Wiersze strona 11

Blagier

Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie

Ostatnio zmienił kapelucz
Nie nosi już tego ze słomki
Mówią że spotkał anioła
Który dla niego tu zstąpił

A jeśli tylko zechcecie
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk

Czasem pogada z gołębiem
z furmanem wypije wódkę
Dni są dla niego zbyt długie
A noce o wiele za krótkie

I tyle jest e nim nieprawdy
I prawdy dziwacznej tyle
Że każdy chce go posłuchać
Gdy mówi choćby przez chwilę

Bo jeśli tylko zechcecie
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk

Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie

Mojsze

Przywędrował z maszyną do szycia
od pustyni Gobi po Synaj.
Wszędzie wyszywał swoje prośby:
"Jahwe zabierz mnie do siebie,
weź mój naparstek,
zwróć przeciw mnie igły.
Oddaj mi tylko warkoczyk
mojej Rachel"

Przyjrzyj się, póki masz okazję. Póki co?
Tracąc okazję, mam wreszcie szansę
przekonać się, że dzieło przypadku
nie jest godne specjalnej uwagi.
Szczególnie, że widok tego rodzaju
jest, nie przymierzając, porównywalny
z obrazem świata, który już się
opatrzył?

A BYŁO ...

 
 
Jesteś zachłannym wspomnieniem
Spowiedzią magicznych godzin
Które nad uczuć omdleniem
Zgubiły datę narodzin.

A byłaś zmysłów eureką
Nad rzeką sennych igraszek
Daleko płynąć dziś miła
By złowić znów szczęście nasze.

A byłaś złudzeń przepustką
Co ustom dały ich zwiewność
Przebudzę się, spojrzę w lustro
Ono nie kłamie na pewno -

Zobaczę w słonym odbiciu
Prawdę o życiu w swej twarzy
Że szczęścia trudno jest dotknąć
Że dużo łatwiej wymarzyć.

O mnie się nie martw - przeżyję
Wypiję za nasze zdrowie
A resztę o nas - już bez nas
Życie dopowie.

Byliśmy źrenic lazurem
Co wyrwał nas z chwil ponurych
Zmieniając w dotyk dwóch cieni
Co mogły przenosić góry.

Jesteśmy śmiechem bez echa
I drwiną słów bez pokrycia
I grzechem łez, których winą
Jest wiara w jaskrawość życia.

W kalendarz chwil nie odkrytych
Już świty się nam nie garną
A barwa naszej nadziei
Jest barwą czarną.
 

24 czerwca 1997 Gdynia

Rozbitek

O dotknięcia zmierzchu mych dni,
Sam jestem;
Rozbitek smętny: dłonie wyciągam
Ku jasnej gwieździe
Przyszłych lat;
A lepkie, krew pijące gady
Ssają wciąż, zawsze
Krople nadziei:
Śmierci nadchodzi czas!


z francuskiego przetłumaczył Marian Stala

‹‹ 1 2 8 9 10 11 12 13 14 43 44 ››