Wiesz jest mała radość
wiesz jest mała radość
ja tę radość
ja chciałbym
żeby rosła
ta radość ona jest duża
moi bracia okrutni umarli
a może żyją ale nie pamiętam
więc kiedy idę ulicą
zbaczam
i zrywam kwiatek nieostrożny
stokrotkę
tę stokrotkę przybliżam do twojej twarzy
i śmieję się głośno
kiedy odnajduję podobieństwo
a jeszcze głośniej się śmieję
kiedy stwierdzam
różnicę
ty wiesz
to co cię poróżnia z kwiatem
to jest nasza miłość
wzajemna
Wspólnie ułożyliśmy list do niej
Wspólnie ułożyliśmy list do niej
która mieszka i żyje w nie opalanym pomieszczeniu
choć podobno trudno powiedzieć o kimś że żyje
kiedy lekarz urzędowo stwierdził zgon
Ale my znamy się na tych sztuczkach
zresztą lekarz wcale nie był mężczyzną
przecież zajrzeliśmy mu pod sutannę
W pierwszych słowach naszego listu
donosimy jej żeśmy wszyscy zdrowi
czego i jej życzymy
Zaś nasza głowa
gdy na nią spojrzeć z odpowiedniego dystansu
przedstawia się imponująco
i w dalszym ciągu rośnie
Zmierzch łagodnie rozsupłał
Zmierzch łagodnie rozsupłał mózgu ciasny węzeł -
Blask zapalanej lampy jakby uciął ręce
Mrozu, które przez szybę rosły serce macać-
Kryształ krwi się roztopił, pękła limfy szklanka
I rdza szronu spłynęła; czy może ściekła
Łza, nareszcie łaskawa. I w końcu śmierć, wściekła
Suka przywarowała w nogach łóżka, chłodnym
Nosem póty tykając sterczących spod kołdry
Stóp, póki nie schowam.- i dopiero wtedy
Mogłam zacząć się bać; bo nie tamtej już śmierci
Bezimiennej jak tyle kundli przy śmietnikach,
Co się już na chodniku na wznak rozwaliła
Iskając sobie gołe podbrzusze; ja mogłam
Każdy swój lęk szczególny imiennie wywołać
Z rejestru snów, dziennika jawy, katalogu
Czytelni, z Almanachu Gotajskiego, szkolnych
Wypisów lub z zarysu psychoanalizy,
Z historii świętej Kingi, z pism pornograficznych
-inwentarza pamięci... i tylko się strzegłam,
By przypadkiem nie wyrzec Twojego imienia.
MOJA PIOSENKA(A. D. 1969)
Moje słowo, Twego słowa pogłos
Jakże wątły, przecież sprzymierzony
Z wiernym rymem, rytmem wspomożony,
Bywa czasem nie tylko ulotką.
Moja nędza, Twojej nędzy siostra
Młodsza, jeszcze jej sukienki nosi
Lecz doprasza się- pilnie podnosi-
Ręki, która by do szczętu zwlokła.
Moja wina, Twojej winy krewna
Biedna, jednak gdy okruch splendoru
Połknie, wtedy, biorą się na sposób,
Sama sobie na krzyż składa drewna.
Moja wiara, twojej wiary córka
-nie wiem: mądra czy głupia; imienia
Nie przyzywa, milcząc się uśmiecha,
Jakby tylko łaskotała włócznia...
ONA MÓWI, ŻE JĄ MIŁOŚĆ BOLI
Ona mówi że ją miłość boli
ten czarny kwiat
co rośnie w zwięzłej głowie
Kwiat co uciska
więc są oczy z wysiłkiem
Ona patrzy krzakiem
który się we mnie zapala