Pogarda dla nie znającej poezji
Gdy spoczniesz kiedyś w grobie, nikt cię z tęsknotą nie wspomni,
żadnego serca nie wzruszysz, nikt nie zapłacze po tobie,
bo nie zrywałaś róż Pierii. Będziesz w podziemnym świecie
błądzić z innymi zmarłymi - cień zapomniany przez wszystkich.
Anioł
Światłością lśniąc, u wrót edemu
Stał z głową opuszczoną Anioł,
A buntowniczy, mroczny demon
Krążył nad piekła złą otchłanią.
Duch zaprzeczenia, duch bluźnierczy
Spoglądał na czystego ducha
I słodkim żarem po raz pierwszy
Miłośnie drgnęła istność głucha.
Nienadaremnie, rzekł, zaznałem
Blasku, co spłynął mi od ciebie:
Nie wszystkim w świecie pogardzałem,
Nie wszystkom nienawidził w niebie.
Piotr
Noc, w noc całymi latami,
Sen, w dzień gdy ranek za nami,
Czas, w nas stukał jak zegar,
Nie wiedział nikt co nam odmierzał.
Bo to wszystko przecież miało trwać najwyżej pięć lat,
a może mniej.
A to wszystko przecież miało trwać najwyżej pięć lat,
Choć zmienił się cały świat, jesteśmy
Zawiruje jeszcze raz, będziemy.
Nut w brud, każdy wyśpiewa,
Słów, mów sto wypowiedział,
W czas, zły i niepogodny,
Śmiech, śmiech wszedł z nami w drogę.
Dziś Piotr gdy Ciebie niema,
Pieśń tą wznosimy do nieba,
Trwaj tam, czuwaj nad nami,
Noc, w noc usłaną gwiazdami.
Krakusy
Grzmią pod Stoczkiem armaty,
Błyszczą białe rabaty
A Dwernicki na przedzie
Na Moskala sam jedzie.
\'Hej, za lance, chłopacy!
Czego będziem tu stali?
Tam się biją rodacy,
A myż będziem słuchali?
Chodźwa trzepać Moskala,
Bo dziś Polska powstała!
Niech nam Polski nie kala -
Hej, zabierzwa mu działa!\'
I zerwali się razem,
Postrunek rzucili,
Nie wołani rozkazem
Na batalią przybyli.(...)
Czerw Zwycięzca
Oto godowa noc
Śród lat, co w smętnych zgasły snach!
Skrzydlatych, jasnych duchów moc,
W zasłonach i we łzach,
Patrzy na dramat, który gra
Nadzieja, to znów strach,
A gędźbą sfer rozbrzmiewa donośną
Wszystek teatru gmach.
Aktorzy - z kształtów ni to Bóg,
Jak pszczelny szemrzą ul,
Błędnie szukając dróg.
Te kukły swych się jęły ról
Z woli bezkształtnych jakichś lich,
Co sieją w tłumy, jak w skiby pól
Z sępich rozwutych skrzydeł swych
Niewidzialny ból.
Pstry dramat! Lecz po wiekó wiek
Nie zginie o nim wieść:
Wiecznie trwać będzie Widziadła bieg
I tłumy za sobą wieść
Po kole... krążże więc koło, krąż
By znów się w siebie wpleść!
Te same szały i winy wciąż
I groza... dramatu w niej treść!
Lecz patrz! W pobliże płochych rzesz
Potwór się chyłkiem wkradł -
Z wolna na scenę pełznie od dźwierz
Ohydny, krwawy gad.
Już wpełzł! Już straszny zaczął łów
Śród trwożnych ludzkich stad.
Łkają serafy widząc jak z kłów
Sączy posokę i jad.
Już koniec - światła już mrą...
Na ból coi każdy pręży nerw,
Z szelestem jak śmiertelne gzło
Spada zasłona - ale wpierw
Anioły w męce podnoszą głos,
Bladości swych nie kryjąc lic,
Że dramat ten to człowieczy los,
W którym mogilny zwycięża czerw!