Wiersze - Ignacy Krasicki strona 14

Do księdza Marcina

 
 
Ludźmi zysk, bojaźń i nadzieja rządzi,
Każdy z nich własną żądzą oszukany,
Siebie nie patrzy, a o drugich sądzi.
Filozof wielki, mędrzec zawołany,
Króle, statysty, rycerze, biskupi,
Księże Marcinie, wszyscy ludzie głupi.
 
Dziwisz się temu, mój księże Marcinie?
Nie dziw się, prawda to jest oczywista,
Na tym się wszyscy oparli terminie,
A żaden z głupstwa swego nie korzysta.
Pytaj się wszystkich, jak się każdy mieni:
Wszyscy są mądrzy, a przecie szaleni.
 
Ale mi rzeczesz, że to niepodobna,
Żem się zbyt zaciekł w nieostrożnej mowie.
Weźże z nich tylko każdego z osobna,
Spytaj, a jeśli w szczerości odpowie,
Poznasz dowodnie, że z całego tłumu
On mądry; drudzy niespełna rozumu.
 
I tak, kiedy się każdy górno ceni,
Razem w błąd gruby nieostrożnie wpadli,
Własnym wyrokiem głupi i szaleni,
Wszyscy niechcący swój przydomek zgadli.
Żaden się z tego cechu nie okupi:
Księże Marcinie, wszyscy ludzie głupi.

Do księdza plebana

 
 
Można przestać na małym, mój księże plebanie,
Dogodzić miernym chęciom, na to zawsze stanie,
Byle tylko mieć chęci ona roztropnej wodzy,
W jakimkolwiek bądź stanie, nie będziem ubodzy.
Czegoż "trzeba istotnie? Zaprawdę niewiele,
My się zbyt kochający, my nieprzyjaciele,
My jesteśmy nieszczęścia naszego działacze.
Ów głupi, co świat posiadł, a posiadłszy płacze,
Bo już nie miał co posiąść. Niechby Jowisz zatem,
Chcąc go więcej szczęśliwym czynić i bogatym,
Stworzył jeszcze świat drugi, a właśnie dla niego,
Posiadłby go i płakał, iż nie masz trzeciego.
Nie posiądziem my świata, Aleksandry nowe,
A choćbyśmy posiedli cały lub połowę,
Gdy nie wiemy, w czym miara i jak miara bywa,
I tak by nasza istotność była nieszczęśliwa.
Nie to, co mam, szczęśliwi, choć w wszystko opływam,
Lecz to, jak miarę dzierżę i jak jej używam,
Różnicę czyni; żądza mierna, rozżarzona,
Grosz cichy troskliwego znosi milijona.
Więc i groszem kontenci, gdy z podściwej pracy,
Jak niegdyś Kochanowski, a przed nim Horacy
Użyjmy dobrej chwili; mimo zdania gminne,
Śmiechy, żarty, zabawki czułe a niewinne

Niechaj liczbę zbyt małą dni naszych przedzielą.
Źli silą się weselić, dobrzy się weselą.
Święta cnoto, tyś nie jest ponura i dzika,
Tobie niosę ofiary wśród mego chłodnika,
Ofiary niegdyś łatwe, winą naszą trudne,
Umysł bez uprzedzenia, serce nieobłudne.

Do M.H.K.K.W.

 
 
Wyobrażenie życia ludzkiego tak by można uczynić:
Nieznacznie szczep mały wschodzi
I nim starania nadgrodzi,
Pielęgnujących troskliwość
Wznawia smutek i dotkliwość.
W skutkach często się zawodzi,
Kwiat spada, owoc nie wschodzi.
Gdy zejdzie:
Łudzą strzeżących nadzieje,
Czyli strzeżony dojźrzeje,
Czy dojźrzeje w własnej porze?
Więc w trwogi, w nadziei sporze.
Gdy oczekują na przyście
Wzrasta bujny, ale w liście.
A choć i w owoc,
Zimno słabi, wiatr go wzrusza,
Słota niszczy, wędzi susza,
I choć trzymany w rezerwie,
Przyjdzie chciwy, nie w czas zerwie.
Jeżeli go i to nie potka.
Dojdzie, lecz bujność uwięzi,
Spełznie czasem na gałęzi,
Dojźrzałego w smaku snadnie
Zniszczy robak, gdy się wkradnie.
Trafia to się często owocom i drzewom, częściej tym,
których owoce i drzewa są podobieństwem.

Do Marcina

 
 
Niewysławiony Marcinie,
Coś w ogromnych brzuchów gminie
Pierwsze roty godnie wodził
I rozkoszne chwile płodził!
Choć weteran, wodzisz jeszcze,
Słusznie cię więc tam umieszczę,
Gdzie wesołość hasłem głośnym,
Hasłem rzeźwym i donośnym.
Gdzie bluszcz laurem, gdzie dzban tarczą,
Gdzie przywódcy nie dostarczą,
Tam gdzie żwawo, tam gdzie hucznie,
Marne względem mistrza ucznie.
Tak wśród stepów, tak wśród zaspów
I Kaukazów, i Hydaspów,
Pewien, iże świat pokona,
Wiódł tryumfy bożek grona,
A mistrz sylen w nimf orszaku
Zatrudniony tylko w braku,
Gdy reszty gronów wyciskał,
Śmiał się z ucznia, choć i błyskał.
W wdzięcznej radości osnowie
Biegli satyry, faunowie
I w też same idąc ślady,
Nimfy i hamadryjady

Wzbujałego brodą, wąsem
Skocznym zabawiały pląsem.
A rozkosznej chwili sprawca,
A radości prawodawca,
Co zgnębił troski z frasunkiem,
Ledwo mowny hojnym trunkiem,
Choć i winobrania przeszły,
Uśmiechnął się — grona zeszły.
Praprawnuku prapradziada,
Pij i śmiej się; mędrców rada
Zła winnicom, pić chcą tłuszcze,
Sławne laury, lepsze bluszcze.
Okryj nimi czoło twoje,
Fraszka wielkość, fraszka boje.
Co orzeźwi, co ucieszy,
Co łagodzi, co rozśmieszy,
Mimo to, co mądrzy plotą,
Dobrej chwili jest istotą.

Do Pana Ignacego

 
 
Mój Ignacy,
Któż bez pracy
Zyskał szczęście
I zamęście?
Dworów łgarstwo
I handlarstwo
Wszystko w czasie
Tam uda się,
Gdy kto szczerze
Rzeczy bierze,
Mocnie ima,
Co raz trzyma.
Nasz los igra:
Ten, co wygra,
Rzeczy mierzy,
A nie wierzy.
Trwałość, żywość,
A cierpliwość,
To bogaci.
A ten traci,
Kto się spuszcza
I opuszcza
Dobrą chwilę.
Słodko, mile
Ten używa,
Który bywa
Zawżdy czujny,
Bo zysk bujny
Tam, gdzie praca,
Ubogaca.

‹‹ 1 2 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ››