Wiersze - Jan Kasprowicz strona 10

Xxxvii

Mieli syna, dali go do szkoły;
Syn się uczy, aż się serce śmieje;
Z roku na rok wzrastają nadzieje,
Z nimi rosną i dziury stodoły. To nic... wreszcie synalek Jemioły
Edukacji wsze przeszedł koleje;
Dzisiaj grzebie umarłe i pieje,
Pasie żywe - barany i woły. Ojciec poszedł już dawno na wieki,
Nie doczekał się nawet dziekana:
Na trud, lata nie pomogą leki. A matula w opałach od rana:
Drobi kluski przed księdza koguty,
Klepie pacierz i - czyści mu buty...

Xxxviii

Miał być księdzem... Ano, rzecz to zwykła:
Chłopskie dziecko... a ksiądz człowiek boży...
I tatulo grosz za groszem łoży,
I do miasta to żyto, to ćwikła.
 
Ale ludzka rachuba jak nikła!...
Syn im bardziej w nauki się wdroży,
Czuje, serce, jak na kłam się trwoży,
Jak całego prawda w sieci wikła...
 
Głużą ludzie... i ksiądz proboszcz słyszy:
Woła Maćka: "Panie! odpuść grzechy,
Lecz ze syna nie macie pociechy!..." Ojciec w gniewie pieni się i dyszy
I śle pismo: "Nie mojeś ty dziecko!"
A z rozpaczy umarło kobiecko...

Rozmilowala sie ma dusza
W cichym szelescie drzew,
Gdy koronami ich porusza
Druh moj,przecichy wiew.
 
Rozmilowala sie ma dusza
W glosnych odmetach fal,
Gdy druh moj,burza,je porusza,
W nieznana plynac dal.
 
Rozmilowala sie ma dusza
W tworczych promienach zorz,
Gdy druh moj,slonce,w swiat wyrusza,
Zycia plomienny stroz.
 
Rozmilowala sie ma dusza
W przepastnej nocy mglach,
Gdy druh moj,smierc,na polow rusza,
A przed nia lek i strach.

Anarchista

Był na Wielkiej Wojnie
I, rzecz oczywista,
Powrócił do domu
Jako "anarchista".

Zaczął patrzeć z góry
Na wieżę kościoła
I przed Bożą Męką
Nie odsłonił czoła.

Widział wokół siebie
Tak straszne rozboje:
"Chyba się rozpęknie
Ludzkie serce moje!"

Widział na pustkowiu
Dzieciąteczka bose:
Zamiast krztyny mleka
Mają zimną rosę.

Patrząc, jak się wokół
Mordują ludziska,
Na niebo i ziemię
Straszne gromy ciska.

Mordują się starzy,
Umierają dzieci:
"Już nade mną żadne
Słońce nie zaświeci!

Powrócę do domu -
Wołał zrozpaczony -
Będę walił pięścią
W ziem i nieboskłony!"

Był na Wielkiej Wojnie
I, rzecz oczywista,
Powrócił do domu
Jako "anarchista".

Zaczął patrzeć z góry
Na wieżę kościoła
I przed Bożą Męką
Nie odsłonił czoła.

Raz mu się po drodze
Wydarzyła chwilka,
Że się zagryzało
Na śmierć kondlów kilka.

A znów innym razem
Ujrzał, jak się kania
Za stadem młodziutkich
Wroniątek ugania.

I zawołał: "Wszystko
Wytracę i zniszczę,
Cały świat przemienię
W perzynę i zgliszcze!"

Rzecze na to Pan Bóg
Kiwając łaskawie:
"Niszcz i pal, ja świat swój
Na nowo postawię.

Krzyż nowy postawię
Na nowej Golgocie,
Nowy tłum przyklaśnie
Tej mojej robocie."

Zadumał się chłopiec
I spojrzał dokoła,
I ujrzał nad sobą
Wieżycę kościoła.

Patrzy: wokół siebie
Widzi wczesną wiosnę,
A tam, słyszy, hymny
Szlochają żałosne.

Patrzy i tak zadrży,
Aż mu oczy gasną:
To na cmentarz wiozą
Jego trumnę własną.

I szepnął burzyciel:
"Wiem ja, co to znaczy",
I przed Bożą Męką
Skłonił się z rozpaczy.

Aniol ciszy

O jak lagodnie spoczela twa reka Na moim wnetrzu, ty aniele ciszy -
Choc czlek przed chwila, zdawalo sie, slyszy,
Jak jeden balwan w slad za drugim peka.
 
I wszystka wirow - rozhukanych meka
Milknie od razu i przezroczej kliszy
Dusza podobna, gdzie, jak chor ow mniszy,
Slonecznych mysli tlum poboznie kleka.
 
I naprzod w szmer sie pacierzy rozplywa,
Oszolomiony zapachem kadzidel,
Co plyna z uczuc zlotych trybularzy -
 
Potem sie glosna, ale wdzieczna zrywa
Piesnia sprzed twoich, spokoju, oltarzy
I swiat wypelnia szumem swoich skrzydel.

‹‹ 1 2 7 8 9 10 11 12 13 28 29 ››