Dwie chorągwie
Przez ten rodowód
Przez ten sejmik słów
Pełen zgiełku Harasymowiczów
Idąc jak przez
Wojsk ulicę
Czy mam przerąbać szablą
Na pół ten stół
Czy mam go spalić
Jak Gonta - dwór
Razem z pradziadów portretami
Którym podkręca wąsa
Moja świadomość
Czy mam zakopać w ziemi
Krzywą szablę fantazji
Chyba że
Jak pradziadowie
Dwie chorągwie
Jak przy namiocie
Zatknę przy stole
Jedną
Z lackim Karolem
Krasną drugą
Z Archaniołem
Dziewczyna
Niosę tę dziewczynę niosę
I ją złożę
Na starej słomie
Gdzie komarów chóry
Dziewczyna bowiem jest
Na podpałkę natury...
Dzwoniec przedwiośnia
Cisza
krew nabiegła
do twarzy wiklinom
cisza
Nagle
z całych sił
dzwoni burza
w szklance liter
Gdy serce pęknie na mróz
Jak w zimie buki pękają
Połóżcie mnie na wóz
Niech jedzie furka pejzażu
Niech wywiezie mnie z miasta
Gotycki kurnik toczy trąd
Tam nie ma komu podać
Żadnej z dwóch czystych rąk
Połóżcie mnie na wóz
Z widokiem na Bieszczady
Na wielki pożar gór
Na Rawkę i Stuposiany
Za wozem nikt nie pójdzie
Deszczyk wszystko pokropi
I konie same ruszą
Bo znają moje drogi
Głogi
Głogi głogi głogi
ni wiersza
ni człeka
ni ptak nie narzeka
Spokój
nie trzeba pisać
nie trzeba świata
sobą zachwycać
Głogostan