Wiersze - Władysław Bełza strona 7

Dzięcioł

 
 
Jak w pośród ludzi, tak też wśród ptaków,
Masz pracowitych, masz i próżniaków;
Jednych, co szkody robią nam dużo,
Drugich, co wszystkim za przykład służą.

A dobry przykład dać ludziom może,
Najmniejsze nawet stworzenie boże;
Często też pilna mrówka lub pszczoła,
Rumieni wstydem leniwców czoła.

Chodźcie do lasu, a zobaczycie,
Jakie to ptaszków przykładne życie,
Jak się dzień cały krzątają w pracy,
Choć tak maleńcy, choć tylko ptacy.

Na przykład dzięcioł, lasów obrońca,
Do pracy wstaje ze świtem słońca,
I jak najlepszy jaki gajowy,
Na owad leśny idzie na łowy.

Gdyby tak pilnie nie kuł swym dziobem,
Toby już dawno ten las był grobem;
Dawnoby nasze gaje i sady,
Na nic stoczyły brzydkie owady.

Ale on pilnie tych lasów strzeże;
Gdzie znajdzie owad, wnet go wybierze;
Potężnym dziobem puka po lesie,
Jakby im groził: „Ej, strzeżcie mnie się!"

Dziatwo! poczciwym idąc wciąż torem,
Niechaj ten dzięcioł będzie ci wzorem:
Tak jak on w lesie, my z nim w zawody,
Brońmy bliźniego od wszelkiej szkody!

Elementarz

Ucz się dziecino! masz książkę cudną!
Nauka starczy za wszystkie skarby!
Chociaż to niby trochę przytrudno,
Odrazu ująć figielki w karby!
Lecz jak się wdrożysz kochane dziecię,
To z książką dalej pójdzie ci łatwo:
Zawsze początek trudny na świecie,
A bez mozołu nic niema dziatwo!
Lecz się tak pracą nie trwóż dalece,
Nauka pójdzie łatwo: A... B... C...

Fabryka

Spojrzcie dziateczki! ilu tu ludzi,
Z ciężką się pracą zwycięsko składa!
Świt ich poranny do znojów budzi,
Noc późna ledwo do snu układa.
I kipi gwarem Boża czeladka,
I dyszą miechy i młoty jęczą...
A każdy snuje dalej jak z płatka,
Cichej swej pracy nitkę pajęczą!
Pomnijcie dzieci! że od wiek wieka,
W pracy cel życia leży człowieka !

Gawędka o gwiazdce

Widzisz to niebo, kochana dziatwo,
Gdzie srebrne gwiazdki migocą,
A które, myśląc, że to tak łatwo,
Zliczyć kusiłaś się nocą.

A gdyś poznała, że wzrok nie może,
Objąć ich w żadnym sposobie,
Myślałaś, że je zliczysz w jeziorze,
Co odbijało je w sobie.

Ale w ich roju, pełen zdumienia,
Wzrok się twój błąkał i korzył,
I temu niosłaś hymn uwielbienia,
Co je policzył i stworzył.

Główka niezwykłą zajęta pracą,
W której się myśli gubiły,
Dumała nieraz: gwiazd tyle! — na co?
Czy po to, by nam świeciły?
Czy Pan Bóg na to w niebios oddali,
Mlecznym je rozlał ruczajem,
Aby się ludzie im przyglądali,
A one ludziom nawzajem?

Wszak pomnisz dziatwo, te długie noce,
Ody wzrok twój gwiazdy przezierał,
Myśląc, że łzy tak błyszczą sieroce,
Które Bóg z ziemi pozbierał.

Podrósłszy nieco, pytałaś taty,
Znów o te gwiazdy złociste?
A tatko odrzekł, że to są światy,
Jak księżyc, słońce ogniste...

Jakimże może być to sposobem?
Sama pytałaś u siebie,
Boś tylko z ziemskim znała się globem,
Obcym ci świat był na niebie.

A jednak dziatwo, tak jest w istocie!
Choć myśl cię o tem przestrasza:
Ten blady księżyc i gwiazd tych krocie,
To wszystko ziemie jak nasza!

Jakżeby człowiek był próżny, mały,
Gdyby przypuszczał choć chwilę,
Że li dla niego ten świat wspaniały,
I gwiazdek stworzył Bóg tyle!

A każda gwiazdka — o! to świat wielki,
I trudno dojrzeć ich końca!
Choć błyszczą niby rosy kropelki,
Są gwiazdy większe od słońca.

Nieprawdaż, że to na baśń zarywa,
Jakby ją bajarz układał?
A przecież w słowach tych prawda żywa,
Której się rozum dobadał.

A co on zdobył w wiekowym trudzie,
To nam przyswoić potrzeba.
Może i na nas patrzą się ludzie
Z jakiej tam gwiazdy wśród nieba;

I tak słuchają, o moi mili,
O naszej ziemi ciekawie:
Jak ty mię dziatwo słuchasz w tej chwili,
Kiedy o gwiazdach ci prawię.

Gniazdko (Jak matka tobie..)

Jak matka tobie ściele łóżeczko,
Byś mógł wygodnie usnąć chłopczyno:
Tak ptaszek dziatwie swojej gniazdeczko,
Pomiędzy gęstą wije krzewiną.
Dziateczki moje ! niech was Bóg strzeże,
Wykręcać gniazdo biednej ptaszynie!
Bo kto ptaszkowi gniazdko zabierze,
Tego z pewnością kara nie minie!
I jak ty ptaszka — niedobre dziecię,
Bóg na tułactwo skaże cię w świecie!

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 16 17 ››