Wiersze - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska strona 19

Gwiazdy spadające

Z twoich ramion widzę niebo drżące rozkoszą...
Spadła gwiazda. I druga, i trzecia.
Prawdziwa to epidemia!
Widać dzisiaj niebem jest ziemia,
dlatego gwiazdy przenoszą...

Hej, moje młode lata

Hej, moje młode lata
nie zobaczyły świata!
Żyły w ciasnym ogrodzie,
znały bratków aksamit,
deszcz kwietnia, błoto grudnia
i kamienie kamienic.
Nie upoiły źrenic
blaskiem Krzyża Południa,
nie widziały Piramid
ni słonia na swobodzie. -

Nie dla nich skwitły zioła
na Himalajów zboczu,
nie dla nich dżungli ciemnie
dyszały w cudów ścisku...
W wielkim świata igrzysku
obyło się beze mnie,
bez mych patrzących oczu
i myślącego czoła...

Inwokacja Safony

Królowo na tronie złotym,
Nieśmiertelna Afrodyto,
Boska córko Zeusa, wzywam cię!
Pani nasza, nie dopuść, by dalej tyle krzywd
Rozdzierało mi serce!
Przybądź, jak zwykle dotychczas,
Gdy głosu mojego uważnie słuchając
Zjeżdżałaś z najwyższych niebios
W dół, moją zwabiona modlitwą,
Pytając: "I cóż ci to znowu?
Czyżby cię kto udręczał? I czemuż ten krzyk?"
Dwa silne ptaki, ciągnące twój pojazd,
Ku ciemnej pośpieszały ziemi,
Jak gwiazdy spadające na skos prze niebiosa...

Było raz dziecko zabawne i tłuste. Umarło. Nie ma go nigdzie.
Biegało po domu, krzyczało. Są jeszcze jego fotografie w salonie.
Aż śmiać się i istnieć przestało, i nikt się nie zdziwił tej krzywdzie,
choć było tak kochane i rozpieszczone.

Gdy z domu powoli znikało, obyło się jakoś bez płaczu i pisku.
Zabawki, sukienki, niepotrzebne pamiątki zalegają poddasze.
Mama nieraz i do późnej nocy czuwała nad jego kołyską,
a jednak dzisiaj, gdy je wspomna - nie płacze.

Nazywało się tak jak ja, więc wszyscy myślą, że ja to ono,
i nie usypali mu gróbka, choćby takiego jak kopiec kreta.
Toteż płacze nocami w kominie, że je zapomniano, zgubiono,
że miejsce jego zajęła jakaś niedobra kobieta...

Jabłko

Pamiętam jabłko z ręki rumuńskiej dziewczyny
Niespodziewanie, w pełnym słońcu otrzymane.
Pierwszy dar, pierwsza pomoc, pierwszy owoc klęski...

W szeleście kukurydzy, na tle pól złocistych
Stałam bezradnie, wzrokiem dziękując, a w dłoni
ważąc jabłko królewskie - królowa rozpaczy.

Odtąd, Rumunio droga, wspomnienie o tobie
Ma dla mnie barwę, zapach i pogodę jabłka,
Jabłka, jeszcze podówczas jasnego jak złoto,
Bez śladów uderzenia: miękkiej tęczy sinej,
Która z dniem każdym rośnie i draży, i toczy
Twoją całość słoneczną, owocowy kraju...

‹‹ 1 2 16 17 18 19 20 21 22 81 82 ››