Biesy
Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Jadę, jadę w dal bezbrzeżną,
Dzyń-dzyń-dzyń dzwoneczka dźwięk,
Strasznie, strasznie w tę noc śnieżną!
Rośnie pustka, rośnie lęk.
"Jazda, stary!" - "Dobrodzieju,
Konie ledwie zipią już,
Zamieć mi powieki skleja,
Drogi zmiotło, ani rusz.
Wokół mrok, choć wykol oczy;
Co tu robić? Będzie źle!
Bies nas, widać, w polu toczy
I kołuje nami w mgle.
Widzisz? Widzisz? W pustce białej
Wyje, wije się plwa
Teraz konie oszalałe
Prosto w otchłań jaru pcha.
Tutaj słupem niebywałym
Śmignął mi na jeden mig,
Tam świetlikiem błysnął małym
I we ćmie przepastnej znikł."
Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Znów od rowu do parowu,
Sił już braknie, dzwonek zmilkł,
Konie stoją... 'Cóż tam znowu?"
"Kto ich wie: czy pień, czy wilk?"
Zamieć wyje, zamieć płacze,
Czujne konie chrapią, rżą,
Teraz już daleko skacze,
Tylko ślepia błyskiem drżą.
Konie znowu się zerwały,
Dzyń-dzyń-dzyń śród śnieżnych wydm;
Widzę - na równinie białej
Zebrał się korowód widm.
Niezliczone, uprzykrzone,
w blasku mdłym miesięcznych mżeń
Biesy kręcą się szalone,
Jako liście w słotny dzień.
Skąd ich tyle? Dokąd pędzą,
Zawodzące straszną pieśń?
Czy to czart się żeni z jędzą?
Czy obożę zmarło gdzieś?
Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Pędzą biesy rój za rojem
W nieprzejrzany śnieżny dym,
Rozdzierając serce moje
Rozpaczliwym jękiem swym.
Przełożył
Julian Tuwim
Burza
Czyś widział dziewczę, gdy na skale
Stanęło w bieli nad falami
I gdy w burzowej mgle zuchwale
Morze droczyło się z brzegami.
Gdy ją raz po raz grom oplatał
Wstęgą świetlistą i czerwoną
I wiatr borykał się i latał
Z ulatującą jej zasłoną?
Piękne są we mgle morskie fale,
Kiedy się z nieba błysk wynurzy,
Wierz mi, piękniejsze na tej skale
Dziewczę - od nieba, fal i burzy
przełożył
Adam Ważyk
Droga zimowa
Skroś kłębiące się tumany
Niestrudzony księżyc brodzi,
Smutne światło na polany
I na smutny śnieg rozwodzi.
Mroźnym traktem, nudną sanną
Pędzi trójka rączych koni;
Dzwonek nutą nieustanną
Aż do udręczenia dzwoni.
Zawodzący głos jamszczyka
Jakąś bliską dźwięczy piosnką,
To hulanka gra w niej dzika,
To się serce żali troską.
Ani ognia, ani chaty...
Śnieg i głusza... Na spotkanie
Raz na wiorstę słup pasiaty
W księżycowym świetle stanie
Nudno, smutno... Jutro, Ninko,
Gdy na dłużej się rozgoszczę,
Zapatrzony przy kominku
Na napatrzę się najdroższej.
Kiedy strzałka na zegarze
Dźwięczny obieg swój zakończy
I natrętom drzwi pokaże,
Nas już północ nie rozłączy.
Smutno, Ninko, na tej sannie:
Umilkł drzemiąc mój woźnica,
Dzwonek brzęczy nieustannie,
Tuman kryje twarz księżyca
przełożył
Adam Ważyk
Echo
Czy w głuchym lesie ryczy tur,
Czy grzmot, czy trąbka gra przez bór,
Czy pieśń dziewczyny brzmi zza gór,
Na każdy dźwięk
W powietrzu pustyni budzisz wtór,
Odgłosu jęk.
Piorunów słuchasz, huku wód
I jak na rzece pęka lód,
I krzyku z łąk pasterzy trzód,
Odpowiedź ślesz na każdy głos,
Samo - bez echa. Twój to trud
I twój, poeto, los
Przełożył
Julian Tuwim
Elegia
Szalonych lat rozkosze i biesiady
Na duszy mej pijanym ciążą czadem.
Ale jak wino - smutek dawnych dni
Im starszy jest, tym mocniej szumi w krwi.
Przede mną mrok. Mozół i ból mi wróżą
Morza przyszłości, kołysane burzą.
Lecz ja umierać nie chcę, przyjaciele!
Chcę żyć, by myśleć! Żyć, by cierpieć wiele!
I wiem, że los rozkoszy mi użyczy
Śród niepokoju, troski i goryczy:
Da Bóg, że znów harmonią się upoję,
Obleję łzami miłe złudy swoje
I może nad zachodem mym fatalnym
Miłość uśmiechem błyśnie pożegnalnym.
Przełożył
Julian Tuwim