Wiersze - Władysław Bełza strona 13

Małe piekło

Chociaż śmiechem mnie zagłuszy,
Niedowiarek jaki mały,
Jednak powiem, że po uszy,
W piekłem siedział przez dzień cały.

Tak, siedziałem tam aż na dnie,
Drżąc, skulony gdzieś w zakątku;
A jak było tam szkaradnie,
To opowiem od początku.

Gdy tam wpadłem, — w jednej chwili,
Jakieś beksy w licznej zgrai,
Z wszystkich stron mnie obskoczyli;
Ten się dąsa, ów mazgai...

Ten się czepia mię za suknię,
Ów się wlecze jakby plaga,
A choć człowiek ich ofuknie,
Nic to jednak nie pomaga.
Wszystkie czarne jak murzyny,
Nie umyte, nie czesane!
Ręce brudne! A czupryny
Jakby strzechy potargane!

Drżąc, patrzyłem na te malce,
Co też będą broić dalej?
Ten w śmietance macza palce,
Ów nad świecą cukier pali...

Tamten w kącie czubi brata,
Inny wszystko niszczy, burzy!
Ach! za żadne skarby świata,
Nie chcę z nimi zostać dłużej!

Bo to piekło, co to z niego
Wieczny ogień i żar leci,
Niczem wobec piekła tego,
Co niesforne mieści dzieci!

Małpka

 
 

Jaś miał małpkę. Wiecie o tem,
Że pocieszne to stworzenie,
Z wielkim sprytem, chwyta lotem,
Każdy ruch, gest i spojrzenie.
Od samego przeto ranka,
W domu pełno wrzawy, stuku;
Małpka wciąż przedrzeźnia Janka,
A on śmiał się do rozpuku.
Lecz się wkrótce Janek mały,
Jej figlami znudził trochę,
I sam w odwrót przez dzień cały,
Jął przedrzeźniać swą pieszczochę.
— „Że cię małpka naśladuje,
Rzekł ktoś, no, bo głupie zwierzę;
Lecz czyż wstydu Jaś nie czuje,
Że z głuptaska przykład bierze?"

Mały wojak

Co ja widzę! u młodzieży
W pokoiku nieład wielki?
Na podłodze książka leży,
W głowie wróble i figielki.

Zamiast zasiąść nad stolikiem,
Czytać słówka z kajecika:
Jaś wywija pałasikiem,
A Staś służy za konika.

Chociaż ładnie ci w kołpaczku,
Chociaż bystry konik z brata:
Szablą — wierzaj mi chłopaczku,
Nie podbijesz jeszcze świata.

Lecz ci powiem, gdzie twa śmiałość,
W świetnej może błysnąć roli:
Oto zwycięż opieszałość
I weź figle do niewoli.
Taką je pobiwszy sztuką,
Ucz się, ucz przy łasce bożej!
Bo świat tylko przed nauką,
Z uwielbieniem głowę korzy!

Mama płacze

 
 
Mama płacze... Srebrne łezki
W ukryciu ociera,
A Cherubin je niebieski
Na skrzydełka zbiera.

Zbiera skrzętnie rozrzucony
Klejnot przy klejnocie,
I sam płacze zasmucony,
Przy smutnej robocie.

A jak zbierze, wnet poleci
I na wadze zważy,
I na krnąbrne i złe dzieci,
Bogu się poskarży.

A łzę matki, nie tak łatwo
Obmyć przeproszeniem;
Bo łza taka, droga dziatwo,
Zacięży kamieniem.

I na serce twe zuchwałe,
Co smuciło mamę,
I na życie twoje całe,
Wieczną rzuci plamę.

I Bóg ciebie zagniewany
Wypuści z opieki,
I Stróż Anioł zapłakany,
Odleci na wieki.

A choć mama ci przebaczy,
Ciężkie łzy goryczy,
Bóg osądzi je inaczej
I każdą policzy.

Zła to dziatwa i bezbożna,
Która mamę smuci:
O! bo wszystko wrócić można,
Lecz łez nikt nie wróci!

Marsz Skautów

"Święta miłości kochanej ojczyzny",
Oto w twą służbę wchodzi hufiec nasz!
Od lat najmłodszych do późnej siwizny,
Pragnie przy tobie czujną trzymać straż!
Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton,
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!
My łez nie ronim nad twą mogiłą,
Bo nie wierzymy żeś złożona w grób!
W was życie młode tętni całą siłą,
Żyć dla cię chcemy, - nie konać u stóp!

Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton,
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!
Pragniemy spajać nadziei ogniwa,
Że nam zwycięstwo da nabyty hart;
Że i ty z nami żyć będziesz szczęśliwa,
I każdy syn twój będzie ciebie wart!

Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton,
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!
Będziemy iść karnie pomimo przeszkody,
Będziemy z zapałem walczyć o twój byt;
Aby w nagrodę, kiedyś, z piersi młodej,
Okrzyknąć twego odrodzenia świt!

Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton,
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!

‹‹ 1 2 10 11 12 13 14 15 16 17 ››