Wiersze - Federico García Lorca strona 2

Gazela o miłości nieprzewidzianej

Nikt nie pojmował
ciemnej magnolii twego łona
I nikt nie wiedział,że w zębach
zamęczyłas kolibra miłości.
Tysiąc motyli perskich spało
pod księżycem twego czoła
a ja przez cztery noce chwytałem
twą talie,przeciwniczkę śniegu.
Pomiędzy gipsem i jaśminami
twój wzrok był bladą gałęzią siewu
dla ciebie w piersi szukałem liter
z kości słoniowej mówiących zawsze:
ogród agonii mojej,twoje ciało
umykające ode mnie na zawsze
w mych ustach krew z twoich tętnic
twoje usta bez światła na moje umarcie
 

Kasyda o płaczu

Zamknąłem drzwi od balkonu,
bo nie chcę słyszeć płaczu,
lecz spoza czarnych murów
nic się nie słyszy prócz płaczu.
 
Mało jest aniołów śpiewających,
mało jest psów co szczekają,
a w mej dłoni tysiąc skrzypiec się zmieści.
 
Płacz jest niczym pies olbrzymi,
płacz jest jak anioł olbrzymi,
płacz jest jak skrzypce olbrzymie;
nadmiar łez knebluje paszczę wiatru
i nie słychać nic oprócz płaczu.
 

Kasyda o róży

Róża
nie pragnęła jutrzenki;
wieczna niemal na swej gałęzi
pragnęła innej rzeczy.
Róża
nie pragnęła wiedzy ni ciemności
na krawędzi ciała i marzenia
czego innego pragnęła
Róża
nie pragnęła róży.
Nieruchoma na tle nieba
czego innego pragnęła,

Kasyda o szlochu

Zamknąłem balkon,
by nie słyszeć szlochu,
lecz za szarymi murami
niczego nie słychać prócz szlochu.
 
Mało aniołów jest, które śpiewają,
i bardzo mało psów, które szczekają,
tysiąć skrzypiec w mojej dłoni się mieści.
 
Ale szloch to pies ogromny,
szloch to anioł ogromny,
szloch to skrzypce ogromne,
łzy, które wiatr przebijają -
i nic nie słychać prócz szlochu.

Księżyc wschodzi

Kiedy księżyc wschodzi,
głuchną wszystkie dzwony
i kreślą się tajne,
niezbadane ścieżki.

Kiedy księżyc wschodzi,
ziemię morze zmywa,
a serce jest wtedy
wysepką w otchłaniach.

Nikt nie je pomarańcz
przy pełni księżyca.
Wtedy jeść owoce
zielone i zimne.

Kiedy księżyc wschodzi
o stu bladych licach,
pieniążki ze srebra
szlochają w sakiewce.

‹‹ 1 2 3 4 5 ››