Wiersze - William Shakespeare strona 7

Sonet 5

Jeśli z miłości kłamię, jakże miłości przysięgnę?
Ślub złożony piękności sam tylko zdradę powstrzyma.
Choć sobie wiarołomny, lecz tobie wiernym będę;
Myśl ma jak dąb, przed tobą kłoni się jak wiklina.
Uczony z oczu twoich księgę uczyni dla siebie,
W której zawarte wszelkie sztukom dostępne radości,
Gdy o mądrości mowa, mądry, kto poznał ciebie,
A uczony ów język, co chwałę twoją głosi.
Głupcem, kto bez podziwu spogląda w twoje lico,
Tyle wart jestem, ile pochwał twym wdziękom wyliczę,
Oko twe jest miłości gromem i błyskawicą,
Bez gniewu, lecz muzyka w nim jest i ognia słodycze.
     Więc niechaj się niebianka nad miłością zmiłuje,
     Gdy ta chwałę niebiańską przyziemnie wyśpiewuje.

Sonet 53

Czym jesteś, z czego ciebie uczyniono,
Że cieni błądzą przy tobie miliony?
Każdemu z ludzi jeden przydzielono,
Ty jeden cienie rzucasz na wsze strony.
Adonis, wdzięku otoczony chwałą,
Urody twojej jest odbiciem miernym;
Z lica Heleny zbierz urodę całą:
Będzie twym greckim wizerunkiem wiernym.
Mów mi o wiośnie i o lata żniwie:
Pierwsza jest tylko twej piękności cieniem,
Drugie twą hojność ujawnia prawdziwie;
Błogosławionych zjawisk tyś wcieleniem.
     Jest cząstka ciebie we wszelkiej piękności,
     Lecz równa wierność w żadnym z serc nie gości.

Sonet 6

Zaledwie słońce zmyło z lic poranka
Rosę i stado w gaj weszło za cieniem,
A już Cytera, szukając kochanka,
Na Adonisa czeka z utęsknieniem
Pod wierzbą ponad strumieniem rosnącą,
Tam gdzie Adonis dumne czoło chłodzi:
Dzień był gorący, lecz ona gorąca
Jest jeszcze bardziej, gdyż on nie nadchodzi.
Lecz oto nadszedł, porzuca strój cały
I nagi na brzeg zielony wstępuje;
Choć słońce ziemi rzuca wzrok wspaniały,
Królowa bystrzej się w chłopca wpatruje.
     On w wodę skoczył, dojrzawszy ją okiem;
     "Jowiszu", rzekła, "daj mi być potokiem!"

Sonet 62

Pełne miłości do siebie mam oko,
Przepełnia grzech ten me członki i duszę;
Tak jest ukryty w mym sercu głęboko,
Że żadnym lekiem go stamtąd nie ruszę.
Urody większej w nikim nie znajduję,
Wiary tak prawej, tak wiernej prawości,
Więc wartość moją ja sam opisuję,
Gdyż wszelkie cudze przewyższa wartości.
Lecz gdy w zwierciadle widzę moje lica:
Smagłą, pociętą zmarszczkami sędziwość,
Wówczas wywracam mą miłość na nice -
Tak kochać siebie, cóż za niegodziwość!
     To ciebie we mnie wysławiać próbuję; 
     Młodością twoją mą starość maluję.

Sonet 70

Że winią ciebie, to ci nie uwłacza;
Zawsze na piękność oszczerstwo spaść może,
A podejrzenie urodę otacza,
Krążąc jak wrona w niebiańskim przestworze.
A więc bądź dobry, a oszczercza zdrada
Powiększy wartość twą, przez Czas uznaną;
Najsłodsze pąki robak grzechu zjada,
Lecz tyś jest wiosną czystą, nieskalaną.
Z zasadzek młodych dni wyszedłeś cały,
Bez boju z wrogiem lub tryumfująco,
Lecz w tej pochwale nie ma tyle chwały,
By okiełzała zawiść wciąż rosnącą.
     Gdyby na ciebie cień oszczerstw nie padał, 
     Serc królestwami ty jeden byś władał.

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ››