Wiersze - Aleksander Puszkin strona 2

( Mój talizmanie, chroń mnie, chroń )

Mój talizmanie, chroń mnie, chroń
W dni trwogi, troski, przeciwności,
W dni skruchy, łez, bo w dniu żałości
Przyjazna dała mi cię dłoń.

Gdy rycząc oceanu toń
Spiętrzy się wokół wodą ciemną
Gdy zabrzmi burzy grom nade mną
Mój talizmanie,chroń mnie, chroń.

Gdy na obczyźnie spocznie skroń
Na łonie nudy i spokoju,
czy w znojach płomiennego boju,
Mój talizmanie, chroń mnie, chroń

Ułuda snów, najświętsza broń,
Duszy magiczna gwiazda miła
Zawiodła, skryła się, zdradziła...
Mój talizmanie, chroń mnie, chroń.

Wspomnienie - o, nie wrócę doń!
Niech ran nie jątrzy już zgryzotą!
Żegnaj nadziejo,, śpij, tęsknoto...
Mój talizmanie, chroń mnie, chroń...

            Przełożył
               Julian Tuwim

( O, daremne! o, zwodnicze! )

O, daremne! o, zwodnicze!
Życie, na co mi cię dano
I zrządzeniem tajemniczem
Na stracenie cię skazano?

Kto złowrogim słowem swoim
Z nieistnienia w byt mnie wtrącił,
Namiętności w duszę wpoił
I zwątpieniem umysł zmącił?

Nie mam celu, nie chcę świata,
Serce puste, umysł płonny
I udręką mnie przygniata
Rozgwar życia monotonny.

        Przełożył
           Julian Tuwim

( O, jaka noc! Pod stropem czystym )

O, jaka noc! Pod stropem czystym
Mróz trzaskający sypie iskry.
Ugwieżdżonego nieba cud
Jak gęstym, złotym haftem błyska.
Po domach ciemno. Strzegą wrót
Zawory ciężkie i zamczyska.
Po trudach dnia spoczywa lud
I ucichł gwar i krzyk kramarzy,
Pies tylko wiernie trwa na straży,
ujada i łańcuchem grzmi.
I cała Moskwa błogo śpi,
Niepomna zgrozy, jeszcze świeżej,
A mroczny rynek, świadek mąk,
Stoi, wczorajszej pełnej rzezi,
I ślady tortur widać w krąg:
Tu trup, z rozmachu rozrąbany,
Tam kotły smoły już wystygłej,
Ówdzie topory, słupy, widły
I pień katowski, krwią zbryzgany;
Żelazne sterczą kły; co krok
Popioły tlą się razem z kośćmi;
Czernieje szereg drętwych zwłok
Na pale wbitych bez litości.
Niedawno krew ze wszystkich stron
Śnieg cienką strugą czerwieniła
I jęk bolesny płynął z łon,
Lecz ich dotknęła śmierci dłoń
I śmierć swą zdobycz pochwyciła.
Hej, czyj to koń co w piersi tchu
Po groźnym placu pędzi nocą?
Czyj słychać świst? I czyją tu
Rozmowę głośną echa niosą?
Kto on? Zuch z piekła rodem, zbój.
Kipi w nim ogień pożądania,
Na schadzkę spieszy sie, pogania
I mówi: "Rączy koniu mój!
Mój wierny koniu! Leć jak strzała,
Pędź, pędź!" Lecz rumak parą zionął,
Potrząsnął grzywą zaplecioną
I stanął. Tam, we mgle, na belce,
Między słupami - trup złowrogi
Kołysał się. Nasz jeździec srogi
Przeleciałby i pod wisielcem,
Lecz koń, pod batem, pianę z pyska
Toczy, rży, parska, wstecz się ciska.
"Czego się boisz? Czekaj! Stój!
Co ci się stało, koniu mój?
Nie myśmy-ż wczoraj harcowali,
Nie my tu wściekle tratowali,
Gorliwej zemsty czując żar,
Tych zdrajców, jak rozkazał car?
Czy nie we krwi odstępców carskich
Zmoczyłeś stal swych kopyt dziarskich?
Cóż? nie poznajesz martwych ciał?
Mój koniu bystry, koniu wrony,
Z kopyta skocz!" I koń znużony
Między słupami - w cwał!
.  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .

            Przełożył   
             Julian Tuwim

( Siostro dźwięczna trudu mego )

Siostro dźwięczna trudu mego,
Próżnowania natchnionego,
Pieśni, któraś mi służyła!
Ach, umilkła, oniemiała,
Czyś naprawdę odleciała
I na zawsze mnie zdradziła?

Szept twój mnie uciszał słodki,
kołysając dźwiękiem zwrotki,
Usypiając serca żale.
Tyś pieściła i łudziła,
I od świata odwodziła
W twe zaczarowane dale.

Tyś posłuszna i uległa
Za marzeniem moim biegła,
Jakbyś była małym dzieckiem,
To zazdrosna, to znów tkliwa,
To kapryśna, to leniwa,
w żarty obracałaś sprzeczkę.

Jam się z tobą nie rozstawał,
Ilem razy się poddawał,
Zawsze pełen pobłażania
Dla twych dąsów i zachcianek,
Z sercem tkliwym jak kochanek
Żyłem w męce miłowania.

O, gdybyś ty się zjawiła
w Czas, gdy w niebie się roiła
Bóstw rodzina olimpijska!
Ty byś pośród niej mieszkała
I wspaniale zajaśniała,
Źródłosłowem bogom bliska.

Bijąc w struny lir natchnione,
czy to Hezjod, czy to Homer
Tak by światu opowiadał:
U Admeta Feb świetlisty,
Gdzie Tajgetu las cienisty,
chmurny, sam pilnował stada.

Błądził w mroku czarnodrzewym
I nikt, drżąc przez Zewsa gniewem,
Ni bogini, ni bóg, pierwszy
Nie śmiał z onym wejść w pogwarki,
Z bogiem liry i fujarki,
Z bogiem światła, bogiem wierszy.

By utulić nieszczęsnego,
Mnemozyna rzuca niebo,
Pomnąc pierwsze z nim widzenia.
Przyjaciółka Apollina
W Helikonie, przy leszczynach
Płód wydała zachwycenia

        Przełożył
          Mieczysław Jastrun

(Kochałem Panią)

 
 
Kochałem panią - i miłości mojej
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.
Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie - że daj Boże,
Aby cię inny tak pokochać mógł.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 ››