Wiersze - Wincenty Korab-Brzozowski strona 4

Poeta

Ani na dźwięk dublonów złotych, ani piastrów
Żadna się struna lutni mej nie zakolebie:
I raczej ze świątynnych podcienia pilastrów
Będę wyciągał rękę, przechodniu, do ciebie,
Niż miałbym się dopuścić zdrady Gwiazd na niebie.


z francuskiego przetłumaczył Stanisław
Pieńkowski

Pictor

Sztuka twoja, gdy kształty z kolorami splata,
Wytwornością i siłą artysty-mocarza
Boską istność wyzwala z rzeczy tego świata.
I jakiekolwiek życie - miast czy wsi - wyraża,
Zawsze nam zmysły duszą czującą obdarza.


z francuskiego przetłumaczył Stanisław
Pieńkowski

Schyłek

Wkrótce już źródło moje bić przestanie,
Jałową skałę martwe zalegną upłazy.
Noc ku mnie Wielka zbliża się niepowstrzymanie:
Przyjmij tedy, rycerzu bez trwogi i skazy!
Błogosławieństwo moje, a z nim - pożegnanie.


z francuskiego przetłumaczył Stanisław
Pieńkowski

Epigram

Pan, mój panie! na świat zjawił się w złocie,
A nade mną głód w dzieciństwie się żalił.
Pan - przebiegły, a ja - w ducha prostocie.
Lecz gdybyśmy nagle nadzy zostali.
Pan za siebie wstydem by się spalił


z francuskiego przetłumaczył Stanisław
Pieńkowski

Ofiarowanie/Offrande

Na smutnej bieli Księgi, wszystkich dni przeżytych
Świadectwa, niechaj przez cud trudzący wytrwałości,
Gdy tego chcę, marzenie moje wnet zagości,
Zastygając w tajemne szyfry znaków skrytych.

Cielesna piękność moja: tak kruchy ornament,
Który w ucieczce swojej czas gorzko doświadcza;
Młodość ma, ponad którą dłoń Anioła władcza;
- Całym jest gotów przyjąć dziś Oczarowanie.

Wiemże to jakie będzie? lecz przeczuwam przecie
- O, źródło cienia, lecz i jasności w tym świecie -
Wedle daru pewnego czytania w przyszłości:

Wśród równiny ogromnej, co w dal się rozszerza,
Zawsze Błękitu pragnąc, pełen zachłanności,
Płomienny kwiat miłości, składany w ofierze.

z francuskiego przetłumaczył Marian Stala




Sur la triste blancheur du Livre, document
De tous ces jours vécus, je veux, par un prodige
De patient labeur, que mon ręve se fige
En symboles harmonieux, profondément.

Ma physique beauté, versatile ornament
Qu'en sa fuite le temps amčrement afflige;
Ma jeunesse qu'un Ange admirable dirige,
Me voilŕ tout entier pręt ŕ l'Enchantement.

Quel sera-t-il? Le sais-je? Et pourtant je présume,
Ô foyer de clarté primitive et de brume,
D'aprés un certain don de voir en le futur:

Dans une plaine immense, et monotone, et verte,
Toujours! ŕ l'appétit vorace de l'Azur
La flamboyante fleur de mon amour offerte!

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 18 19 ››