Wiersze - Antoni Lange strona 3

Jan Kasprowicz

Jak spod fal rozhukanych igrzyska,

Co w muzykę wichrową się kłębią
I aniołom śmierci dziewosłębią,
Że grób stał, gdzie była kołyska;
  Jak spod fal tych – mogiły już bliska,
  Gdy śmiertelny bój tocząc pod głębią –
  Na powierzchnię białością gołębią
  Nagle ręka topielca wytryska:
Spod niemieckiej nawały odwiecznej,
Spod Requiem tych strasznych grabarzy,
Żądza życia potęgą – odsieczy –
  Na Kujawach wśród powodzi wrażej,
   Pieśnią dawnych słowiańskich gęślarzy –
   Tyś wybłysnął, śpiewaku serdeczny!
A wyszedłeś, gęślarzu świetlany,
Z białej chaty prostego wieśniaka,
A na czole twym była oznaka,
Żeś od Boga na wieszcza wybrany.
   A krwawiły cię dziadów twych rany.
   I bolesną byłać dola taka,
   Boś miał skrzydła szlachetnego ptaka
   A duch czujnie w jutro zasłuchany.
Dwojga cierpień czcigodne wcielenie,
Cierpień kmiecia pod panów batogiem
Walki Słowian z odwiecznym swym wrogiem:
   Śpiewać tobie podwójne cierpienie
   I dwie skargi wygłosić przed Bogiem,
   Dwa pioruny wlać w swe pokolenie.
Żeś, zwiastując niby nowe świty –
Na wieśniaczym rodził się zagonie;
Żeś wypłynął nad niemieckie tonie,
Kocham cię duchu niepożyty.
   A choć lubisz ulatać w błękity
   Po złocone Hesperyd jabłonie:
   Wiem, że pierwsze miejsce w twoim łonie
   Ma ten zagon cierpienia obfity.
Ale dla nas obcym jest łkanie,
Które w niebo uderza z lepianek;
My je znamy w złudzeniu sielanek.
   Ty nas prowadź po wieśniaczym łanie,
   Bo w tej pieśni jest nowy poranek,
   Co rozświeci nam owe otchłanie.
A więc śpiewaj pieśni twe – z chałupy,
Bo tam więcej dla nas jest tajemnic,
Niż śród piszczy nieprzebytej ciemnic,
Jakby straszne dzieliły nas słupy.
   O, nie przebić tej ducha skorupy
   Najemników cichych i najemnic,
   Jakby żadnych nie było wzajemnic
   Między nami – oprócz garści krupy.
Znane wszystkim ballady rycerstwa,
Ale ciemne wieśniacze nam krzyki!
Więc odkrywaj nam chałup tajniki.
   A pieśń twoja – jak ten zagon czerstwa –
   Będzie jutrznią nowego braterstwa
   I nad wszystkie cię wzniesie lirniki!
 
1894

Lilli

Dotąd jeszcze mnie twoje pocałunki palą!
Gra mi krew, gdy uściski twe wspomnę gorące —
I syrenich uśmiechów utracone słońce —
Do dziś drżę pod twych źrenic niewidzialną stalą.

Widmo, co mi jak upiór krew wysysasz falą —
Niebo mych mąk, rozkoszy moich piekło wrzące,
Źródło żądz, wiekuiście w snach zmartwychwstające:
Po smutkach niepowrotnych noce me się żalą!

Krynico mej potęgi — i razem niemocy,
Córo bogów słonecznych i demonów nocy,
Święta królowo grzechu, łez moich władczyni:

Lękam się cię zapomnieć, lękam się wspominać.
Nie wiem, czy błogosławić, czy cię mam przeklinać,
Bo sam skazałem siebie na żywot w pustyni.

Miranda

   III
(fragment)
 
   Kiedym się obudził, nawiasem mówiąc przerażająco głodny - ujrzałem dokoła siebie kilka postaci ludzkich, zarówno mężczyzn, jak kobiet, których widok wywołał w mojej duszy taki podziw, że mi się przypomnieli ci podróżnicy greccy, co to do obcych krain zajeżdżając, pytali napotykanych mieszkańców: "Czy jesteście bogowie, czy ludzie?"
   Mogą na innych gdzieś planetach przebywać istoty tyle od nas doskonalsze, że w stosunku do nas są jak bogowie. Takimi istotami zdali mi się ci ludzie, którzy mnie otaczali.
   Mówili coś między sobą szeptem bardzo śpiewnym, ale tak, że ich prawie nie słyszałem: widać nie chcieli mnie obudzić. Jeden tylko z tych szeptanych wyrazów dopłynął do mego ucha, gdyż kilka razy go powtarzali. Ingleza-ingleza - mówili, jak domyślam się, o mnie, uważając mnie za Anglika.
   Postawę mieli szlachetną, wzrost dorodny; piersi naprzód podane i czy to w nieruchomości, czy w ruchu, odznaczali się wielką elastycznością. Cera ich była biała, znacznie bielsza od naszej, alabastrowa z odcieniem różowym. Kobiety miały bujne włosy na głowie spięte przepaską, mężczyźni zaś byli wygoleni na sposób rzymski. Włosy były różnych odcieni, zarówno ciemne, jak jasne - i podobnież oczy.
Typów znaczna rozmaitość, tak że nie było między nimi podobieństwa, choć i różnica niezbyt jaskrawa. Wszyscy wydawali się w pięknym wieku od 25 do 35 lat - i od ich osoby wiało czarem młodości i wdzięku. Zwłaszcza ich uśmiech i spojrzenie miało w sobie coś tak powabnego, że można by rzec - rozkochałem się w nich wszystkich w jednym momencie.
   Kobiety tutejsze, sam nie wiem do jakiej klasy należące, wydawały mi się tak wytworne, jakby jakieś księżniczki zaklęte albo siostry owej Mimozy Shelleya, co śród kwiatów kroczyła po ogrodzie uśmiechnięta i smętna.
   Jedna zwłaszcza, w pięknej szacie różnych odcieni barwy lila - mimo woli budziła w mojej pamięci słowa, którymi Dante uczcił Beatryczę:
Tanto gentil e tanfonesta parę
La donna mia, ąuand ell'altrui saluta...
Suknie ich były różnej barwy: lila, purpurowej, zielonej; krojem zaś przypominały szaty greckie - a drobne ich nóżki opierały się na trepkach przewiązanych rzemieniem. I mężczyźni nosili jakąś odmianę stroju greckiego, rodzaj chlamid barwy popielatej, szarej, sinej itd.
Wszyscy mieli na sobie wiele ornamentów złotych: naramienniki, łańcuchy, pierścienie. Nadto każdy z mężczyzn nosił u boku narzędzie przypominające krótki miecz z rodzaju tzw. mizerykordii. Niewiasty miały w ręku woreczki, w których zapewne ukrywały się jakieś przedmioty.
   Wyznaję, że marzeniem moim było, aby się w tych woreczkach znalazło jakie mięsiwo, trochę chleba, trochę wina.
   Choć niezbyt świetnie wyglądałem w swym poplamionym i poszarpanym ubraniu, na widok ich powstałem i zacząłem pokłony im składać, gestami pokazując zarazem, że jestem głodny.
   Ponieważ znalazłem się w krainie, gdzie wiele zjawisk odbywa się zupełnie inaczej niż u nas, nie dziwcie się zatem, że co chwila zaskoczony jakim dziwem - dziwowałem się nieustannie. I teraz właśnie oniemiałem z podziwu...
 

 

Rym

I
A więc nie lubi pani mych rymów zbyt prostych?
Wolałabyś, by pieśń ma dźwięczała niezwykle,
Świecąc jako potrójnie złocony akrostych -
Rymy, powiązanymi w niespodziane cykle.
Prawda, rym jest dla pieśni, czym dla mózgu czerep,
Co myśl okrywa ludzką, jak perłę szczezuja,
Rym to niebo i słońce, to piekło i ereb:
W nim muzyka istnienia jakby echem buja.
Im melodia bogatsza, pierś oddycha szerzej -
I promienistsze barwy w rymów hiacyncie -
A pieśniarz, mknąć ku górze do niebieskich wierzej,
Zda się wołać słuchaczom: Płyńcie za mną, płyńcie!
Bo rym, gdy z niespodzianych, rzadkich sylab splecion,
Zda się, że treść natury lepiej uwypukli!
Jak potęgę wzburzonych fali morskich wrzecion
Gromada nimf, złocistych id złocistych pukli.
 

 
II
Tak! rym czasem ma szczęki kutych w ogniu żelaz,
A czasem niby echo jakichś wspomnień rajskich;
Czasem, zda się, jak bogów pełna Anifelas
Lub samotna pustynia proroków hebrajskich.
Są rymy, które dzwonią jak rycerski brzeszczot,
Sa rymy, które huczą jak miedziane gongi,
Które tchną pocałunków zapachem i pieszczot;
Są, zda się, marmurowe jak greckie posągi,
Sa rymy tak szalone jak skoczne fandango;
Są, w których grób uśmiechu ślad ostatni zatarł;
Są, które pachną piżmem, żywicą, hidrangą,
Są, rzekłbyś, jako bogów widmowy awatar.
Rym to wszystko: melodia, zapach i koloryt,
Myśl, forma, bicie serca. Słuchaj ty, co śpiewasz,
Niechaj z twych rond i ballad, sonetów, rifioryt
Dusza wytryska, ale rymu nie lekceważ!
Tracisz mocy połowę, myśl do rymu dzieląc,
Bo czemuż zielenieje w rymie pól aksamit?
Huczy wicher, żeś gotów w duszy swej się przeląc?
Czemu przeszłość w nim żyje jak w twierdzach piramid?
Przeto, że treść i forma są jak brat ze siostrą:
Niech ci żadne nie bedzie jako pan lub Murzyn,
I kiedy razem skrzydła ku niebu rozpostrą,
Niech płyną jak dwa duchy dwu bliźniaczych drużyn.
Wiem! Kocham rym jak słodki upojenia kielich -
Potężny jako włócznia; cenny jako szmaragd;
Jasny jak kryształ; rzewny jako piesni El... ych,
A tęczami płonący jak strudi katarakt.
Świat rymów jest tak dla mnie jak gotycki kościół,
Którego szczyt niebieskich, rzekłbyś, sięga posów;
żyłem w nim, ale duch mój na dwoje się rozciął
I słucham teraz nowych niespodzianych głosów.
 

 
VI
Nie lubię rzeczy łatwych. Lubię łamać granit,
Lubię słuchać, jak szumią oceanów larga,
Jak płaczą nad tytanem chóry oceanid,
Gdy Jowisz się nad nimi piorunami jarga.
Więc innej szukam drogi. Może pieśń upiększy
Rym, jaki nam gęślarze zostawili dzicy -
Pierwotni - lub ów pieśniarz najprostszy, największy,
Wojciech święty, co śpiewał o Bogarodzicy.
Albo śpiewać, jak niegdyś Imć pan Rej z Nagłowic,
Co nie znał rymów złotych ani dźwięcznych cytar,
Lecz duszę miał czująca i wzrok jak ostrowidz -
I jędrnych słów na gładkość cukrzoną nie wytarł.
Lub dziwną stworzyć mowę: ni to wiersz, ni proza -
I aby w tajemniczych prozy tej orkiestrach
Płynęła przeczuciowa mgieł mistycznych groza
I drgał podziw i zapał, śmiech i płacz i przestrach.
Biały wiersz - cud nad cudy - lampa czarodziejska,
Heksametr, z ilionowych wzięty wykopalisk,
Jak pantera wygięta w skok - strofa alcejska:
Oto, co dziś mnie nęci niby wzrok odalisk.

Schezo

                                            
 
 
Każdym marzeniem,
   Każdym westchnieniem,
I każdą moją tęsknotą -
   Myśli wyrazem,
   Wspomnień obrazem,
Każdą nadziei pieszczotą;
  
   Każdym oddechem,
   Każdym uśmiechem
I każdym kolan ugięciem;
   Każdym spojrzeniem -
   Słowem a tchnieniem
I każdym ręki dotknięciem;
 
   Wszystkim, co śniłem,
   Wszystkim, czym żyłem,
Wszystykim na ziemi i w niebie;
   Kochanko moja,
   Wybranko moja -
Wszystkim - jam całował ciebie! -
 
 
***
 
Luba, jam całował
Jasne twoje oczy,
Wargi twe różane,
Pukle twych warkoczy.
Całowałem śnieżne
Czary twego łona,
Białe twoje ręce,
Białe twe ramiona.
 
Całowałem ciebie
W skromen twej świetlicy:
Całowałem w parku,
Samotnej ulicy.
Całowałem ciebie
Posród pól złocistych,
Pośród łak zielonych,
Śród gajów cienistych.
 
Całowałem ciebie,
Gdy wschodziło śłońce,
Całowałem ciebie
W południa gorace.
O wieczornej zorzy
I śród nocy ciemnej.
Gdy anioły lecą,
Dzwoniąc psalm tajemny.

‹‹ 1 2 3 4 ››