Pażdziernik
Jesienna krzątanina drzew
Góra zeszła na brzeg
łapie ryby jak niedźwiedź
Jesienna krzątanina drzew
Poprad unosi białą sukienkę miłości
nie znam już twarzy
opartej kiedyś o góry jak ikona
Jesienna krzątanina sumień
Wiele rzeczy stary nie pojmuję
Błąkam się po świecie jak po domu ciemnym
z oknami usianymi gwiazdami
Gwiazdy wróżyły mi samotność
i to się potwierdza gdyż prócz zwierząt
i ptaków nie mam przyjaciół
prócz swetra który ma jeszcze
bijące serce
I wiesz – chciałem ci coś powiedzieć
lecz rozpaliłem jesień na cały horyzont
i wszystko poszło z dymem
I może to lepiej
Zagraj mi tylko na harmonijce
te czerwone lecące liście
daleki gwizd pociągu wśród gór
małą sukienkę miłości
i zagraj mi moją wolność
która rani wszystkich
do krwi jak głóg
Piosenka XXIX
Całe życie w niebo idzie
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
I nadal tamtej połoniny wiatr
I chmur wiosennych grzywy
I na chorągwi wspomnień twarz
Z włosami wiejącymi
Jak ciała nasze w mrocznym rytmie
Wznosiły się góry i opadały
Tak dzieje się gdy wiosna przyjdzie
Wypala miłość stare trawy
Jak popiół rozwiały się grzechy
W ciszy ktoś zawilce zasiał
I tylko grzmią włosy przestrzeni
W wielkich oknach mego świata
Całe życie w niebo idzie
Mój połoniński pochód
I buki srebrni jeźdźcy
Nad nimi wiosny sokół
Płochliwe palce
Jej palce płochliwe palce
które ćwierkaja jak ptaki
Wiosenny dąb
wypuszcza coraz większe
zielone pędy
Jej palce płochwile palce
przeleciały nisko jak jaskółki
nad ciałem
Musnęły liście
Jej palce płochwile palce
dotknęły drzewa
I wtedy majowa burza
wezbrała w konarach
Wszystko
dźwignęło się
pod rumiane obłoki
Trudno pisać jaśniej
Zawstydzona dłoń
zakrywa
rumiany papier
Po co jestem
Po co jestem
Po co jestem
żeby tralala codziennie
nie ma mnie
Po co nie jestem
bo lubię lub żeby pisać
stawiać buki liter
ubrane w wiosenną zieleń
Bo im mniej jestem jako ja
tym większy las wierszy jako on
w środku dom
I jest się takim jak się chce
i to cieszy
Bo im mniej tym więcej
Mniej więcej
Pod miłorząbem
Stali pod miłorząbem
do pasa w zielu wrzącym
trzmielem i pożądaniem
wróblami i oddaniem
Jak wilga nuciła - mój miły
rzekł jej - kochanie - pod miłorząbem
słonecznik w bok twarz uchylił
jej piersi straciły rozsądek
I zaczął gwałtownie na niej
rozrywać suknie jak niebo
i góry zaczęły odpływać
i świat był bardzo daleko
Rozsądne zostało tylko
to wilgi zielone oko
lecz nie patrzyło na trawy
bo śpiewało wysoko