Która przyjdzie
Jam Pani oddalonych, odwiecznych ogrodów,
Gdzie obok róż cyprysy stoją zamyślone;
Otwieram twoje okna, zbyt długo zamknione,
Na radość tchnień wiosennych i słonecznych wschodów.
I utracona niegdyś dla ciebie przedwcześnie,
Umiem zawsze odgadnąć (o Serce pamiętne!)
Ciał nagich i przeczystych objawienia smętne,
I grzechy pośród mroków skrywane boleśnie.
Dlatego wstań, o biedny, z przepaści tęsknoty!
Jestem życie błękitne, a gołębic loty
Białością nieskalaną wieńczą czoło moje.
Jam oczu zachwycenie, co gwiazdy zapala,
Mój uśmiech opiekuńczy od ziemi wyzwala,
I daje nieodmiennych posągów spokoje.
tłum. Stanisław Korab-Brzozowski
Domus aurea II (Słów mych uderzę...)
Słów mych uderzę w was słonecznym grotem
I śpiewać będę z anielskim wzruszeniem:
Cieszmy się! Dusza jest wewnątrz Płomieniem,
A zewnątrz - Lotem!
Domus aurea III (Ja jestem panem...)
Ja jestem panem na górnych wieżycach,
Które wśród równin stoją jak strażniki,
Z strzałą na gwiazdach złotych i księżycach.
Znam firmamentu najgłębsze tajniki;
Światy ogniste nieba, globy żywe,
Gadają do mnie jasnymi języki.
Tchnienia wzniosłości rozwiały mi grzywę,
W żar rozpaliły węgiel mej tęsknoty,
hymn zaśpiewały sercu, miłościwe!
I oto w snach mych - lazurów namioty,
I w woli mojej - sine błyskawice,
i w mych rozkazach - latające grzmoty.
I oto moje opuszczę wieżyce
I zejdę w niskość krainy popiołów,
Kędy nędzarze żyją i nędznice -
I z nich wywiodę ród Jasnych Aniołów
Powinowactwo cieni i kwiatów o zmierzchu
O, korowody umarłych cieni
Wśród wirowań eterów przestrzeni,
O, płynące kaskady
Pod zamyślonych iw czarne arkady!
O, bez skrzypcowych łkań
Tańce gwiazd pod oponą niebiosów,
O, pląsy, pełne migotań i drgań
Świetlaków wśród kwiecia zapomnień i wrzosów!
Lubicie kamelie,
- Ofelie?
Akacjowe puchy
Czekające na wiatrów podmuchy,
- Izydoro,
- Lenoro?
Na szkarłatach królewskich lilie,
- Emilie?
Tuberozy, co czarem odurzeń tchną,
- Ninon?
O, korowody umarłych cieni
- Ofelie, Izydora, Lenora, Emilie, Ninon -
Wśród wirowań eterów przestrzeni
O, płynące kaskady
Pod zamyślonych iw czarne arkady!
Księżyca łódź pomyka w dal,
Unosząc kwieciarkę w zaświaty -
Mróz warzy kwiaty,
- Kamelie, akacje, lilie, tuberozy -
Najdroższych kwiatów jakżeż jej żal!
O, bez skrzypcowych łkań
Tańce gwiazd pod oponą niebiosów,
O, pląsy, pełne migotań i drgań
Świetlaków wśród kwiecia zapomnień i wrzosów!
(przeł. S. Korab Brzozowski)
Odjechał, a po sobie zostawił wspomnienie...
Odjechał, a po sobie zostawił wspomnienie
Przykre - gadów ochydnych pełzające ślady.
Bliscy powiedzą o nim trwożnie: Był on blady,
A w jego głowie drzewo zła miało korzenie.
Nikt go nie mógł ukochać: mętne tajemnice
Szumiały w jego serca purpurowej jamie...
Na swym czole miał głuche, kainowe znamie,
A jego oczy smętne były jak księżyce...
Zwykle milczał; lecz kiedy mówił, spod kurzawy
Ciemnych pojęć, słuch łowił, przerażon do głębi,
Namiętny, w ciężkiej ciszy, ostry krzyk jastrzębi
A wzrok dojrzał lecący puch z gołębic, krwawy...
Wszyscy odeń stronili, nie mając ochoty
Być w kręgach jego myśli: więc w kącie komnaty
Sam jeden ze swym cieniem, dziwne poematy
Układał, pisząc węglem smutku i zgryzoty...
Z domu wychodził rzadko - o słońca zachodzie -
I w parku szedł, wśród kwiatów, pełen zimnej pychy;
A rzędy drzew w alejach mruczały jak mnichy
Egzorcyzmy, zgadując, że Złośnik w ogrodzie...
Noce miał niespokojne; szeptał: "O Sezami
Dusz naszych, odsłoń skarbów twych złote kobierce!..."
A potem krzyczał, raniąc jakieś Dobre Serce,
I wielkie groby kopał, i łkał nad grobami...
Odjechał gdzieś daleko, na losy tułacze:
Szczerą uczuli ulgę wszyscy z tej rozłąki,
Otwarto śpiesznie okna, powiał podmuch z łąki,
I zmiótł ostałe po nim grzech i rozpacze...
Przed odjazdem napisał: "Żegnam! Za mą trumną
Nikt z was pewnie nie pójdzie?...Żyłem wedle skruchy,
I tam kędy się pietrzą Wielkich Gór łańcuchy,
Duch mój zapłonie świętą ognistą kolumną!"...