Wiersze - Ignacy Krasicki strona 10

Chmiel

 
 
Chmiel chciał się ziemią sunąć, bo mu to niemiło
Było,
Iż musiał szukać wsparcia i pomocy.
Szedł więc o swojej mocy
I rozciągnął się dosyć ... Ale cóż się stało?
Liście żółkniało,
Kwiat był wąski,
Schły gałązki;
Już i drzeń od wilgoci zaczynał się psować.
Trzeba się było ratować:
Gdzież się piąć? Były żerdzie, ale je ominął;
Jął się chwastu — i zginął.

Cóż nad spoczynek być może milszego

 
 
Cóż nad spoczynek być może milszego,
Kiedy strudzeni szczyt domku naszego
Obaczym przecie, a kończąc podroże,
Na własne nasze rzucamy się łoże?
O domku wdzięczny, widok mnie twój krzepi,
Dobrze gdzie indziej, u ciebie najlepiéj.

Czerwony złoty

 
 
Z pośrodka ziemi niegdyś wydobyty,
Różne na siebie bierałem postaci,
Teraz pod stemplem menniczym ukryty,
Włóczęga na wzór moich innych braci,
Niech też przemówię, a w przykładzie rzadki,
Opowiem moje rozliczne przypadki.
 
Murzyn mnie zdobył, gdym był jeszcze proszkiem,
Na lemiesz prostak do pługa ukował.
Byłem naczyniem, zrobili mnie bożkiem,
Ten, co mną orał, czcił potem, szanował.
Zwyczajne ślepej Fortuny igrzysko,
Raz zbyt wysoko byłem, drugi nisko.
 
Choć byłem bożkiem, przecież żem był złoty,
Przyszło do tego, iż z ołtarza spadłem.
Trzeba pójść było na nowe obroty:
Znowum się spotkał z młotem i kowadłem,
A przyciśniony stemplowym mosiądzem,
Lemiesz, bóg, kubek — zostałem pieniądzem.
 
Idealnego towarów szacunku
Zrazu bywałem cechą sprawiedliwą,
Wspierałem nędznych, w przystojnym szafunku

Rozdany szczodrze ręką dobrotliwą.
Z latym się popsuł, a z powszechną szkodą
Stałem się niecnot i zdrady nadgrodą.
 
Dopierom poznał dzielność przedtem skrytą,
Skorom się w rękach bezbożnych obaczył:
Zacząłem rządzić rzecząpospolitą,
Jam prawa znosił, stanowił, tłumaczył.
Skorom gdzie błysnął, zaraz jak najrychléj
Zagadłem mędrców, a mówce ucichli.
 
Tam, gdziem był wieków przykładem odparty,
Gdzie Likurg wszystkie przystępy zagrodził,
Przecież z Lizandrem wkradłem się do Sparty,
Lud z jarzma prostej cnoty oswobodził
Ów, co przemysłem tyle dokazywał,
Mną Filip zamków najlepiej dobywał.
 
Gdzie niegdy owe nieprzedajne dusze
Stateczną zawżdy tłumili mnie wzgardą,
Jam przeinaczył rzymskie animusze,
Jam zgnębił cnotę ubóstwem zbyt hardą;
Tych, co Porsenna, Pyrrus nie zbogacił,
Numid Jugurta pieniędzmi zapłacił.
 
W dalszym przeciągu pod różnymi cechy
Rządziłem światem i z cnotą wojował,
Jej świętą odzież jam wkładał na grzechy,
Jam sprawiedliwość niezbytą kupował,

Waleczny zelant, statysta uprzejmy,
Dla stołków, świczek rwałem wolne sejmy,
 
Byłem nieprawych korzyści zapłatą
Jaśnie wielmożnych, jaśnie oświeconych,
Byłem bezczelnych złodziejów intratą,
Byłem orężem w ręku u szalonych.
Wpadłem dziś gorzej niż w pazury wilcze,
Jestem tam, gdzie to... lepiej, że zamilczę.

Człowiek i gołębie

 
 
W gołębniku chowane na wyniosłym dębie
Skarżyły się na ludzi niewinne gołębie;
Skarżyły się, i słusznie, strapione, zwierzęta,
Iż szły dla nich na jadło młode gołębięta.
Wtem szła matka na strawę; postrzegł jastrząb chciwy,
Więc w biegu wybujałym kiedy zapalczywy

Już ją tylko miał ująć, w czasie, co ugnębia,
Postrzegł strzelec gonitwę i zabił jastrzębia.
Ocalona, lot nagły pomału zelżyła,
A kiedy do gniazdeczka i dzieci przybyła,
A przybyła z radością, uczuciem i drżeniem,
Rzekła: ,,I człowiek jednak niezłym jest stworzeniem".

Człowiek i suknia

 
 
Brał się pewien do pręta chcąc wytrzepać suknię;
Ta, widząc się w złym razie, żwawie go ofuknie:
„A ,takaż to jest pamięć na usługi — rzecze —
Bijesz tę, co cię zdobi, niewdzięczny człowiecze!"
Rzekł człowiek: „Ja nie biję, lecz otrząsam z prochu.
Zakurzyłaś się wczoraj, dziś trzepię po trochu,
Wybacz, z przykrych sposobów, kto musi, korzysta;
Gdybyś nie była bita, nie byłabyś czysta".

‹‹ 1 2 7 8 9 10 11 12 13 18 19 ››