Wiersze - Jonasz Kofta strona 3

Brat

A wtedy nagle
Brat mi zbladł
Przeżegnał się
I wpadł
Pod blat
Cholera, myślę
Taki świat
Taki był
Dobry brat
I wpadł
Pod blat

Rodzony mój
Kochany brat
Niby podcięty
Kwiat
Tak padł
Siedzielim czasu
Spory szmat
I nagle patrzę
Szach i mat
Już wpadł
Pod blat

Ja zawsze z bratem
Fertig, git
A tu przez jeden
Litr
Ten wstyd
Taki był z niego
Gieroj, chwat
I wpadł
Pod blat

Półtora pana
Był mój brat
Nie słuchał
Rad
Za mało jadł
Bo trzeba przegryźć
Chociaż gnat
A brat mój na czczo
Ze mną siadł
I wpadł
Pod blat

Z jednej mamusi
Z kilku tat
Człowiek się wzruszył
Brat
To brat
My od małego...
Tyle lat
A tu zaistniał
Głupi fakt
Bo wpadł
Pod blat

Stoi przede mną
Jeszcze pół
A pod półbasem
Stół jak wół
Nogi ma cztery
Twardy blat
Pod blatem leży
Brat
Co wpadł
Pod blat

Zbudź się, braciszku
Nie da rady
Muszę dokończyć sam
Biesiady
Bo o co?
Po co?
Szarpać się
Leży pod blatem
Jak ten kwiatek
Ech!
Życie nasze niebogate!
Na co mi taki
Brat pod blatem
Nie?

Cara Italia

Italia, Italia
I ta talia Franceski
Nad milano niebieski nieboskłon
Italia, Italia
I ta aria
Co w La Scali śpiewała ją bosko

Wszystkie były brunetki smagłe
Wszędzie na cię czyhały zasadzki
I szeptały - ty słowiański diable
I malował je Siemiradzki

Tutti frutti
Canzona Napoli
Tutti frutti di mare i ty
Jakże piękną tworzyliśmy parę
Tutti frutti amore cantare

Zobaczyłem Neapol i żyję
Do Sorrento nie wrócę więcej
Do fontanny Di Trevi rzuciłem
Cztery ruble - to dużo pieniędzy
Tenor miałem wtedy prawie włoski
W hotelowym pokoju palmę
Colosseum pamiętam antyczne
I doprawdy kolosalnie

Italia, Italia
I ta talia Angeli
Na San Marco anieli z marmuru
Italia, Italia
I ta aria
Co w San Pietro słyszałem ją z chóru
Noce były dwa razy dłuższe
Na gondoli kołyszące chwile
A spaghetti dwa razy krótsze
I nie było kłopotów tyle

Tutti frutti
Canzona Napoli
Tutti frutti di mare i ty
Jakże piękną tworzyliśmy parę
Tutti frutti amore cantare

Chcę zrobić dla ciebie coś

Chcę zrobić dla ciebie coś
Żebyś oniemiała wprost
Swój kapelusz zjeść
W czarnym fraku biec przez deszcz

Żebyś ze mną nie nudziła się
Żebyś może zadziwiła się
Żebyś wreszcie uwierzyła, że ja;
Mam niezaprzeczalny wdzięk

Chcę zrobić dla ciebie coś
Żebyś oniemiała wprost
Śpiewając na cały głos
Wyszczotkować lwa pod włos

Żebyś nigdy mnie nie miała dość
Żeby prędko ci mijała złość
Żebyś zawsze pamiętała to;
Jestem niewątpliwie ktoś

Chcę zrobić dla ciebie coś
Żebyś oniemiała wprost
Na razie przyniosłem bez
Biały jest
ładny jest
Weź!

Cięcie

Twarz błazna rozpłaszczona na witrynie
Podgląda cię, kobiecy manekinie
A od szkarłatu twoich warg
Błazeński poczerwieniał kark
Ukradnie kiedyś nogę ci w zamęcie
Chichocąc albo łkając
Cięcie!

Na długim, szarym, wąskim świtu moście
Pół nocy stoją jacyś smutni goście
Czekają tak na pierwszy błysk
A potem głową w dół - bryzg!
To rzeka czarna woła do nich - chcę cię
Łopocą im nogawki
Cięcie!

Ta winda, która co dzień zjedziesz na dół
Pewnego dnia opuści ziemski padół
Trzy piętra minie, potem pół
A potem parter, ciągle w dół
Ktoś powie miło, widząc twe napięcie:
Witamy pana w piekle
Cięcie!

Odejdźcie, sam zostaną na okręcie
Cięcie!

A teraz trzeba dużo, dużo snu
Cięcie!
Przez pół

Co to jest miłość

Co to jest miłość
Nie wiem
Ale to miłe
Że chcę go mieć
Dla siebie
Na nie wiem
Ile

Gdzie mieszka miłość
Nie wiem
Może w uśmiechu
Czasem ją słychać
W śpiewie
A czasem
W echu

Co to jest miłość
Powiedz
Albo nic nie mów
Ja chce cię mieć
Przy sobie
I nie wiem
Czemu

‹‹ 1 2 3 4 5 6 29 30 ››