śmierci? Wpatruję się w myśl chytrą, którą przedstawiasz. W doświadczenie odwieczne.
   Komediancie! Dajesz się podmuchowi zefiru bezwolnie posuwać...
   Słaby. Lekki...
   Aż nagle weźmiesz nogi za pas.
   I człowiek nieraz zawdzięczał życie podobnie czujnym manewrom.
   Wszyscyśmy bracia.

SZKICOWNIK POETYCKI (43)

Las to nie tylko żywiczny skarb dla naszego oddechu, smolny balsam
dla naszych płuc zmęczonych, zielone collyrium dla oczu.
Kto doznał od ludzi wiele złego czy dobrego, co jest czasem na równi
męczące jedno jak drugie, ten zrozumie znaczenie wspaniałej obojętności
drzew, tych jednostek bez ujemnych czy dodatnich zamiarów, tego
jedynego w świecie bezpiecznego tłumu.
Przesuwamy sie wśród pięknych prostaków, spoczywamy w ich cieniu
błogim.
Ramiona ich nie zatrzymują nas, nie mają oczu, aby nas śledzić i
sądzić naszą urodę, ani serc, aby nas kochać lub nienawidzić.
Gromada wysokiej miarydusz biorących z życia to, co najwięcej warte:
ciszę i spokojne sumienie.
Zgodnie obok siebie trwając, leczą nas przykładem niewzruszonego
spokoju.
Życie, zdyszane człowiekiem miotającym się uczuciowo jak ryba w sieci,
oddycha tu wspaniałą biernością, wypoczywa wreszcie.
- Stuk szyszki: bogowie oddają ziemi, co ziemskie.
Miniaturowy, drewniany wizerunek skupionego świerczka, rzeźba-ulotka
cierpliwej, niegorączkowej propagandy.
Po bytności w lesie czujemy sie jak odrodzeni. Byliśmy w dobrym
towarzystwie. , jak mówią niektórzy,
właśnie ci, od których ucieka się jak najdalej w głąb lasu.

SZKICOWNIK POETYCKI (49)

   Ileż to tysięcy mil od człowieka do człowieka, choćby stali tuż przy sobie?
   Ileż przestrzeni w poskręcanych błędnikach, ślimakach, labiryntach niewidzialnych?
   Ile gór i rzek, jakie stepy wyjące wichrem, jakie oceany monotonne, siwe, bezbrzeżne?
   Jakie hotele stoją wbudowane między nich, fantastyczne, o niezliczonych wejścisch i wyjściach, windach, piętrach i podziemiach?
   Któż to obliczy, kto ogarnie tę drogę, mapę jej wyrysuje i czas jej zdobycia określi?
   A miłość przebywa ją jednym krokiem. Jednym spojrzeniem.
   Elektryczna iskra miłości obiega w sekundzie całą tą przestrzeń, w przeszłość nawet sięgającą.
   I obejmuje się dwoje ludzi, z których jedno jak gdyby było w najgłębszych kopalniach, drugie na najwyższym ziemskim szczycie gór.

‹‹ 1 2 76 77 78 79 80 81 82 ››