Wiersze - Leopold Staff strona 13

Zwózka

Sprzymierzone z plemieniem pszczół w pracy zakonie,
Miodową je gościną chętnie darzą kłosy,
Ucząc się ziarnem tęsknić ku śpichrzów skarbonie,
Jak one w barć składają swe słodkie donosy.

Więc w opiekuńczej ciężkich swych skarbów obronie
Strasząc wąsem próżniacze rozbójniczki, osy,
Odganiają natręty i, dościgłe w plonie,
Kuszą swym złotym blaskiem srebrny połysk kosy.

I nazajutrz zuchwałe miodów rabuśnice
Widzą pola zmienione w ścierń jak czarów gusłem,
A drogą wozy wiozą żyto i pszenicę...
I gniewa je, gdy chłop się snopami rozczula,
Które w pasie, jak osy, ściśnięte powrósłem
Z wideł w stodoły wrota lecą jak do ula.

Brona

Słońce za wzgórze się chyli
I senną ziemię ozłaca.
O, wielka ciszo tej chwili,
Gdy duch się zmierzchem wzbogaca!

Na nieboskłonie dnia pomnym
Ciemną sylwetą się czerni
Chłop na swym koniu ogromnym
Wlokącym bronę po ścierni.

Co krok koń ciężkim łbem kiwa,
Z trudem stąpając pod wzgórek.
Spod kopyt jego się zrywa
Stado spłoszonych przepiórek.

Kołodziej

O lat tysiąc świat cały wygląda mo młodziej,
Gdy widzę, jak przed progiem swej lepianki wiejskiej
Sprawuje rzemieślniczy swój trud kołodziejski,
Jakimś kruszwickim czarem owiany kołodziej.

Na jego skromną pracę w nierozgłośnym siole
Słońce blask rzuca dziwny, rzkełbyś, nadgoplański.
Gdy on sporządza koła, niby święty pański
Dla dusz błogosławionych wieczne aureole.

Jak gdyby plaster miodu albo chleba skibki
Krajał pośród śnieżnej kwietnych płatków chmury.
Struga dzwona i piastę z drzewa, kiedy wióry
Prószą wokoło niego wśród złotej rozsypki.

Ciosajże, jak promienie słońca, proste szprychy,
Hej, ojcze kołodzieju, nieksiążęcy Piaście,
By ich było, jak godzin w kole dnia, dwanaście,
A wśród dwunastu godzin ani jednej lichej!

A spajajże je mocno, aby trwały cało,
By z jednych gniazda miały strażnicze bociany,
A inne niech blask mają słońcem wyzłacany,
Jakby na nich po świecie szczęście jechać miało!

A zapłać-że ci Pan Bóg, że się tak mozolą
Bary twe, że się dłoń twa nad kołami trudzi!
A włóż w nie wraz z swym trudem życzenie dla ludzi
By na nich umknąć mogli przed wszelką niedolą!

Kto jest ten dziwny nieznajomy...

Kto jest ten dziwny nieznajomy,
Co mnie urzeka swoim gusłem?
Rozrzuca mnie jak wiązkę słomy
I znów związuje mnie powrósłem.

Ogniem przepala moje ciało,
Duszę mi toczy, jak czerw sprzęty,
Spać mi nie daje przez noc całą,
A jednak wstaję wypoczęty.

Łagodnym zmierzchem mnie weseli,
Gdy radość mego dnia się kończy,
Jak rozstaj drogi moje dzieli
I jak most brzegi moje łączy.

Kto miłość zna?

Kto miłość zna? Kto, duszą obłąkany,
Wypił zabójczy i najsłodszy jad,
A z martwych ożył nim, jak rosą kwiat?
Kto ssał miód z krwawych ust serdecznej rany?

Kto oddał wszystko, żebrakiem być rad,
Kto niewolnikiem sprzedał się w kajdany,
A został królem wszech gwiazd obwołany
I zdobył nowy, nieodkryty świat?

Kto w przepaść rzucił się bez den, bez den,
A wpadł w róż obłok na zawrotny sen,
Którym odurza woń upojna, miękka?

Kto, pokorniejszy od przydrożnych ziół,
Pod stopy padał czołem w pyl, a czul,
Że się najwyżej wznosi, kiedy klęka?

‹‹ 1 2 10 11 12 13 14 15 16 34 35 ››