Wiersze - William Shakespeare strona 5

Sonet 31

Pierś wzbogaciłeś sercami wszystkimi,
Których nie widząc, za zmarłe je miałem;
Rządzi tam Miłość z przymiotami swymi
I mili, których w myślach pochowałem.
Łez świątobliwych i żałobnych wiele
Pobożna miłość skradła z oka mego,
By spłacić zmarłych. Ale przyjaciele
Skryli się, żyjąc na dnie serca twego!
Tyś grobem, w którym miłość pogrzebana
Żyje, a moi kochankowie zmarli
Mają tam cząstkę, ongi im oddaną;
Tę własność wielu tobie przekazali.
     W tobie ich obraz widzę ukochany,
     Tobie - im wszystkim - we wszystkim oddany.

Sonet 33

Wiele wspaniałych poranków widziałem,
Pieszczących góry swym monarszym okiem,
Licem złocistym łąki całowało,
Nieba alchemią złociło potoki.
Lecz wkrótce niskim chmurom już nie wzbrania
Niebiańskie lico przesłonić plugawie
I świat porzuca, oblicze zasłania,
Mknie niewidzialne na zachód w niesławie.
Tak wczesnym rankiem me słońce świeciło
Nad głową moją tryumfalnym blaskiem;
Lecz, biada! Moim przez godzinę było,
Później przede mną skryło się w chmur maskę.
     Cóż, słońcem ziemskim gardzić się nie godzi, 
     Gdy zaszło: tamto w niebie też zachodzi.

Sonet 35

Uczynku swego nie żałuj już dłużej:
Kolce ma róża, błoto potok srebrny,
Słońce się zaćmi, księżyc się zachmurzy,
W najsłodszym pąku żyje robak wstrętny.
Błędy popełnia każdy; i ja grzeszę,
Gdy twój występek zmniejszam porównaniem;
Siebie poniżam, z rozgrzeszeniem spieszę,
Z większym niż wina winy darowaniem.
Błąd zmysłów zmyślne usprawiedliwienie
Uzyskał. Wróg twój stał się tarczą twoją;
Sam przeciw sobie składam oskarżenie,
Miłość i wrogość stanęły do boju
     Tak zajadłego, że zostać wypadnie 
     Wspólnikiem tego, który mnie okradnie.

Sonet 36

Tak, widać być musimy osobami dwoma,
Choć łącząca nas miłość jest jedna i cała:
Jest tak po to, by każda przywara kryjoma,
Co mnie kala, na ciebie cienia nie rzucała.
Miłość twoja i moja jeden w sobie mieści
Sens - mimo że wciąż życie rozłącza nas zdradnie,
A to nie odmieniając serc jedynej treści,
Zbyt wiele słodkich godzin miłowaniu kradnie.
Mogę udawać odtąd, że cię nie poznaję,
By nie sprawić ci wstydu swą żałosną winą;
I ty mnie też przy ludziach zgodnie ze zwyczajem
Nie honoruj, bo honor zszargają ci drwiną:
     Tego nie chcę - gdyż takie są miłości prawa,
     Że gdyś mój, moją jest też twoja dobra sława.

Sonet 37

Jak stary ojciec znajduje uciechę,
Widząc swe dziecko w rozkwicie młodości,
Tak ja w wartości twej widzę pociechę,
Choć mnie kaleczą losu przeciwności.
Ród, rozum, piękno, bogactwa zebrane -
Jedno z nich, wszystkie, jeszcze więcej może? -
W tobie zostały ukoronowane,
Więc w grunt tak żyzny moją miłość złożę.
I już nie jestem ułomny, wzgardzony,
Ubogi; cień twój tyle prawdy kryje,
Że twym bogactwem wielkim wzbogacony,
Cząsteczką całej twojej chwały żyję.
     Spójrz, najgodziwsze miej, boś ty godziwy. 
     Masz to; więc jestem po stokroć szczęśliwy.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 11 12 ››