Wiersze - Ignacy Krasicki strona 19

Dudek

  Źle ten czyni, kto cudzą rzecz sobie przyswoił.
W pióra się pawie dudek ustroił
I w tej postawie
Wszedł między pawie.
Poznały zdrajcy świeże rozboje:
Postradał cudze i stracił swoje.
Z tej więc pobudki
Wrócił, gdzie dudki,
A te w śmiech z niego:
„Chciałeś cudzego,
Dobrze ci tak i nicht cię żałować nie może —
Kiedyś stworzon na dudka, bądź dudkiem, nieboże!"

Dwa psy

 
 
„Dlaczego ty śpisz w izbie, ja marznę na mrozie?"
Mówił mopsu tłustemu kurta na powrozie.
„Dlaczego? Ja ci zaraz ten sekret wyjawię —
Odpowiedział mops kurcie — ty służysz, ja bawię."

Dworak

 
 
Już czas mroźny, już czas słotny,
Co zamartwiał przyrodzenie,
Zwalnia; widok śnieżny, błotny,
Jędrne biorąc ukrzepienie,
Wdzięczy nadzieje ku wiośnie,
Pączki wschodzą, trawka rośnie.
 
Orzeźwione ciepłem ptaszki
Porę życia pozdrawiają,
Zwierząt skoki i igraszki
Przyszłą płodność oznaczają.
Zewsząd radość, zewsząd pienie,
Odmładza się przyrodzenie.
 
Rolnik czuły idzie w pole,
W pole potem swym skropione,
Wraca zziajan ku stodole,
Kędy krówki wytuczone,
Krówki, co wygodnie mieścił,
Co chował, karmił i pieścił,
 
Puszcza w wolność. Ryk radosny
Echa głośne powtarzają.
Wszystko niesie piętno wiosny:
Barany, kozły igrają,
I gdy się ziemia zieleni,
Czują powab, co je pleni.
 
Słowik nuci wdzięczne pienia
W gnieździe osiadłej samice,
A zbyt czułe rozrzewnienia
Podawając w okolice,
Czyli zwalnia, czyli spieszy,
Bawi, łudzi, smuci, cieszy,
 
W zmroku wdzięcznym rozpościera
Księżyc promienia srebrzyste,
Przez gałęzie się przedziera,
A strumyków wody czyste,
Gdy wietrzyki tam igrają,
Drżącą postać wydawają.
 
Pod jaworem siedzą starce,
Oddychają słodkim wianiem,
Igra młodzież przy fujarce,
Czułym zdjęci rozrzewnianiem
Przypominają, jak mali
I oni też trzody gnali.
 
O wsi wdzięczna! w tobie życie,
Tyś rozkoszy prawym źródłem,
O wsi wdzięczna! miłe skrycie,
Czemuż w tobie dni nie wiodłem,
Miast miłośnik, martwy byłem,
W tobiem osiadł i ożyłem.
 
Tak stary dworak, dworak zbyt podściwy
I nieszczęśliwy,
Mniej czuły na to, iż się nie zbogacił
I swoje stracił,
Siedząc w chłodniku przy krynicznej strudze,
Zwiedzion w usłudze,
Przypatrując się przeźroczystej wodzie,
Mądry po szkodzie,
Rzekł, patrząc, kędy w jego okolicy
Trakt ku stolicy:
„Żegnam cię, próżen po służbach zbyt długich,
Oszukuj drugich."

Dwór

Czyś jest smutny, gdy się los wspacza,
Czyś dobrego w szczęściu humoru,
Wiedz, iż postać wiele oznacza,
Ta najwięcej płaci u dworu.
 
Oko pańskie, jak słońce w wschodzie,
Pędzi ciemność, gdy się podnosi,
Odwrót, jako słońce w zachodzie
I na ciemność gdy się zanosi.
 
Wszystko wdzięcznie, wszystko obłudnie,
Wszystko czuje gwałtowność wsporu,
Rzadki, komu sprzyja południe,
Tak wschód, tak dzień, tak zmrok u dworu.

Pijaństwo

"Skąd idziesz?" "Ledwo chodzę". "Słabyś?" "I jak jeszcze. Wszak wiesz, że się ja nigdy zbytecznie nie pieszczę, Ale mi zbyt dokucza ból głowy okrutny". "Pewnieś wczoraj był wesół, dlategoś dziś smutny. Przejdzie ból, powiedzże mi, proszę, jak to było? Po smacznym, mówią, kąsku i wodę pić miło". "Oj, niemiło, mój bracie! bogdaj z tym przysłowiem Przepadł, co go wymyślił; jak było, opowiem. Upiłem się onegdaj dla imienin żony; Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada Nieźle czasem podpoić; jejmość była rada, Wina mieliśmy dosyć, a że dobre było, Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło. Trwała uczta do świtu. W południe się budzę, Cięży głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę; Jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący. Jakoś koło apteczki przeszedłem niechcący, Hanyżek mnie zaleciał, trochę nie zawadzi. Napiłem się więc trochę, aczej to poradzi: Nudno przecie. Ja znowu, już mi raźniej było, Wtem dwóch z uczty wczorajszej kompanów przybyło. Jakże nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi? Jak częstować, a nie pić? i to się nie godzi; Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący: Omne trinum perfectum, bo trunek gorący Dobry jest na żołądek. Jakoż w punkcie zdrowy, Ustały i nudności, ustał i ból głowy. Zdrów i wesół wychodzę z moimi kompany, Wtem obiad zastaliśmy już przygotowany. Siadamy. Chwali trzeźwość pan Jędrzej, my za nim, Bogdaj to wstrzemięźliwość, pijatykę ganim, A tymczasem butelka nietykana stoi. Pan Wojciech, co się bardzo niestrawności boi, Po szynce, cośmy jedli, trochę wina radzi: Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi, A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste: Przystajem na takowe prawdy oczywiste. Idą zatem dyskursa tonem statystycznym O miłości ojczyzny, o dobru publicznym, O wspaniałych projektach, mężnym animuszu; Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu, Odbieramy Inflanty i państwa multańskie5, Liczemy owe sumy neapolitańskie, Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim, Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim, A butelka nieznacznie jakoś się wysusza. Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza, Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli, Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli. Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta, Naówczas, gdy nas miłość ojczyzny zaprząta, Pan Jędrzej, przypomniawszy żórawińskie klęski, Nuż w płacz nad królem Janem: >>Król Jan był zwycięski!Nieprawda!>Słyszysz waść>Jak to waść! Nauczę cię rozumu, człowiecze

‹‹ 1 2 16 17 18 19