Gazela o miłości nieprzewidzianej
Nikt nie pojmował
ciemnej magnolii twego łona
I nikt nie wiedział,że w zębach
zamęczyłas kolibra miłości.
Tysiąc motyli perskich spało
pod księżycem twego czoła
a ja przez cztery noce chwytałem
twą talie,przeciwniczkę śniegu.
Pomiędzy gipsem i jaśminami
twój wzrok był bladą gałęzią siewu
dla ciebie w piersi szukałem liter
z kości słoniowej mówiących zawsze:
ogród agonii mojej,twoje ciało
umykające ode mnie na zawsze
w mych ustach krew z twoich tętnic
twoje usta bez światła na moje umarcie
Kasyda o płaczu
Zamknąłem drzwi od balkonu,
bo nie chcę słyszeć płaczu,
lecz spoza czarnych murów
nic się nie słyszy prócz płaczu.
Mało jest aniołów śpiewających,
mało jest psów co szczekają,
a w mej dłoni tysiąc skrzypiec się zmieści.
Płacz jest niczym pies olbrzymi,
płacz jest jak anioł olbrzymi,
płacz jest jak skrzypce olbrzymie;
nadmiar łez knebluje paszczę wiatru
i nie słychać nic oprócz płaczu.
Kasyda o róży
Róża
nie pragnęła jutrzenki;
wieczna niemal na swej gałęzi
pragnęła innej rzeczy.
Róża
nie pragnęła wiedzy ni ciemności
na krawędzi ciała i marzenia
czego innego pragnęła
Róża
nie pragnęła róży.
Nieruchoma na tle nieba
czego innego pragnęła,
Kasyda o szlochu
Zamknąłem balkon,
by nie słyszeć szlochu,
lecz za szarymi murami
niczego nie słychać prócz szlochu.
Mało aniołów jest, które śpiewają,
i bardzo mało psów, które szczekają,
tysiąć skrzypiec w mojej dłoni się mieści.
Ale szloch to pies ogromny,
szloch to anioł ogromny,
szloch to skrzypce ogromne,
łzy, które wiatr przebijają -
i nic nie słychać prócz szlochu.
Księżyc wschodzi
Kiedy księżyc wschodzi,
głuchną wszystkie dzwony
i kreślą się tajne,
niezbadane ścieżki.
Kiedy księżyc wschodzi,
ziemię morze zmywa,
a serce jest wtedy
wysepką w otchłaniach.
Nikt nie je pomarańcz
przy pełni księżyca.
Wtedy jeść owoce
zielone i zimne.
Kiedy księżyc wschodzi
o stu bladych licach,
pieniążki ze srebra
szlochają w sakiewce.