Wiersze - Anna Achmatowa strona 15

Zawsze cicha jest czułość prawdziwa...

 
 Zawsze cicha jest czułość prawdziwa,
Nic jej przed okiem nie skryje.
Próżno twoja ręka troskliwa
Futrem otula mą szyję.
Próżno o miłości wschodzącej
Mówisz mi pokornym westchnieniem.
O, jak znam uparte, płonące,
Twe nigdy niesyte spojrzenie!

 Przełożył
Józef Kramsztyk

Zerwanie

 
 
1.
Nie tygodnie, nie miesiące - lata całe
Rozstawaliśmy się. I oto koniec
Świeżym chłodkiem wolności powiało,
Siwy wianek ubielił skronie.

Nie ma zdrad już, nieporozumień,
I nie słuchasz co dzień do rana,
Jak się sączy dowodów strumień
O słuszności mej niezrównanej.


2.
I tak jak bywa zawsze w dniach rozstania,
Widmo dni pierwszych zapukało ciche.
Pod wichrem szczęścia wierzba rozpłakana
Wdarła się siwych gałęzi przepychem.

I nam, zgorzkniałym, szalonym, wyniosłym,
Z wzrokiem utkwionym z pomieszania w ziemię,
Zaśpiewał o tym ptak szczęśliwym głosem,
Jak niegdyś kochaliśmy się wzajemnie...


tł. Wanda Grodzieńska

Zszarzał na niebie błękit emalii...

 
Zszarzał na niebie błękit emalii,
Wyraźniej słychać pieśń okaryny.
To przecież tylko piszczałka z gliny,
Czemu tak smutnym głosem się żali?
Kto przed nią odbył z mych grzechów spowiedź
I czemu zsyła mi przebaczenie?...
Skroś potarganej olchy listowie
Słońce ukośnie oświetla ziemię.
 
1912
 
 
tłum. Irena Piotrowska

Zwarła dłonie żałobnie pod szalem....

 
 
Zwarła dłonie żałobnie pod szalem...
- Czemuś blada, choć oczy bez łez?
- Bo mu duszę goryczą i żalem
Napoiłam po brzeg i po kres.

Zataczając się, wyszedł ode mnie -
Gorzkim skurczem ból usta mu zwiódł.
Zbiegłam za nim schodami przez ciemnię,
Zbiegłam za nim bez tchu aż do wrót.

Zawołałam: "To żart! Tyś mi drogi!
Wróć!... Nie wrócisz - więc nie chcę już żyć..."
I ten uśmiech męczeński i wrogi,
I te słowa: "Zaziębisz się. Idź."

 
tł. Maria Helena Szpyrkówna

Żelazne ogrodzenie...

 
Żelazne ogrodzenie,
Sosnowe, twarde łoże.
Jak dobrze, że już zazdrość
Udręczać mnie nie może.
 
Z szlochaniem i żałobą
Ścielą mi pościel dziś;
A teraz - Pan Bóg z tobą,
Gdzie chcesz swobodna, idź!
 
Już uszu twych nie ranią
Obłędne narzekania,
I nikt nie będzie palił
Już świecy do zarania.
 
Nareszcie na nas schodzi
Spokój niewinnych dni...
Ty płaczesz - jam niegodzien
Ni jednej twojej łzy.
 
1921
 
 
tłum. Wanda Grodzieńska
 

‹‹ 1 2 12 13 14 15 16 ››