Wiersze - Maria Konopnicka strona 13

Sine lasy...

Sine lasy we mgłach drzemią,
gaśnie jasny dzień...
Ach, i tobie moja ziemio,
Idzie mrok i cień!

Krótka była twoja zorza,
Najpiękniejsza z zórz,
Co od morza szła do morza
Złotym polem zbóż...

Krótki był twój ranek biały
I różany wschód,]
Co w twej sławie grał hejnały
U słonecznych wrót.

Nie dobiegło słonko tobie
Do południa wzwyż,
I Zagasło gdzieś na grobie,
W piorunowy krzyż!

Sobotni Wieczór

Od zgrzytającej zębami maszyny

Powstał znużony, z osłupiałym okiem,

W którym się palił płomyk jakiś siny,

I przeszedł izbę w milczeniu głębokiem.

O czym miał mówić? - Myśl jego, wtłoczona

Pomiędzy koła i śruby, i piły,

Była tak ciężką jak jego ramiona,

Co się bezwładnie wzdłuż ciała zwiesiły...

O czym miał mówić? Wszak świata obroty.

Jego pragnienia i walki, i ruchy

Nie dobiegają tam, gdzie ciężkie młoty,

Grzmiąc przez dzień cały, ogłuszają duchy.

Jak senny przeszedł przez puste warsztaty,

Z głową zwieszoną, z obliczem wygasłem

Aż tam, gdzie kasy okienko zza kraty

Migało wypłat tygodniowych hasłem.

Wokoło gwarnym cisnęli się tłumem

Dnia najemnicy, z zamgloną źrenicą;

A zmrok zapadał z głuchym jakimś szumem

Ponad tych istnień smutną tajemnicą...

Zapłatę swoją wziął w ciżbie ostatni

I wyszedł czoło ocierając z potu.

Po dniu spędzonym wśród maszyn łoskotu

Chciałby usłyszeć głos ludzki, głos bratni,

Myśl z odrętwienia rozbudzić w gawędzie,

Uścisnąć rękę przyjaźni życzliwą,

Poczuć w swym bycie nie martwe narzędzie,

Lecz jakieś żywe ludzkości ogniwo...

Stanął w ulicy; na rogu jaskrawy

Napis obwieszczał, że tutaj dostanie

Głośnej muzyki i hucznej zabawy,

I zapomnienia o każdej swej ranie...

U wejścia para buchnęła gorąca,

Tłum w drzwi otwarte cisnął się nawałem,

A błędny obłok skrzydłem swojem białem

Chwytał przebłyski gasnącego słońca...

Cofnął się młody robotnik sprzed progu;

Ten zmierzch wieczorny, przejrzysty, różowy

Jakieś mu dumki nawiewał do głowy

O wiośnie, ciszy, przyrodzie i Bogu...

Jakieś pytania o życiu, o świecie

Zmąconą falą o duszę mu biły...

On czuł się cząstką i ruchu, i siły,

Lecz nieświadomą i bierną jak dziecię...

Powiew żywszego, szerszego już prądu

Pchnął myśli jego na głębię od brzegu...

Lecz brakło steru i w błędnym tym biegu

Nie umiał dostrzec przystani i lądu...

Czuł, że są wyższe i czystsze uciechy

Nad wrzask pijanej ciżby i muzyki,

Nad wyuzdaną swawolę i śmiechy,

Nad brzęk kieliszków i klątwy, i krzyki...

Lecz gdzie je znaleźć? Ach, gdyby w tym tłumie

Usłyszał jakieś dobre, mądre słowo,

Rzeźwiące rosą myśl jego jałową,

Jakżeby słuchał w poważnej zadumie!

Jakżeby chętnie podzielił się biciem

Serca, stwardniałej dłoni swej uściskiem...

Jakżeby chętnie żył, choć chwilę, życiem

Wiedzy i światła, i prac ducha bliskiem...

Stał tak niepewny, a wrzawa kipiała.

Przed nim szli ludzie... Myślące oblicza

Siła sympatii jakiejś tajemnicza

Nieraz ku niemu przyjaźnie zwracała...

Z przechodniów owych niejeden zapewne

Kochał lud, myślał o jego oświacie

I miał dla niego to uczucie rzewne,

Które obcemu nawet mówi: bracie...

Lecz gdzież są drogi, na których by duchy

Dwóch sfer odmiennych schodziły się społem?

Czy liż zwyczaje, jak więzów łańcuchy,

Każdej z nich ciasnym nie zamknęły kołem?

Przedmiotem czyjej troski i narady

Jest znikczemnienie w zwierzęcym spoczynku?...

Czyliż więc dziwno, że wyrobnik blady

Postał, podumał i poszedł - do szynku.

Tęskno mi!...

Tęskno mi! Do tych pieśni tęskno mi urwanych,
Którym wolno na usta wybiec przez połowę...
I w słowach, wpół stłumionych i wpół okowanych,
Z najbliższymi prowadzić daleką rozmowę.
Tęskno mi! Do cichego tęskno mi westchnienia,
Co upada mdlejące na uśpione róże,
A pod myśli dotknięciem w wicher się zamienia
I budzi w bratnich duchach piorunowe burze.

Tęskno mi! Do serc waszych jak do żywej lutni
Wyciągam drżące dłonie, chcę ich dotknąć z bliska...
Chcę grać na nich pieśń nową, smutną - bo wy smutni,
Pełną bólu - bo warn też ból piersi uciska.
Nie znam was, nie widziałam - i wy mnie nie znacie,
A przecież jam nieobca i związana z wami.
Tak brzoza, zasadzona przy wieśniaczej chacie,
Dźwięczy piosenką chaty i płacze jej łzami...

Trębacz

W oboje zorze trębacz gra
Ze starej miejskiej wieży,
Czy gasną złote łuny dnia,
Czy ranek wstaje świeży.
I grzmi pobudka miastu w słuch,
I budzi czerń ospałą...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Ale ułomne ciało.

Z rozgłośnych spiżów trąba jest,
Jak serce w farnym dzwonie;
Żołnierski niegdyś wzięła chrzest
Przy murów tych obronie.
I trębacz, starej wiary zuch,
Choć skroń ma posiwiałą...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Tylko - ułomne ciało.

Żelazny krzyżyk z wstążką ma
W sepecie schowan na dnie,
A gdy nań spojrzy, to mu łza
W saperski wąs upadnie.
Więc gniewny ręką czyni ruch:
Cóż babom by zostało?...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Tylko - ułomne ciało.

I patrzy srogo, jeży brew,
Choć dawno to już... dawno!
I czuje, jak mu w żyłach krew
Pobudkę trąbi sławną...
I z gołą ręką — choć na dwóch
Wnet szedłby — choć na. działo...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Chociaż ułomne ciało.

I chwyta swój kręcony róg,
I pieśnią z niego bucha.
A ten i owy idzie w próg,
Zamyśla się i słucha...
Tabaki w palcach trzyma niuch,
Zapomnian duszą całą...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Chociaż ułomne ciało.

Wie stary trębacz, jaki głos
Porusza tępe serca,
I ledwo świat obrzaśnie z roś,
Już trąbę tchem przewierca;
We wzgardzie ma, jak brzęki much,
Pieśń wszelką zniewieściałą...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Ale ułomne ciało.

Więc najdzielniejszą z dzielnych nut
W poranek puszcza świeży
I płynie jędrne hasło w gród
Z wysokiej, starej wieży.
I wszystko idzie w czyn i w ruch,
Co w zmierzchach osowiało...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Chociaż ułomne ciało.
A kiedy zorza w wianku z róż
Na niebie cicho gaśnie,
Znów z wieży trąbi wierny stróż,
Nim miasto w mrokach zaśnie,
I poi grodu swego słuch
Praojców dawną chwałą...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Chociaż ułomne ciało.
Dajże ci, Boże, długie dni,
Trębaczu starej wiary!
I niech pobudka twoja grzmi
Czy w mrok, czy w ranek szary.
Gdyby na hejnał człek był głuch,
To czym by serce grało?...
Ochotny jest ci ludzki duch,
Ale ułomne ciało!

W Piwnicznej Izbie

W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada,

Wilgotny a ponury;

Mętnymi szyby drobne okienko

Na brudne patrzy mury.



W piwnicznej izbie głos dziecka słychać:

To westchnie, to zagada...

Ojciec chleb czarny wykuwa młotem,

Przy igle matka blada.



"Moja mateńko! Moja rodzona!

Jak też tam na wsi onej ?

Czy też tam dzieci chodzą w słoneczku,

Po trawce, po zielonej?



I nie mieszkają, jak my, w piwnicy?

I widzą het... obłoki?"

"Oj, widzą, synku, wszyściutko widzą,

Caluśki świat szeroki!



Oj, widzą one pola i lasy

I łąki i zagaję;

Widzą, jak słonko idzie do morza

I jak znów rankiem wstaje...



Widzą, jak pługi rzną wiosną skiby,

Jak siewacz rzuca ziarna,

Jak woły ciągną zębatą bronę,

Jak rodzi ziemia czarna...



Oj, widzą one, jak źródła biją,

Jak mokre rzeki płyną,

Jak dzikie gęsi na ugór lecą,

Jak staw zarasta trzciną...



"A nie ma takich murów dokoła,

Że aż się przegiąć trzeba,

Żeby choć. skrawek, choć odrobinkę

Zobaczyć czasem nieba?"



"Niebo tam, synku, wszystkim otwarte,

Z wschodu na zachód wolne,

Czy zorza świeci, czy gwiazdy wschodzą,

Jako te kwiaty polne".



"To i Pan Jezus bliżej być musi

I patrzy na te dzieci...

A od nas tutaj do Pana Boga

I pacierz nie doleci..."



.........................................



W piwnicznej izbie jęk zabrzmiał cichy,

Matka się po niej krząta...

W gęstnącym zmroku głos dziecka słaby

Z ciemnego słychać kąta.



"Moja mateńko, moja rodzona,

A jak tam jest w tym polu?"

"W polu to, synku, zboża a zboża,

Przetkane w kwiat kąkolu...



Takie ci owsy, takie ci żyta,

Ze się w nich człowiek schowa!

A grusza na nie cień rzuca chłodny,

A wkoło woń chlebowa...



Spojrzysz na lewo, spojrzysz na prawo,

To kłosy aż się garną.

Jakby kto złotą nakrył kurzawą

Całą tę ziemię czarną...



A wierzchem takie ci idą szumy,

Takie w powietrzu granie,

Jak kiedy, na ten przykład, w kościele

Zagrają na organie...



Od spodu słoma, jak trzcina, stoi,

Ot, gdzie tam do niej tobie!

A takie ziarnem pełniuśkie kłosy,

Aż kładą się po sobie!



A jęczmień to ci taki wąsaty!

A gryka taka miodna!

A lny - jak niebo... a grochy w strąkach,

Że ich nie przejrzysz do dna.



A tu ci zając spod miedzy smyrgnie,

Przepiórka w głos zadzwoni...

A z łąki kędyś po rosie słychać

Spętanych rżenie koni..."



.........................................



W piwnicznej izbie zmrok coraz gęstnie,

Wilgotne ściany płaczą...

Dziecko w ciemności oczy otwiera,

Czy czego nie zobaczą...



.........................................



"Moja mateńko! Moja rodzona!

A jak tam na tej łące?"

"Na łące, synku, to trawy rosną,

W srebrzystej mgle stojące...



A w trawach kwiecie żółte i białe,

A bokiem modra struga,

A słonko sobie po niebie chodzi

I złotem okiem mruga...



A po mokradłach bocian szczudłuje

I żaby dziobem bierze...

A skowroneczek do Boga leci

I śpiewa swe pacierze...



A dziewczę idzie i krówkę pędzi -

Chuścina i zapaska...

A krówka ryczy a porykuje,

A pastuch z bicza trzaska...



Brzeżkiem, nad rowem, złocieniec rośnie

I wierzba na fujarki...

A siwy kaczor w trzcinach się zrywa.

Sznurkuje derkacz szparki...



A po przydrożku, pod leśną ścianą,

Kosiarze idą z kosą,

A te dziewczęta, jak gąski białe,

W dwojakach jeść im niosą..."



.........................................



W piwnicznej izbie głos dziecka wzdycha

Z wilgotnej, brudnej pleśni...

A oczy jego patrzą w okienko,

Czy mu się czasem nie śni...



.........................................



"Moja mateńko! Moja rodzona,

A jak tam jest w tym lesie?"

"W lesie to, synku, szum się okrutny

Po wielkich sosnach niesie!



I wielkie jakieś dziwy powiada

O starych onych czasach,

Co to już o nich wieść tylko lata

Po ciemnych, cichych lasach...



A taki zmrok tam zielony, świeży,

Ze - gdzie!... i ksiądz sam nie ma

Na Boże Ciało, na procesy!,

Takiego baldachima!



Dęby a jodły, jako te wieże,

Pod niebo się dźwigają,

Że i królowie w złotych pałacach

Piękniejszych wież nie mają...



A sosny śmigłe szumią a szumią,

A brzozy liściem trzęsą,

A dzień się przez nie, jak sitem, sieje

I patrzy złotą rzęsą...



Czasem gdzieś gołąb dziki zagrucha,

Czasem wiewiórka świśnie,

A jarzębiny w koralach stoją

I pachną leśne wiśnie...



A jakie to tam gniazda są ptaszę,

Furkania a szczebioty!

A gąszcz ci taki, że słońce ledwo

Przeciśnie. smużek złoty!



A co tam żuczków, a muszek brzęku,

A co tam jagód krasnych,

A co mchów tkanych, jak aksamity,

A co dzwoneczków jasnych!



A owczarz sobie pod lasem stoi,

Siwe owieczki pasie,

A Kurta szczeka, a naszczekuje:

A nawróć się! A zasię!...



A z Bożą męką krzyż w macierzankach

Starej mogiły strzeże.

A kto tam przejdzie, ten sobie westchnie

I szepce swe pacierze...



A dech ci taki słodki a mocny,

Gdzie stąpisz dookoła...

Bo smółki topną i mirrę sączą,

I zdrowiem tchną tam zioła..."



"A to i ja bym może, maleńko,

Ozdrowiał w onym lesie?

A w tej piwnicy, tom jak źdźbło ono,

Co się za wiatrem niesie..."



"Oj, ozdrawiałbyś, synku, niebożę,

Mój ty świerszczyku cichy!

A tak mi zamrzesz jeszcze przed zimą,

Jak ten wróbelek lichy...



Oj, ozdrowiałbyś, synku rodzony,

Mój ty robaczku marny!

A tak mi przyjdzie twoją główeńkę

Zakopać w dołek czarny!"



.........................................



"Nie płaczcie, matuś, nie plączcie ino!

Możeć się jeszcze uda...

A teraz precz mi rozpowiadajcie,

Jakie to tam są cuda?"



"Oj, są tam cuda, dzieciątko moje

Serdeczne a rodzone!

Złociste łany, srebrzyste zdroje

I sady rozkwiecone...



Oj, są tam takie cuda na niebie

I na tej bożej ziemi,

Że człowiek nie wie, na co ma pierwej

Oczami patrzeć swemi!"



"A jaż, mateńko, zobaczę kiedy

Wszyściutko, co mówicie?

One to ptaki w lasach grające,

One zajączki w życie?



A jaż, mateńko, nie taki samy,

Jako te insze dzieci,

Co to się dla nich zieleni łąka

I jasne słonko świeci?"



.........................................



W piwnicznej izbie ciężkie westchnienie

Z ciemnego słychać kąta...

Ucichło dziecię na swym barłogu,

Matka się we łzach krząta.



W piwnicznej izbie zmierzch zapadł czarny,

Jako ta czarna dola...

Któż dziecku temu da trochę słońca,

Pokaże lasy, pola?

‹‹ 1 2 10 11 12 13 14 15 ››