Wiersze - Julian Tuwim strona 27

Mna zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wieku

Zanadto się z damą cacka
Szarmancka brać literacka.

Szmatławce i szewaliery
Prawią jej same dusery.

Dochodzą już do pzresady
Te kąplemęty, lansady.

Te sętymęty, czułości
Przyprawić mogą o mdłości.

Mizdrzy się w gracji i szyku
Cicibey przy wersalczyku.

Dla byle kapryśnej idiotki
Madrygał ułoży słodki.

Dla paru od wiersza groszy
Płaszczy się mdleje z rozkoszy.

Wpadają w achy i ochy
Na widok pończochy pieszczochy.

Piszczą "sylwuple, żewupry!"
Bałwany i wiercikupry.

Na widok pyjamy damy
Piszczą te chamy reklamy.

Dlaczego chwycił szał cię,
Gdyś ujrzał kretynkę w aucie?

Czego się cieszysz, Mojsie,
Że dziwka siedzi w rolls-roysie?

"Urocza Bebi Pipi
w yahcie na Missisipi".

"Zmysłowa Dudu Papa
Jej uśmiech, pies i kanapa".

"Feteryczna Elli Belli
Pije kawę w kąpieli".

Czego migdalisz się, chłopie,
Że dziwka kawsko żłopie?

Że w wannie niby? To o to
Tak się wygłupiasz idioto?

Sam lepiej idź do łaźni
I już się więcej nie błaźnij.

Melodia

Wczesna jesień - oto moja pora.
Siwy ranek - kolor mego wzroku.
Siedzę w miłej kawiarni jak w obłoku,
Mogłbym tak do wieczora.

Za oknami tyle pośpiechu,
Ale ja nie wiem i nie słyszę,
I zamilkły w jesiennym uśmiechu,
Zapatrzeniem dalekim się kołysze.

Tak najlepiej: siąść w cukierni rankiem
I patrzeć, jak ulica chodzi.
W takie ranki jest się kochankiem,
I smutniej człowiekowi, i młodziej.

Od miłosci, od czułych wspomnień
Dzień zacząłem senny i pusty.
Z twoich słów, nie pisanych do mnie
Wiersz układam uśmiechniętymi usty.

A to wszystko razem jest melodią,
I melodii chwile są rade.
Cudzoziemka w palcie kraciastym
Śpiewnie, ślicznie zamawia "szokolade".

Jaka wiotka, matowa kobieta!
Jak nas mało na świecie! Jak mało!
I jakimi perfumami zawiało!
I jaki poeta!...

...Et arceo

Odi profanum vulgus. Kościół czy kawiarnia,
Republika czy koni, wiec szewców czy armia,
Naród, gmina, rodzina, uczelnia, czytelnia -
Wszystko chaos i zgroza, i pustka śmiertelna.

I w tym hucznym stuleciu tyrańskiej wspólnoty,
Śród głupich wielkorządców i tępej hołoty,
Gdzie patos lwi rozdyma mrówczą krzątaninę,
Gromadząc ludzkość w nudną, mieszczańską rodzinę,
Gdzie pustego kościoła krzykliwi papieże
Na gruzach Babilonu - babilońskie wieże
Wznoszą pośród szwargotu wyszczekanych maszyn,
A chciwa czerń szpieguje samotność serc naszych,
W tym wieku rozjątrzonym, wydętym, okrutnym -
Przechodzę, mijam, milczę: obcy, zimny, smutny.

Zakochany bibliofil

Ballada Tragiczna

Na co mam przysiąc, Piękna, że z żądzy umieram?
Że mi się na Twój widok serce w pieśń rozdzwania?
Na komplety Kolberga, "Wisły", Estreichera!
Na dziadowskich kantyczek groszowe wydania!
Na "Bandytę z miłości" (a miałem go, drania!)
Na "Kwiaty" Rozbickiego - z r y c i n ą! Rzecz drobna,
Ale nie do zbobycia - jak ty do kochania...
- Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!

Jakże cię mam przekonać, że mi sen odbiera
Wspomnienie o twych oczach i świat mi przesłania?
Klnę się na Syreniusza, Siennika, Kirchera
("Mundus Subterraneus"), na "Podróże Frania",
Na obscoenum sprzed wieku "Hrabina Melania",
Na pangegrik "Muza weselnie- żałobna
W dźwięczno-wdzięcznych melodiach tkliwego gruchania"-
-Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!

Ginę, Pani! Jak pragnę zdobyć Guliwera
W edycji M.Glucksberga! Przysięgam na "Zdania
I uwagi moralne Starego Fryzjera",
Na "Młot na czarownice", na traktat "De mania
Scribendi in latrinis"...Ginę z miłowania
Zapomnieć? Nie! Zapomnieć Ciebie nie podobna!
A że kocham - przysięgam Ci w chwili rozstania
Na wszystkie książki razem i każdą z osobna.

Przesłanie
Pani! Żegnam raz jeszcze i pięknie się kłaniam...
Gdy nie chcesz bibliofila - niech Cię jakiś snob ma...
Jedno wiedz : dziesięć takich oddam bez wachania
Za każdą z owych książek, za każdą z osobna.

Humoreska

Noc czarna, krucza,
Na ogród spadła,
Śmierć mi dokucza,
podła, zajadła,
z chichotem czarta,
z pychą papieża,
patrzy uparta,
zęby wyszczerza.

Mózg mi zamroczy,
czerwonym strachem,
zasypie oczy,
drobniutkim piachem.
Potem jak glista
gruba i tłusta,
okrągła, śliska,
zatak mi usta.

Krwi tętna skrzepną
dusznością sparte
oczy oślepną,
strasznie otwarte.
Oniemieć, zgłuchnąć
Zmartwieć mi przyjdzie
pachnąć i cuchnąć
w nagim bezwstydzie.

Kadłub mój zmarły
opłaczą płaczki
będą mnie żarły
małe robaczki.
Tak się zaroją
jak czarne mrowie,
zeżrą pierś moją
zgniły mózg w głowie
głodem się wdłubią
w oczy nabrzekłe,
chciwie wyskubią
mięso romiękłe
Zeżrą wnętrzności,
stoczą je całe
Zostaną kości
suche i białe

Teraz dziewczyno
Niech twe ramiona
ciepłe ramiona
oplotą szyję
Teraz niech w usta
twoje się wpiję
Błogosławiona
Błogosławiona!

‹‹ 1 2 24 25 26 27 28 29 30 33 34 ››