Wiersze - Władimir Wysocki strona 7

Oto i on...

Oto i on, oto i on!
Przez wieczny mrok i wieczne zło
z wezwaniem na straszliwy sąd
zszedł między nas - nie wiemy kto,
może to on, może to on,
umarły mąż nieszczęsnych żon,
rozdawca kar i rachmistrz win,
ludzkości marnotrawny syn!
Oto i on, oto i on,
nieznany gość z nieznanych stron,
jak w lipcu śnieg, jak z nieba grom,
orkiestra tusz! Oto i on!
Może to zbieg? Może to Bóg?
Może to szpieg? A może wróg?
Jaki mu los wyznaczył czas
i zesłał wprost pomiędzy nas?
Oto i on, oto i on!
Spytałem go, jaki mu cud
pozwolił przejść nicości krąg
i jaki cel przyświeca mu?
Odrzekł mi gość: ,,Ten świat to dno.
miałem już dość, rzuciłem go,
w ciszę i śmierć pragnąłem wejść,
lecz żeby wejść, szmal trzeba mieć.
i cały czas pilnują bram,
resztę już znasz chcesz, spróbuj sam.

A więc to tak, a więc to tak!
W wędrówce swej dotarł na skraj,
lecz piekło mu nie poszło w smak
i wybrał znów nasz grzeszny raj,
zobaczył dno, podniósł się z dna,
a Judasz go ograł do cna,
w sześćdziesiąt sześć, w trzydzieści trzy
sława i cześć! Kwiaty i łzy!
On był wśród gwiazd i w piekle był,
ale na czas cofnął się w tył!
A więc to tak! A więc to tak!
Orkiestra tusz! Orkiestra marsz!
McKinley - Bóg! McKinley - mag!
Zbawiciel nasz i Mesjasz nasz!
Przyjmijmy go - człowiekiem jest,
zabić się - to bez sensu gest,
pochopny czyn, i nie wart nic,
do diabła z tym - kochamy żyć!
A więc to tak, a więc to tak,
już pieje kur, nadchodzi czas,
McKinley Bóg, McKinley mag,
jest pośród nas, jest pośród nas!
Osądził, że
wieczność to chłam
i zjawił się
Przewodzić nam!
To zbawca nasz, on wszystko wie,
na nic mu hasz i LSD,
samotny zbieg z okrutnej gry,
i jak my, taki jak my...

Oto i on, oto i on,
przez wieczny mrok i wieczne zło
z wezwaniem na straszliwy Sąd
zszedł między nas - nie wiemy kto,
może to on, może to on,
umarły mąż nieszczęsnych żon,
rozdawca kar i rachmistrz win,
człowieczy syn,
człowieczy syn...

Pieśń o zbrataniu dusz

Ktoś wierzy w Mahometa, ktoś w Allacha lub w Jezusa
Niejeden w nic nie wierzy i czort wie w co taki gra
Wspaniale w swej religii przyjęli to Hindusi
Że dusza nie umiera lecz wcieleń kilka ma

Chciałbyś od dziś by dusza twa
Zrodziła się na nowo
Lecz jeśliś żył jak świński ryj
To świnią będziesz znowu

Jeżeli krzywo patrzy ktoś, przyzwyczaj się do tego
I pluń na durni, którzy dziś wrogami twymi są
Po śmierci wnet leciutko już rozpoznasz wroga swego
Bo w górze ponoć mają jak rentgen taki wzrok

Na luzie żyj, swą wódkę pij
Jest powód by się cieszyć
Z kościami chłop jest prezes twój
W niego się możesz wcielić

Bo choćbyś teraz nawet był budowy cieciem nocnym
i nie pozwolą mówić ci gdzie ich dokładnie masz
Narodzić naczelnikiem się, ministrem prawomocnym
Powoli i kolejno ty wtedy wszystkim dasz

Papugą głupio strasznie być
I za kimś wciąż powtarzać
Nie lepiej to nie mówić nic
Niż bzdury opowiadać

I kto jest kto, i kto jest kim nikt tego dzisiaj nie wie
Choć naukowcy głowią się, co człowiek w sobie ma
Że gdy obiecać tylko mu własnego coś dla siebie
To w lojalnego zmienia się i służalczego psa

Dlatego też pocieszam się
Hindusi to potwierdzą
Że wziąłem prawdy tylko te
Te które mi zatwierdzą.

Pieśń o ziemi

 
 
Kto to rzekł: pożar strawił nasz świat,
nigdy ziarna nie przyjmie już ziemia?!
Kto to rzekł: ziemia sczezła do cna?
Przecież tylko na chwilę zasnęła.

Nie wyczerpie nikt morza do dna,
macierzyństwa nikt ziemi nie skradnie!
Mówi ktoś, że spalona, lecz trwa,
choć z rozpaczy sczerniała szkaradnie.

Tak, przeciętą okopem ma pierś,
wokół wyrwy jak rany na ciele,
wszystkie nerwy wyprute na wierzch
- Ziemia cierpi nieziemskim cierpieniem.

Lecz wytrzyma, przeczeka zły czas,
nie próbujcie z niej zrobić kaleki!
Kto powiedział, że śpiew ziemi zgasł
i że ziemia zamilkła na wieki?

Przecież śpiewa przez rany, choć śpi,
zabrzmi życiem i jęki zagłuszy.
Przecież dusza człowiecza w niej tkwi,
a butami nie można zgnieść duszy.

Piosenka o przyjacielu

Jeśli przyjaciel nagle się okazał
ni to przyjacielem ni to wrogiem...
jeżeli od razu nie poznajesz,
dobry to czy zły człowiek -
chłopaka w góry z sobą weź - zaryzykuj
Nie zostawiaj go samego!
Niech we wiązadle jednym będzie z tobą -
tam rozumiesz, kto on jest.

Jeśli chłopak w górach nie bardzo,
jeżeli od razu zmiękł i chce w dół,
stąpnął krok na lodowiec i zmarniał potknął się
- i podnosi krzyk,
znaczy to, że z tobą jest obcy.
Nie pouczaj go - od razu wygoń.
W góry takich nie biorą i tu
o takich nie śpiewa się.

Jeśli on nie skomlał nie stękał,
Był pochmurny i zły - lecz szedł,
a gdy upadłeś ze skały, jęczał - lecz trzymał cię:
Jeśli szedł za tobą jak w bój,
Na szczycie stał, upojony -
znaczy to, że jak na samego siebie
możesz liczyć na niego.

Piosenka o ziemi

Kto powiedział Wszystko spłonęło do cna,
więcej nie posiejesz w ziemi ziarna...
Kto powiedział, że ziemia zmarła?
Nie, ona przyczaiła się do czasu...

Macierzyństwa nie odbierzesz Ziemi,
nie odbierzesz, tak jak nie wyczerpie się morze.
Kto powiedział, że Ziemię spalono?
Nie, ona tak sczerniała od trosk.

Jak rozcięcia leżą okopy,
i leje jak z rany otwartej.
Obnażone nerwy Ziemi
nieziemskie cierpienia znają,
Ona zniesie wszystko, przeczeka,
nie zaliczaj Ziemi do kalek.
Kto powiedział, że Ziemia nie śpiewa,
że ona zamilkła na wieki?

Nie! Dźwięczny głos Ziemi zagłusza jęki,
przecież Ziemia to nasza dusza,
buciorami nie zdepcze się duszy.

Kto powiedział, że Ziemię spalono?
Nie, ona przyczaiła się do czasu...

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 ››