Wiersze - Julian Tuwim strona 2

Chrystus

Nie skarżę się, mój Ojcze, nie skarżę się, mój Panie,
Iżeś dał sercu memu to smutne miłowanie.

Nie skarżę się, mój Ojcze, że tak samotnie chodzę,
Żem się już wielce znużył na tej ciernistej drodze.

Obchodzę chaty z wieścią: \"zbliża się, z łaski nieba\".
A ludzie mówią: \"Z Bogiem...\" I dają kromkę chleba. 

Czyli są słowa moje tak bardzo niepojęte?
Nie widzą, że się zbliża Królestwo Twoje święte.

Nie widzą, że niebiosa rozwarły się narodom,
Nie wierzą, choć im prawdę z radością i z pogodą...

Lecz się nie skarżę, Panie, że tak strapiony chodzę,
Że nie ma, nie ma kresu ciernistej mojej drodze.

Ptaszkowie mają gniazdka i liszki mają schowy,
I tylko Syn Człowieczy nie ma gdzie skłonić głowy.

Lecz to nie skarga, Panie... Spraw jen w bliskim cudzie,
Iżby mnie zrozumieli ci dobrzy, cisi ludzie.

Chrystusie

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie...

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie...

I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie,

Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy - serce mi pęknie,
Chrystusie...

Ciemna noc

Człowieku dźwigający,
Usiądź ze mną.
Pomilczymy, popatrzymy
W tę noc ciemną.

Zdejm ze siebie
Kufer dębowy
I odpocznij.
W ciemną noc wlepimy razem
Ludzkie oczy.

Mówić trudno. Nosza ciężka.
Chleb kamienny.
Mówić na nic. Dwa kamienie
W nocy ciemnej.

Deszczyk

Jak wesoło milion drobnych, wilgotnych muszek,
Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.

Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,
Co by strasznie chciał być dorosłym deszczem.

Chciałby ulewaą lunąć w gromkiej burzy,
Miasto siec na ukos chlustając chłostą,
W rynnach się wozpluskać, rozlać się w kałuży,
Szyby dziobać łzawą i zawiła ospą...

Tak to sobie marzy kapaninka biedna,
Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim dreszczu...
Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna.
Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu

Dyskusja

Ostro urżnęliśmy się czystą
Władek i ja.
Władek jest twardym komunistą.
Gdy w czubie ma.

Jak piłki tak przy głowie głowa.
Pijane w pień,
Po białych płotach Czerniakowa
Hula mój cień.

Zabiebiega naprzód, plackiem leży.
usłużny tchórz...
I nagle - za mną; zęby szczerzy.
A w ręku nóż.

Księżulo z nieba - zezowate
spojrzenie śle.
Więc może optyka? gra świateł?
A może nie.

Może nie księżyc? może rybak
Z gwiaździstych stron?
A władzio mi o kolektywach!
a Won!!

Że industrializacja? Racja.
Pożytek z niej.
Indus - rozumiem. Trializacje -
Już mniej.

‹‹ 1 2 3 4 5 33 34 ››