Wiersze - Jan Brzechwa strona 25

Nowa Huta

Na to, żebyśmy w Polsce socjalizm zbudowali,
Potrzeba więcej maszyn, potrzeba więcej stali,
Potrzeba nowych ludzi i nowych szkół, i wierszy.
Wszystkie zegary biją. Trwa bitwa o rok pierwszy
Planu Sześcioletniego. Pędzi koło historii,
Mnożą się w nieskończoność liczby wolt i kalorii,
Pulsują manometry, człowiek wyciąga ramię,
Przeobraża naturę i stare prawa łamie,
Szarpie wnętrzności ziemi, rudy, w płomienie rzuca,
Plują wściekłą purpurą hut oszalałe płuca,
W piecach lawa szkarłatnym płomieniem się pali -
Sta - li!
Sta - li!
Sta - li!!!

I więcej szkół dla dzieci, więcej książek i wierszy!
O, wizjo romantyczna, stworzona po raz pierwszy,
Jakim cię ma powitać hymnem albo peanem
Poeta zadumany nad Sześcioletnim Planem?
Gdzie się znajdują słowa godne twego patosu?
W jakich orkiestrach szukać dość natchnionego głosu?
Trzeba nam pióra przekuć na młoty i kilofy,
W ogniu hutniczych pieców trzeba hartować strofy,
W ogniu, co serca krzepi i mózgi doskonali -
Sta - li!
Sta - li!
Sta - li!!!

Niech mnożą się traktory, które zaorzą pola,
Niech mnożą się maszyny i książki, i przedszkola,
A jeszcze stal i węgiel. I znowu stal i węgiel!
Górnicy i hutnicy kują naszą potęgę.
Nie masz granicy szczęścia, gdy tworzy się epoka:
Płucom oddech szeroki, młodym droga szeroka,
Przyszłość należy do tych, czyja wola niezłomna,
Drogę wskazał nam Stalin - chwała mu wiekopomna!
Świat nowy budujemy od podstaw, od podwalin -
Sta - lin!
Sta - lin!
Sta - lin!!!

Liryczne intermezzo

Niechaj po mojej śmierci nie będzie minuty ciszy!
Nie wolno, by choć na chwilę zamilkł głos towarzyszy.
Niech syrena fabryczna pożegna mnie cichym świstem,
Niech Syrena warszawska otuli spojrzeniem czystem;
Niech po mojej śmierci dowiedzą się ludzie prości,
Że walczyłem o pokój i byłem wierny wolności.
Że dawne poznawszy błędy żyć zacząłem na nowo
I nowe życie kładłem w wiersz każdy i każde słowo.

Kruche było tworzywo i słowo niegórnolotne,
Lecz wierzyłem, że serce na flagi czerwone potnę
I że wtedy szum jego każdy człowiek usłyszy...
Niechaj po mojej śmierci nie będzie minuty ciszy,
Lecz głos braci poetów niech zagrzmi jeszcze potężniej,
Niech zagrzewa do walki. Zwyciężą ci, co są mężni!
Chciałbym nad grobem słyszeć zwycięski głos towarzyszy -
Niechaj po mojej śmierci nie będzie minuty ciszy!

Preludium

Do napisania wiersza
Potrzebna iskra jedna,
Która jak gwiazda pierwsza
Boga z człowiekiem jedna,
Która jest naraz kwiatem,
I snem, i ciszą nieba,
I nic, i nic poza tym
Już więcej nie potrzeba.

Wieczór (Kto cię ...)

Kto cię, miła, wymarzył
Z ciemną smugą na twarzy,
Kto wymyślił twoje imię najsłodsze?
Kto cię z obłoków wyłowił
Podobną mgle i duchowi,
I kto do twych wysokości dotrze?

Nasze dni są coraz to krótsze,
Może jutro, może pojutrze
Zblednie miłość wymyślona omylnie,
Liście, co już pożółkły nieco,
Odrywają się od drzew i lecą
Jak w rysunkowym filmie.

A tu spływa niebieski wieczór,
Wiatr szeleści w dziwnym narzeczu,
I zdmuchuje twoje oczy najmilsze,
Słowa gasną, stygną i bledną
I już kocham cię tylko jedną,
I wieczorną radością milczę.

Na Wielkiej Niedźwiedzicy

Gdziekolwiek cię dopadnę, gdziekolwiek cię pochwycę,
Zabiorę cię do siebie, na Wielką Niedźwiedzicę.

Znużyły mnie już ziemskie rozboje i podboje,
Na Wielkiej Niedźwiedzicy rozbiłem szatry moje,

Na siedmiu wielkich światach, na siedmiu nowych lądach,
Jednego twego ciała mój mały świat pożąda.

Zaskoczę cię, przerażę, pochwycę i uniosę
Na te obszary płynne, do moich siedmiu wiosen.

Tam żaden ląd nie stwardniał, tam żaden świat nie ostygł,
Przerzucam między nimi niedotykalne mosty,

Przez mosty biegnie płomień - wieczne, serdeczne ciepło,
Przy którym ciało moje sczerniało i okrzepło.

Przerzucam giętkie mosty w czerwonej atmosferze,
Pieszczotą i tęsknotą potęgę moją mierzę.

Czy mierzę, czy nie mierzę - sam jestem niezmierzony,
Mam jeden kwiat paproci dla ciebie przeznaczony,

Czerwony kwiat paproci w płomiennej okolicy,
Na skórach, na niedźwiedziach, na Wielkiej Niedźwiedzicy.

Otulę cię, ogarnę, na siedem części potnę
I oddam siedmiu gwiazdom twe ciało siedmiokrotne,

Skrwawiony, nasycony na ziemi znów się ocknę
I siedem świec zapalę, i zaćmię gwiazdy nocne.

‹‹ 1 2 22 23 24 25 26 27 28 42 43 ››