O nocy cicha, nocy błękitna
u stóp Twych leżę, całując Cię -
warkoczy Twoich gąszcz aksamitna
po wzgórzach gwiezdnych w niebo się pnie.
Srebrzą się stawy, szumią potoki
i tylko serce w płomieniu burz -
idę w puszcz leśnych ciemne wyroki -
nocy błękitna - żegnam Cię już.
Ponad głębiami czarnych wód
leżę w bezchwiejnym, cichym śnie
i marzę - że ty przyjdziesz mnie
tam strącić - w swój piekielny gród.
Na uczcie króla Baltazara
sfałszował mag żydowski, Daniel,
jej złote imię Upharisim.
A imię znaczy:
- nieśmiertelny
- i bogom równy!
- zejdź w zimny wilgotny loch kościelny
- i zabij tę, co w trumnie śni -
- Mene - Mene - co w mroku lśni -
- jej duszę - serce twe -
- Mene - Mene!...
- a ja Cię wzniosę - bóg piekielny -
- ponad aniołów czyn niedokonany
- ponad najgłębszą z gwiazd
- o której mędrce marzą i szatany...
O pani konających, nasyć oczy moje.
Powiało na mnie morze snów - ruiny tajemnicze - w sosnowych borach Anioł-nów zapala krwawe znicze. I już na głębie porwał mnie błękitnym wichrem lśnień - o Matko Boża - weź me dnie za jeden wieszczy dzień. A. Tyszce - amar despues de la muerte
[Tak jestem smętny...]
Tak jestem smętny jak kurhan na stepie
a tak samotny, jak wicher na morzu
a tak zbłąkany, jak liść na rozdrożu
a tak zwinięty, jak połoz w czerepie.
Straszą mnie widma i tajemne zbrodnie,
śpiewają rajów skrzydlate Ahury
gdybym rozedrzeć mógł na sercu chmury,
rzucałbym gwiazdy sercem bezpodobnie!
Gdybym ja nie był druid skamieniały,
bóg bez wieczności i król bez korony
gdybym ja nie był ptak morski szalony
gdybym ja nie był od męki sczerniały,
gdybym ja nie był jak śpiew na mogile
powiódłbym - na Termopile!
Wśród czarnych mórz
ogień w rubinie -
widzę w głębinie
Śniącą o wędrówce dusz.
Migocą żarze
na grobowcach gór -
płonęły nam twarze
miłością znad chmur.
Słońce z gór wezgłowia
kładło cień po cieniu -
wśród ludzkiego mrowia
zostałem w milczeniu.
Ach, dobrze - już mrok -
na chmurach popioły -
widzę Boga wzrok -
gdy strącił Anioły.
"Na księżycu czarnym wiszę
patrząc w gwiazd gasnących ciszę.
W mroku dumnym i bezgłośnym
ze strzaskaną harfą snów
płynę- szukam jej
nie odnajdę już."
"Oto mej duszy swiątynia-z czarnych, jak miłość, marmurów
gdziem lud spiżowych posągów zaklął nad głębią rozpaczy.
Niech wicher morski gra,niech strąca lwów- Poskramiaczy
w płynny wulkanów żar- w ogniowy pałac Ahurów.
Tu napowietrzny most z bolesnych krwawych stygmatów
między górami na morzu, jakoby nici pajęcze-
i tu Cię będę niósł jak chmura porwaną tęczę
na ten najwyzszy cypl-w zorzy polarnej dwóch światów
I Tobie oddam regiony, co w skalnych zboczach mej duszy
jak aetysty śnią: sny prerie; sny jak miesiąc w borze
I tę scieżynę modlitwy, którą szedł Chrystus raz w mroku
A dla mnie bezbrzeżne kraterów gasnących morze
upiory świateł, wieczność, której już nic nie poruszy
chyba ten Bóg-co przyszedł mnie potępić-w Twoim wzroku"