Wiersze - Kazimierz Przerwa-Tetmajer strona 19

IV-

Gwiazdy, wy kwiaty, co się rozwijacie
na łące niebios o cichym wieczorze,
a kiedy wstają przedsłoneczne zorze,
jak brylant w ogniu, giniecie w szkarłacie:
 
po jakiejś drodze mistycznych zachwytów,
dążeń tajemnych, tęsknot nieokreślnych
myśl moja leci ku wam i w bezkreśnych
głębiach kołuje bezdennych błękitów.
 
W melodiach światła waszego się pluszcze,
w tajemnych wśród was przepada otchłaniach,
w tysiącznych skłonach i zmatrwychpowstaniach
przelata niebios nieskończone puszcze.
 
I jest jej, smutnej i w sobie zamknietej,
dobrze tam, wśród was, smętnych i tajemnic,
i milczeń pełnych, wiszących wśród ciemnic,
jak dusze pchnięte w zamyśleń odmęty.
 
I jest jej dobrze czasem, jak stepowy
rumak, co wicher piersią w pedzie chwyta
i złote iskry sypie spod kopyta:
lecieć i lotu znaczyć ślad ogniowy.
 
A czasem idzie jako dziecko w lesie
i trwożnie szuka między wami drogi.
czując olbrzymie jakieś tajne bogi,
jak lwy w pustyniach, błądzące w bezkresie.

IX-

Struna po strunie pęka, kwiat po kwiecie
więdnie i ginie, blask kona po blasku,
coraz jest ciszej, ciemniej i bezwonniej.
 
Coraz jest smutniej... Na kłos padły śniecie,
na łany śnieg padł. Próżno - - nikt pobrzasku
nie wróci dniowi, co się w pomrok kłoni.
 
Próżno po wiośnie czekać tych wiosennych
ożywczych wiatrów, siejących w świat rosą,
niosących z sobą dźwięk, swiatło i wonie - -
 
nie przyjdą z tajni gdzie legły, bezdennych,
nie wstaną, słodkich wzruszeń nie przyniosą,
nie zadrga serce ani krew zapłonie...

V-

Cudowna nocy, słodka i kojąca,
oto ma dusza znużona i blada
na łono twoje bezsilne upada
pod blask miesiąca.
 
Ciche ją światło obejmuje całą,
usta jej pieszczą łagodne promienie
i dziwne schodzi senne zachwycenie
na półomdlałą.
 
Z wolna ramiona zmęczone rozszerza,
otacza nimi słup światła przezroczy
i upojona, światłem sycąc oczy,
płynie w bezmierza.
 
Zbłąkany w drodze na jej bladej skroni
gwiazdy spoczywa promień modro - złoty,
niosąć jej z sobą marzące tęsknoty
ku wielkiej toni...
 
I zdaje mi się, że tam skądś, z ciemności,
wychodzi postać jakaś jasna, cicha
i do mej sennej duszy się uśmiecha,
pełna miłości.
 
Zda mi się, jakby wychodziła ku mnie
ta moc, co w wodach jest, górach, błękicie,
gwiadach i kwiatach, wszędzie - - która życie
obudza w trumnie.

VI-

Czasem, gdy marzę w póżną noc: z oddali
muzyka jakaś cicha ku mnie płynie,
nieziemska jakaś, dziwna i mistyczna,
kędyś w bezkresu poczęta głębinie.
 
I zdaje mi się, żem ją niegdyś słyszał,
gdzieś przed wiekami, wśród głuchych przestrzeni -
dziwne wspomnienia błądzą w mojej duszy,
dziwne mgławice ledwo widnych cieni.
 
I jakieś widze jakby w mgłach pamięci
zgubone światła, podobne do sennych
gwiazd, co mdlejąco majaczą w pomroczu
w czas zadumanych wieczorów jesiennych.
 
I myśl ma wpływa cicha, zadumana
w jakąś głąb pustą, milczącą, tajemną -
i zdaje mi się, że tajny Duch świata
w mistycznych echach mówi wówczas ze mną.

VII-

Żegnam cię,ty ypromienna, jasna, kryształowa,
rozkwitająca, bujną wiosną woniejąca,
bądź zdrowa, złota zorzo pogodnego słońca,
czarodziejko potężna, wszechmocna - -
                                    bądź zdrowa!
 
Żegnam cię, ty, co wiedziesz śpiże i miecze
na rozszalałe fale, we wrące płomienie,
na drogi, gdzie strach blady mieszka i ciepienie,
gdzie zaraza strudzoną śmierć za sobą wlecze,
 
nie zdejmując uśmiechu z twarzy ani chłodu
przerażeń w krew nie sącząc; ty, co nowe moce
dajesz ludziom, gdy los ich złamie i zdruzgoce,
i cenniejszą nad wszystko - niepamięć zawodu.
 
Żegnam cię! Jak z innymi, przyszłaś na świat ze mną,
lecz mi cię wydzierano i w końcu wydarto - -
wiaro w życie! żegnam cię! żegnam cię!... Nie warto
żyć bez ciebie, a chcieć cię odzyskać - - daremno... 

‹‹ 1 2 16 17 18 19 20 21 22 45 46 ››