Wiersze - Sonety do Orfeusza - XXVII

Sonety do Orfeusza - XXVII

Jestże naprawdę czas niszczący wszystko?
Kiedy na górze spokojnej burzy warownię?
To serce, serce bogom oddane niewymownie,
Kiedyż Demiurg stłumi w gwałtownym uścisku?

Czy naprawdę tak łamliwi jesteśmy,
jak los chciałby przedstawić nas dzisiaj?
Czy głęboka zapowiedź w dzieciństwie wczesnym,
u korzeni - później - się ucisza?

Ach, widmo przemija
przez tego, co się nie wzbrania
przechodzi dymem.

My, nieustannie śpieszący,
przy sile wiecznie trwającej
za boski zwyczaj starczymy