Wiersze - Anna Achmatowa strona 11

Tajemny mur

Tajemny mur w zbliżeniu ludzkim bywa,
Namiętność nie pokona go ni miłość -
Choćbyś do warg w palącej ciszy przywarł,
Choćby z pragnienia serce ci krwawiło.

Ni przyjaźń mocy tych nie zdoła przemóc,
Ni czas, co wzniosłe szczęście opromienia,
Gdy obca sercu swobodnemu
Leniwa rozkosz ukojenia.

Szaleni ci, co dążą do niej,
Kto posiadł ją - goryczą się napoił...
Rozumiesz teraz, czemu pod twą dłonią -
Tak czułą - milczy serce moje.



Przełożył Zygmunt Braude

Tę ostatnią już rocznicę świętuj...

 
Tę ostatnią już rocznicę świętuj -
Zrozum, dzisiaj tak samo jak dawniej
W naszą pierwszą zimę - tę z diamentów -
Śnieżna noc się powtarza dokładnie.
 
Para spod cesarskich stajni wali
I pogrąża się Mojka w ciemność,
Księżyc - jak umyślnie - się nie pali,
I nie pojmę - dokąd idziemy.
 
Śród grobowców wnuka i dziadka
Ogród się zabłąkał nastroszony.
Wypłynąwszy w więziennych majakach
Pogrzebowo latarnie płoną.
 
Groźne lody na Marsowym Polu,
A Lebiaża w kryształach dokoła...
Jakąż z moją porównać mam dolę,
Jeśli w sercu i strach, i wesołość.
 
I trzepoce jak ptasie poświsty
Głos twój ponad moim ramieniem.
Niespodzianym ogrzany promieniem
Tak się ciepło srebrzy proch śnieżysty.
 
1938
 
 
tłum. Seweryn Pollak
 

To jest jasne, to jest proste...

 
 
To jest jasne, to jest proste,
Dla każdego zrozumiałe -
Ty nie kochasz mnie zupełnie
I już nie pokochasz nigdy.
Wiec dlaczego tak mnie ciągnie
Do obcego mi człowieka
I dlaczego każdy wieczór
Modlę, modlę się za Ciebie?
Czemu porzuciwszy druha
I dzieciątko kędzierzawe,
I rzuciwszy ukochane
Moje miasto, kraj ojczysty,
Błąkam się nędzarką czarną
Po stolicy cudzoziemskiej?
O, jak miło mi pomyśleć,
Że cię ujrzę dzisiaj znowu!

 
tł. Leopold Lewin

Trzy jesienie

Nie jestem wrażliwa na lata umizgi,
Zima też bez zagadek, na ogół,
Lecz opętana innym zjawiskiem
Wypatrzyłam - trzy jesienie co roku.
Ta pierwsza - świąteczna, gdy koniec i kwita
Z porządkami wczorajszego lata,
I liście fruwają jak strzępy zeszytów,
A dymek zanosi słodkawym błękitem.
Jak mokro, jak pstro, ile światła.
Już pierwsze do tańca zbiegają się brzózki
W przejrzystym stroiku na barkach,
Strząsają pośpiesznie ulotne swe łezki
Na sąsiadkę, ot tak, przez parkan.
Lecz bywa to ledwie zadatek splendoru,
Liczone minuty - i oto
Mknie druga - posępna, jak lekcja pokory,
Z nieodwracalnością nalotu.
I wszyscy od razu i bledsi, i starsi,
Zdewastowany szyk letni,
A trąb złocistych marsz coraz dalszy
W zapachu odlata, w mgłach rzednie...
W tych woniach stygnących, w kotarach tumanu
Twarda jakaś czai się wieść.
Wiatr szarpnął, odsłonił - i stało się samo,
Że wszyscy pojęli: to kończy się dramat,
To nie trzecia jesień, to śmierć.
Przełożył Józef Maśliński

Twój biały dom i cichy sad zostawię...

 
 
Twój biały dom i cichy sad zostawię.
Niech życie będzie samotne i miłe.
I ciebie, ciebie w wierszach tak wysławię,
Jak tego żadna nigdy nie czyniła.
Ty przyjaciółkę pamiętasz szczęśliwą
W stworzonym przez cię dla jej oczu raju,
A ja prowadzę handel osobliwy -
Ja twoją miłość i czułość sprzedaję.


tł. Gina Gieysztor

‹‹ 1 2 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ››