Wiersze - Leopold Staff strona 22

Kogut

 Purpurowego hełmu uwieńczony chwałą,
W ogniu piór, gdzie grą wszystkich odcieni się przędzie
Gama barw, od zórz świtu po nocy krawędzie,
Dogląda biegu słońca pod niebios powałą.

I czujny jak sumienie Piotrowe noc całą
Śpi bacznie, w budziciela strażniczym urzędzie,
By przed brzaskiem otrąbić hejnału orędzie,
Ażeby słońce pory wschodu nie przespało.

Zegar wsi, zwiastun trudu i prorok niepogód,
Hasłem nadziei wita ranek pracy kogut,
Gdy z blednącym pomrokiem wczas ma się do końca.

Stojąc na złotym gnoju, blaskami połyska
Jakby czerwony płomień nocnego ogniska,
Co przygasa w obliczu wschodzącego słońca.

Korona

"Korona"

W rubin stopić swoją dumę i serdeczny ból,
W szmaragd nadzieje swoje i lasów zielenie,
W topaz swą młodość złotą i zboże wszech pól,
W szafir morze i słodkich twych oczu wspomnienie.

I w żarze, którym serca mego tchną płomienie,
Z  złota, jakiego nie śni dla swych miodów ul,
Bez wytchnienia kuć dla cię, dzień i noc, szalenie,
Koronę, jakiej nie znał żaden ziemi król.

I zaprzysięgłszy ci na życie i grób,
To świata wszechbogactwo rzucić ci do stóp
I bezgranicznie szczęście swe płakać w łez  zdroju:

Potem pośród zamętu rozkoszy i mąk
Oszaleć od pierwszego dotknięcia twych rąk
I lecieć umrzeć za cię w jakimś strasznym boju!

La Rochefoucauld

Ja nie nudzę się nigdy.
Ledwo tylko się zbudzę,
Głowę wciąż mam zajętą.
Kiedy jednak się nudzę,
Biorę książkę do ręki,
Siadam w oknie wygodnie
I patrzę na ulicę,
Jak się snują przechodnie.

Wróbel
 
 
Kochany wróblu mój, obywatelu
Czterech pór roku i świata całego,
Bywalcze wszystkich dróg, co wzdłuż pól biegą,
I wszech podwórek włóczęgo bez celu!
 
 
Niechaj cię  moce Opatrzności strzegą,
Że mnie nawiedzasz, stary przyjacielu,
Których na ziemi tej jest tak niewielu,
 
 
U okna mego siadasz w zmierzchu zimy,
Co mą samotność i pustkę rozszerza,
„Cierp, cierp, cierp” – ćwierkasz i cierpliwie cierpię,
 
 
Patrzę na dachy i kominów dymy
I wieszam serce, jak lampę przymierza,
Nicią tęsknoty na księżyca sierpie.

Mali ludzie

Kocham was, mali ludzie, i szarzyznę smętną
Dni i izb waszych, w których trumna czy koleba
Nie odwraca wam myśli od grosza i chleba,
Zarobionego pracą pilną, acz niechętną.

Nieświadomość wyryła wam bezducha piętno
Na czole, co nie wznosi się do gwiazd i nieba,
Bo żadnej krasy życiu waszemu nie trzeba
I duszę na czar piękna macie obojętną.

Lecz choć jesteście, zda się, tak ślepi i głusi
Na wszystko, co urokiem snu i marzeń kusi
W dal cudu i zachwytu, ku przyrodzie-matce:

I wy macie krainę poezji, choć biedną,
I chowacie w swej duszy tęsknotę bezwiedną:
Skrzyneczkę z owsem w oknie swym i ptaszka w klatce.

‹‹ 1 2 19 20 21 22 23 24 25 34 35 ››