Wiersze - ks. Jan Twardowski strona 54

Nie na całość

 
 
Tych co się kochają
rozdziera samotność
zawsze wielka kiedy wydaje się mała
samotność duszy
i nieśmiałość ciała
tak miłości strzegą
poza nami ręce
 
jeżeli kochasz
mniej to zawsze więcej
 
1996

Nie płacz

 
 
nie płacz. To tylko krzyż
przecież tak trzeba
 
nie drżyj. To tylko miłość
jak rana w przylepce chleba
 
i ty jak zabawny kos
co się kosowej spodziewa
 
łatwiej kiedy się nie wie
 
zamyślił się anioł
chciał zabrać głos
lecz poszedł do nieba

Nie powiem

 
 
Ta filiżanka co pękła z hukiem
jakby ktoś strzelił w bramie
ci żołnierze co nie wrócili bo poszli na powstanie
kalendarz co miał być do stycznia
a umarł we wrześniu na ścianie
Udam że nie pamiętam
nie powiem nic a nic
chodzącej po niebie mamie
 
1998

Nie przestawał mówić

 
 
Do ostatniej chwili nie przestawał mówić
jakby chciał język wyciągnąć poza śmierć -
 
klęcząc przy jego łóżku tłumaczyłem mu
- tam słowa już nic nie znaczą
zbyteczne jak uszy na niemym filmie
nie zawracają ludziom głowy
nie nadają się aniołom na budę
nie można za nie otrzymać żadnego honorarium
niemodne jak wiarus dzwoniący nogami
nie kłamią dłużej niż żyją
nieporadne jak nieoblizane jeszcze cielę
straszą jak kaznodzieja ze złotymi zębami
nie można się w nich schować aż po dziurki od nosa
 
tłumaczyłem mu, że czeka go
tylko jedno słowo, które jest milczeniem
 
1968 r.

Nie rozdzielaj

 
 
  MIłość i samotność
wzięły się pod ręce jak siostry
  idą noga w nogę
  nie rozdzielaj ich
nie szarp, łapy przy sobie
  miłość bez samotności
  byłaby nieprawdą
samotność bez miłości rozpaczą
  stała Matka pod krzyżem
  jak pod srebrnym obrazem
     nie minęły trafiły
  do niej też przyszły razem
Chodzi księżyc jak morał
  albo osioł po niebie
  jeśli były gdzie indziej
  to i przyjdą do Ciebie.

‹‹ 1 2 51 52 53 54 55 56 57 100 101 ››