Wiersze - Federico García Lorca strona 4

Powrót ze spaceru

Przez niebo zamordowany,
między kształty, co dążą ku żmii,
i kształty szukające kryształu
chcę, by me włosy upadły.
 
Z okaleczonym drzewem, co nie śpiewa,
i z dzieckiem o jajowatej twarzy białej.
Ze zwierzątkami o rozbitych głowach
i z brudną wodą, co ściekła z nie mytych nóg.
 
Ze wszystkim, co objęte głuchoniemym zmęczeniem,
z motylem, co w kałamarz wpadł i zmarł od tego,
 
potykam się o swe oblicze, co dzień inne,
zamordowany przez niebo!

Przedmieście Kordoby

Bronią się w chacie
przed blaskiem gwiazd.
Noc w przepaść zapada.
W środku leży martwe dziecko,
różą uwieńczone
ukrytą we włosach.
Płacze nad nim sześć słowików
u kraty okiennej.

Ludzie idą zasmuceni
z otwartymi gitarami.

Romanca

Widzę się w twych oczach,
myślę o twej duszy.

Wawrzyny białe.

Widzę się w twych oczach,
myślę o twych ustach.

Wawrzyny czerwone.

Widzę się w twych oczach.
Ale ty nie żyjesz!

Wawrzyny czarne.

Samobójstwo

Zapomniał się młodzieniec.        
Była dziesiąta rano.
 
W sercu skrzydła czerwone
i kwiaty jak gałgany.
 
I zostało mu w gardle
słowo jedno, jedyne.
 
Gdy ściągał rękawiczki,
z dłoni popiół mu opadł.
 
Z balkonu dostrzegł wieżę.
Był balkonem i wieżą.
 
Czuł, jak patrzy na niego
zegar w klatce zamknięty.
 
Na jedwabnym dywanie
widział cień swój spokojny.
 
Sztywny, geometryczny
siekierą rozbił lustro.
 
I wtedy do pokoju
wpłynęła smuga cienia.

To prawda

 
 
Ach, cóż za ciężar przeklęty
kochać cię z taką siłą!
 
Z miłości boli mnie serce,
powietrze
i kapelusz.
 
Kto zechce kupić ode mnie
wstążkę, którą mi dałaś,
i smutek białej bielizny
pociętej w chustek kwadrat.
 
Ach, cóż za ciężar przeklęty
kochać cię z taką siłą!
 
tłum. H. Poświatowska
 

‹‹ 1 2 3 4 5 ››