Wiersze - Jan Kochanowski strona 15

Pieśń XXIV - Księgi Wtóre

Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę. On, w równym szczęściu urodzony,
On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony
Mój Myszkowski, nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.

Już mi skóra chropawa padnie na goleni,
Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;
Po palcach wszędy nowe piórka się puszczają,
A z ramion sążeniste skrzydła wyrastają.

Terazże, nad Ikara prędszy przeważnego,
Puste brzegi nawiedzę Bosfora hucznego
I Syrty Cyrynejskie, Muzom poświęcony
Ptak, i pola zabiegłe za zimne Tryjony.

O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają.

Niech przy próznym pogrzebie żadne narzekanie,
Żaden lament nie będzie ani uskarżanie:
Świec i dzwonów zaniechaj, i mar drogo słanych,
I głosem żałobliwym żołtarzów spiewanych!

Fraszki nieprzyzwoite

O Kachnie
Kachna się każe w łażni przypatrować,
Jeślibych ją chciał nago wymalować;
A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,
Tam pewna łaźnia, mówię, łaźnia będzie. O proporcyjej
Atoli patrząc na swe jajca silne,
Myśliłem rzeczy moim zdaniem pilne:
Jeśli mię chce mieć szczęście w tym nierządzie,
Niech mi da wedle proporcyjej mądzie. Na poduszkę
Szlachetne płótno, na którym leżało
Owo tak piękne w oczu moich ciało,
Przecz tego smutny u Fortuny sobie
Zjednać nie mogę, aby głowie obie
Pospołu na tym wdzięcznym mchu leżały.
A zobopólnych rozmów używały?
Więcej nie śmiem rzec, bo i tak się boję,
Że z tych słów Zazdrość myśl rozumie moję. Do dziewki
Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
Z twoją rumianą twarzą moja broda siwa
Zgodzi się znamienicie: patrz gdy wieniec wiją,
Że pospolicie sadzą przy różej leliją.
Nie uciekaj przede mną dziewko urodziwa,
Serceć jeszcze niestare, chocia broda siwa. O chłopcu
Pan sobie kazał przywieść białogłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowe.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak zeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi!
I rzecze z góry do onej czeladzi:
"Po diable, synku, folgujesz tej paniej:
Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej". Do paniej
Slyszcie, pani! Te fraszki, co teraz czytacie,
Jeśli podlejsze waszych jeszcze nie wygracie.
Mam ja drugie, co je rad na sztych puszczę z wami,
A moim być na wierzchu, to ujrzycie sami. O Jędrzeju
Z sercam się roześmiał Jędrzeja słuchając,
Kiedy do domu przyszedł narzekając:
"A kat jej prosi, by się ku mnie miała,
Teraz się, małpa, z podchłopia wyrwała". O łaziebnikach
Łaziebnicy a kurwy jednym kształtem żyją,
W tejże wannie i złego i dobrego myją. Na matematyka
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu. Do Bartosza
Bartoszu łysy, a z hiszpańską brodą.
Godzien by łaski za swoją urodą;
Ale panienki na cię niełaskawy,
Tak powiadajż, żeś nogieć wąchawy;
Co jeśli tak jest, szkodać i urody,
I tej łysiny, i tej czystej brody. O swoich rymiech
Ja inaczej nie piszę, jeno jako żyję,
Pijane moje rymy, bo i sam rad piję,
Nie mierzi mię biesiada, nie mierżą mię żarty,
Podczas i czepiec; więc też pełne tego karty.
Co po sykofancyjej? - Chcesz mię miary w życiu
Nauczyć, a sam, księże, nosisz diabła w kryciu. Do doktora
Nie trzeba mi się wiele dowiadować,
Kędy ty chodzisz, doktorze, miłować,
Bo która z tobą wieczór pobłaznuje,
Każda nazajutrz piżmem zalatuje. Na nieodpowiednią
Odmów, jeślić nie po myśli; daj, maszli dać wola;
Słuchając słów niepotrzebnych aż mię uszy bolą. Do Wojtka
I owszem, miły Wojtku, zjednaj się z tą panią,
Niech nie woła za tobą ani też ty za nią!
Chwalę cię, że tam w sercu nie chcesz nic zostawić,
Ale zaraz przyjaźni skutkiem chcesz poprawić.
Idź co rychlej, boć wieczór, a tego jednania,
Ile po rzeczy baczę, będzie do świtania. Do Petryła
Dawnoć nie stoi owa rzecz, Petryło,
A przedsięćigrać z niewiastami miło.
Wyjadłeś wszytki recepty z apteki
Dla tej ociętnej i niestałej deki.
Wielka część ludzi nie będzie wierzyła
Że co nie stojąc - przedsię stoi siła. Gadka
Jest źwierzę o jednym oku,
Które zawżdy stoi w kroku;
Ślepym bełtem w nie strzelają,
A na oko ugadzają.
Głos jego by piorunowy,
A zalot nieprawie zdrowy. Do fraszek
Fraszki, za wszeteczne was ludzie poczytają
I dlatego was pewnie uwałaszyć mają.
A ja tak upominam: Nie mówcie plugawie,
Byście potem nie były z wałachy na trawie;
Ale mówcie przykładem mego Mikołajca:
"Co to niesiesz?" - "Gospodze, z odpuszczeniem: jajca."
 

Gdy Polacy w piłkę grają

                                        Gdy Polacy w piłkę grają
 
                                Gdy Polacy w piłkę grają
                                Wszyscy chętnie oglądają
                                 Kiedy w bramkę wiją gola
                                 Wszyscy im śpiewają ; ,,Sto lat!''
                                       To piłkarzom dodaję siły
                                        Kazdy jest dla innych miły
                                        Wszyscy Polsce dopingują
                                        I z radości podskakują.
 

Hymn

 Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie:
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie.

Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje,
Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje.
Wdzięcznym Cię tedy sercem. Panie, wyznawamy,
Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy.

Tyś Pan wszytkiego świata. Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.

Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi.
Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają,
Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają,

Tobie k woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi,
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.

Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie.
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.

Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie!
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie.
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi.

Księgi pierwsze - Pieśń I

Byś wszystko złoto posiadł, które - powiadają -
Gdzieś daleko gryfowie i mrówki kopają;
Byś pałace rozwodził nie tylko na ziemi,
Lecz i morza kamieńmi zabudował swemi:

Jeśli dyjamentowe goździe Mus ma w ręku,
Którymi natwardszego umie pożyć sęku:
Ani ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,
Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi.

Lepiej polnych Tatarów dawny zwyczaj niesie,
U których każdy swój dom wozi na kolesie;
Lepszego rządu Getae grubi używają,
Gdzie niwy nie mierzone wolne zboża dają.

Tam niewinna macocha dziatek pierwszej żony,
Sirót nędznych, przestrzega wczasu z każdej strony;
Ani z wielkim posagiem męża rządzi, ani
Nadzieje kładzie w gładkim miłosniku pani.

Wielki posag - rodziców postępki uczciwe,
A k'temu obyczaje skromne i wstydliwe;
Występnych tam nie cierpią, lecz kto będzie krzywy,
Niech się wierci, jako chce, nie zostanie żywy.

O, ktokolwiek będzie chciał mordy niecnotliwe
I domowe okrócić najazdy, krwie chciwe,
Jesli pragnie ojczyzny ojcem być nazwany
I tymże na wysokich kolumnach pisany:

Niech objeździć swą wolą śmie nieokróconą,
A jego sprawy przyszłe wieki więc wspomioną;
Ponieważ cnocie żywej my, źli, nie życzemy,
Aż gdy nam z oczu zniknie, toż jej żałujemy.

‹‹ 1 2 12 13 14 15 16 17 18 29 30 ››